~Zapowiedź najnowszego rozdziału~

Na razie nie wiem, czy będzie to rozdział, czy konie opowiadania - epilog?

:"-To wszystko już w najnowszym rozdziale-":

Pojawi się na pewno w niedzielę, bądź poniedziałek (23-24.03.2015)

~~Crystal~~

niedziela, 15 lutego 2015

20. Czy mogę jeszcze liczyć na wasze wsparcie? Tego się nie spodziewałem!

Stałem tak na scenie kompletnie zmieszany. Nie wiedziałem co robić. Najgorsze, że wszystko miało miejsce na oczach szatynki. Rajciu, ale wtopa! Przecież ona mi nigdy tego nie daruje. Ja... ja chciałem tylko wzbudzić w niej zazdrość, pożądanie, zobaczyć, czy jej na mnie zależy, czy na prawdę coś czuje, czy wtedy kłamała? A wyszło? No co tu ukrywać... beznadziejnie. Jak Ashley mogła to zrobić? Na pewno nie był to przypadek, a co jeśli to była jakaś intryga, co wtedy? Czy to jest już mój koniec? A jeszcze niedawno temu razem z chłopakami gadaliśmy normalnie, mieliśmy plan i to nie byle jaki, tylko super ekstra, a teraz? Teraz jest nic, a dla mnie najgorsze jest to, że kompletnie nie wiem co zrobić. Co gorsza, boję się, że to nie odbije się tylko na mnie i Laurze, ale też na przyjaźni z resztą paczki. Chyba, że się mylę, ale ciężko jest mi w to wierzyć, zwłaszcza, że wcześniej nie byłem w stosunku do nich fer.
Łapiąc myśli, główkując jak wyjść z tej dziwnej sytuacji, z całej siły odepchnąłem te zdzirę, tak zdzirę, od siebie. Kogoś kto się tak zachowuje, a już tym bardziej puszcza się na okrągło, inaczej się nie traktuje, prawda?
- Lau? - popatrzyłem niepewnie na szatynkę. - Lau, proszę powiedz coś? - pytałem z nadzieją w głosie. Moja mina była coraz bardziej smutniejsza. Zresztą mina mojej towarzyszki niczym się nie różniła. Może po za tym, że widać było u niej na twarzy ogromny znak zapytania oznaczający za pewne zakłopotanie. Z jej ust słowa wychodziły same i były tak donośne, że słyszałem je w swoich myślach. Niemożliwe, prawda? - Lau? - ostatni raz się odezwałem, więcej już nie było po co, gdyż szatynka zeszła ze sceny i pobiegła daleko w siną dal. Chciałem pobiec za nią, ale drogę zablokowała mi zarówno Zandaya, jak i Bella. Przecząco kiwały głowami, że to nie najlepszy moment na to, żebym się tłumaczył. Mają rację, powinienem dać jej czas. Po za tym, co ja jej bym powiedział. Trzeba to na spokojnie przemyśleć i wtedy podjąć jakąś decyzję, tylko czy ona będzie chciała mnie jeszcze słuchać?
Ah, tyle pytań w głowie i zero odpowiedzi. Miałem ogromny mętlik w głowie. Po chwili spojrzałem na wyrazy twarzy przyjaciół. Każdy pożerał mnie wzrokiem. Dziewczyny chciały zrozumieć, nawet z trudem, ale chłopacy po tamtejszej rozmowie pytali się, dlaczego, Ross, dlaczego?
*Oczami Laury*
Biegłam tak szybko, ile miałam sił w nogach, przed siebie po prostu. Dlaczego uciekałam? Dobre pytanie. Czyżby, aż tak poruszył mnie ten pocałunek? Czy aby na pewno o to chodziło, o nic więcej? A może poczułam kłucie w sercu, widząc Rossa z kimś innym? Wciąż mi to nie dawało spokoju. Przecież nie byliśmy razem, więc mógł se robić, co chciał? Tylko dlaczego z nią, dlaczego? To słowa było jedynym na pytanie tego typu, więc innego nie będzie sensu używać. Dlaczego Ross? Czyżbyś co przerwę biegał do niej i się z nią spouchwalał?
Z myśli wyrwał mnie głos Raini, która najwidoczniej pobiegła za nią. Dobrze jest mieć taką osobę, z którą będzie sobie można porozmawiać, wyżalić się i zwierzyć z codziennych trudności. Ale dzisiaj taka osoba jest mi kompletnie nie potrzebna. Mimo, że czarnowłosa jest moją najlepszą przyjaciółką, to i tak sądzę, że lepiej byłoby mnie zostawić dzisiaj samo, a jutro wspierać i wygłaszać swoje rację. Tak o to by było najlepiej, ale? No właśnie jest jedno "ale", a mianowicie to, że przyjaciele pozostają na zawsze, a ci prawdziwi nie opuszczą cię nigdy, zwłaszcza w tak trudnej sytuacji. Wiem też, że każda inna z dziewczyn by to dla mnie zrobiła, ale lepiej by poszła jedna, niż całą grupą. Potrzebna mi jest teraz rozmowa w cztery oczy, tylko w cztery oczy.
- Laura, czekaj! - krzyczała goniąca mnie Raini. Nie była w stanie mnie dogonić. Za szybko biegłam i tyle. Po chwili na jej słowa się zatrzymałam. Miałam pewne obawy, by jednak pobiec dalej, ale coś chciało, bym jej wysłuchała. - Nareszcie! Myślałam, że cię nie dogonię. - oznajmiła łapiąc oddech. Spojrzała mi w oczy, w których nie trudno było zauważyć "potok" łez. - Oj Laura. - powiedziała ściskając wargi. Nie mając pewnie pomysłu na rozpoczęcie rozmowy, podeszła do mnie i mocno przytuliła. Tak, tego teraz najbardziej potrzebowałam. Wsparcia na duchu, najlepiej bliskiej mi osoby.
- O tak. Doskonale. Mogłabyś robić to częściej. - myślałam, chowając coraz to bardziej głowę w ramiona czarnowłosej. Tylko dlaczego ja płakałam tak z powodu Rossa, dlaczego?
- Lau, w porządku? - troskliwie spytała przyciskając do siebie.
- Nie. Nic nie jest w porządku. - odchrząknęłam. - Ale trzeba iść na przód, bacząc przy tym na wszystkie przeszkody. - na te słowa się do mnie uśmiechnęła.
- Pamiętaj, że ja, a raczej my wszyscy cię wspieramy i zawsze możesz na nas liczyć, nawet w najtrudniejszej sytuacji. Rozumiem, że jest ci przykro, że ci źle, ale nie rozumiem dlaczego cię to tak poruszyło? Przecież powiedziałaś, że nie ma sensu, byście byli razem. Dlatego o to pytam? Czyżbyś wciąż coś do niego czuła? - spytała z nadzieją w głosie.
- Ja, ja nie wiem. - odpowiedziałam zdenerwowana. - Co ja mam ci powiedzieć niby?
- Prawdę! - wtrąciła się, podnosząc głos. - Laura! Ja nie będę teraz taką przyjaciółeczką co wspiera i pomaga, dodaje słów otuchy i w ogóle. Dziewczyno, weź się w końcu zdecyduj! Skoro chcesz z nim być to walcz o niego, a nie mi się tutaj rozklejasz. Nie chcę nic mówić, ale mocno przyczyniłaś się do zaistniałej sytuacji, więc ponieść tego konsekwencje, inaczej dalej pozostaniesz tą nieśmiałą i zagubioną dziewczyną z Londynu! - chciała wzbudzić we mnie gniew. Udało jej się. Wybuchłam niczym proca. Oburzyły mnie te słowa. Gdybym jej nie znała, to najprawdopodobniej bym się na nią obraziła. Ale trzeba przyznać, że wytrwałości nie można jej odmówić. Gdybym ja musiała wspierać tak ją, pewnie już bym sobie odpuściła, ale ona. Raini jest zupełnie inna. Stanowcza, konsekwentna, wyluzowana i taka pełna optymizmu. Kompletne przeciwieństwo mnie. Zagubionej, wrażliwej, nieułożonej i nieszczęśliwej, tak właśnie takiej. To cała ja. Beznadzieja w pięciu literach, w jednym prostym słowie.
- Nie krzycz na mnie! Spróbuj mnie zrozumieć! - gubiłam się sama w tym co mówię. Co chwila powtarzałam tę samą wypowiedź. Nie byłam w stanie nic nowego wymyślić. Nic, a nic, kompletnie nic, a przecież chciałam się zmienić. Chciałam na nowo poznać świat, być lepszą, odważniejszą, a tu proszę. Przygniotła mnie taka sytuacja, jak dziecko, małe dziecko.
- Właśnie w ogóle cię nie rozumiem, więc jeszcze raz powiem. Albo się weźmiesz do cholery w garść, albo nic z tego nie będzie. Zrozumiałaś? - pytała. Spojrzałam na nią. Nic nie zdołałam z siebie wydusić. Byłam taka zagubiona. Rzuciłam jej przewlekłe spojrzenie i odeszłam dając wyraźnie do myślenia, że chcę pobyć sama.
*Oczami Rossa*
Nie wiedziałem kompletnie co robić. Byłem jak piesek, który właśnie zgubił trop. W tym przypadku chodziło o dalszą drogę, właśnie i co teraz? Czy mogę jeszcze liczyć na wsparcie przyjaciół? Czy oni będą w stanie mnie zrozumieć, wybaczyć i pomóc? Czy są to prawdziwi przyjaciele, czy może nie? No niech ktoś odpowie mi na te pytania, ktokolwiek. Błagam, proszę!
- Kochani? - zwróciłem się do tej garstki, która tu jeszcze została, za pewne żądając wyjaśnień.
- Ross, ja staram się zrozumieć wiele rzeczy, ale to? To jest przegięcie stary. Jak mogłeś? - mówił Calum. - Jeszcze niedawno dałeś nam do myślenia, że przystałeś na naszą propozycję i, że chcesz to zrobić, a ty? Zachowałeś się nie tylko fer wobec Laury, ale też wobec nas i tego nie jestem ci w stanie wybaczyć. Wydaje mi się, że ta rozmowa nie ma sensu, więc chodźmy. - zwrócił się do pozostałych. Chcieli odejść, lecz ja nie mogłem im na to pozwolić. Gdybym ich teraz puścił, to jutro już nas by nie było.
- Dajcie mi to wyjaśnić, proszę? - spytałem wybiegając przed nich.
- A co ty chcesz wyjaśniać? - zareagowała gwałtownie Zandaya.
- Może to, że lubisz inne albo masz wielkie ochoty na łamanie czyichś serc na scenie. - dodała Bella. - Tak w tobie zakochana, po uszy w dodatku czekała na ten moment, a ty zmarnowałeś wszystko. Rozumiesz, wszystko. - ostatnie słowo dosyć mocno zaakcentowała, jakby chciała mi dać do myślenia, że spieprzyłem to.
- Poczekaj, kogo miałaś na myśli?
- Co kogo? - zapytała ze zdziwieniem, lecz coś podejrzewała. Chyba prze przypadek się wygadała. Dobrze dla mnie, ale źle dla nich, och tak, źle.
- Pytam się, kogo miałaś na myśli, mówiąc, że zacytuje "tak w tobie zakochana, po uszy w dodatku czekała na ten moment, a ty..." i tu resztę znacie. No kogo, chyba nie Laurę. - lekko się uśmiechnąłem.
- Co? - powiedziała, niewiarygodnie długo przedłużając dwuliterowe słowo. Tego typu zagrywki zwykle wykonywała Raini, ale skoro jej nie było, to nie będę się mieszał, ok.
- Dobra Bell, nie kłammy. Powiedzmy o kogo chodzi. - odezwał się "głos rozsądku", czyli Robert.
- Tak, chodziło o Laurę. Błagam nie mów, że dowiedziałeś się tego od nas, bo ona nam tego nie daruje. - już chciałem jej odpowiedzieć, gdy nagle w naszą rozmowę wtargnął zupełnie obcy, to za dużo powiedziane, bardziej nieobecny głos, który należał do Raini.
- Nie będzie musiał tego robić Bella. Gadałam z Laurą i muszę przyznać, że nie była to rozmowa, z której byłabym zadowolona. Troszeczkę to spaprałam, ale mówi się trudno. - patrzyliśmy na nią z ciekawością. Nie z tego, że coś tam mówiła, to było nie istotne. każdego z nas bardziej interesowało to, o czym one sobie gadały.
- No to o czym debatowałyście, że się tak wyrażę? - spytałem.
- Debatowałyście? - odpowiedziała ze zdziwieniem. - Ross, co to za określenie. Używałeś kiedyś słownika, czy co.
- Ale o co ci chodzi. - zareagowałem nerwowo.
- O to, że... to nie jest teraz najważniejsze. Później ci udziela lekcji na temat wypowiadania się z określonymi słowami np: o stosowności wypowiedzi.
- Poczekaj, ty mi nic nie będziesz wyjaśniać. Ledwo co masz czwórę z anglika, więc sobie odpuść, ok.
- Przynajmniej mam się czym chwalić w porównaniu do ciebie. - powoli zaczęła wchodzić w kłótnie ze mną. gdyby nie ktoś rozsądny, to na łagodnych słowach, by się to nie skończyło.
- Przestańcie do cholery. Już. - wtrącił się Calum. Oboje na niego spojrzeliśmy. Skąd u niego tyle powagi, przecież zawsze się wydurniał, a tu proszę. Czyżby wydoroślał? - Wrócicie do tego później, a teraz Raini powiedz o czym tam mówiliście, bo mam już na prawdę serdecznie dosyć wysłuchiwać tego toczka w toczkę, ok. - kiwnęliśmy głowami twierdząco. Przeprosiłem Raini za swoje uwagi, a ona powiedziała że trochę ją poniosło. No wg mnie nie trochę, ale dobra. Nie będę się już czepiać.
- Wracając, to na początku ją tak wsparłam dobrym słowem, przytuliłam i wszystko fantastycznie, gdyby nie to, że ten płacz i ta zła energia tak mnie denerwowały, że wybuchłam. No musiałam po prostu na nią nawrzeszczeć, by w końcu coś zrozumiała. Laura nie może cały czas robić za kozła ofiarnego, bo inaczej nigdy nie przezwycięży lęku, niewiadomo też przed czym. - oznajmiła ponownie zdenerwowana. Było widać na jej twarzy smutek. Wiedziała, że zrobiła źle tak traktując szatynkę, ale innej opcji nie było, nie było.
- Co masz na myśli? - spytałem spoglądając na nią.
- To, że Laura za dużo się obawia. Skoro coś do ciebie czuję, to niech zawalczy o to, a nie się poddaje. Tym, że uciekła to właśnie pokazała. Jestem pena, że ta kretynka jutro nie da jej spokoju, a ja boję się, że ją to pogłębi. Może i nie wiecie, ale w poprzedniej szkole, mimo wsparciu mojego i Caluma, Lau nie najlepiej sobie radziła. - tutaj przerwała. Niełatwo było mówić o takich szczegółach. Czasami nasz grupa próbowała robić sobie wieczorki, gdzie gadaliśmy o swoim życiu, wydarzeniach z przeszłości, z szarej codzienności, ale Laura niechętnie w nich brała udział. Zwykle nie zabierała głosu. Grała minę do złej gry, a tu proszę? Spodziewałem się, że mogło być ciężko, ale nie, że aż tak. To co Raini wraz z Calumem nam wyjawili, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania, a przecież trzeba było wziąć pod uwagę to, że nie wiedzieli wszystkiego o szatynce. Najprawdopodobniej dlatego, że Lau nigdy w pełni nie była z nimi szczera i to był największy błąd.
***
A się rozpisałam w końcówce! Gdyby nie późna pora, to może bym coś jeszcze napisała, ale przyznajcie, że to odpowiedni moment na koniec, prawda?
Zamiast dzisiaj, dopiero za tydzień dowiecie się, co Laura przeżywała w poprzedniej szkole. Uwierzcie mi, to było prawdziwe piekło, ale więcej o tym w kolejnym rozdziale.
Mam nadzieję, że to was zaciekawi i, że z niecierpliwością będziecie czekać na next.
To tyle ode mnie.
 Na koniec dodam, że kocham psy i koty, może bardziej psy, z którym dzisiaj spędziłam cały dzień. Może i nie był to mój pupilek, ale i tak wspaniale się bawiłam.
To tak informacja. Nie musicie jej czytać, chociaż dziwne, że piszę to dopiero pod nią, ale już trudno.
Wspaniała piosenka o miłości i niespełnionych marzeniach. Posłuchajcie jej, bo na prawdę warto:

Christina Aguilera - "Hurt"


~~Crystal~~

2 komentarze:

  1. O matko, tak Cię przepraszam. Jeden dzień to dla mnie niczym największe opóźnienie, gdy komentuję u innych, że po prostu mam za złe każdy dzień spóźnienia. Gupię gdzieś dryg do zorganizowania życiowego!
    Miejmy nadzieje, że nie poplątam się w swoich słowach i napiszę Ci taki ładny komentarzyk, poukładany…
    A więc lecim z tym koksem!
    Na pierwszy ogień wezmę sobie Caluma, bo najprostrzy do zanalizowania. Nie bardzo spodobało mi się jego zachowanie, bo przyjaciel nie powinnien się tak zachować. Nawet wściekły, czy zraniony. Zero jakichkolwiek pytań. Niefajnie.
    Ross, Ross… Cóż mogę powiedzieć? No teoretyczne to trochę jego wina, bo wymyślał scenę mającą wywołać zazdrość z dziewczyną, która przed niczym się nie cofnie. Cholerna Ashley. Że takie kanalie żyją na tej planecie, to aż przykro mi się robi.
    Laura. Nareszcie. Moje kochanie. Tak bardzo ją rozumiem. Jest taka wrażliwa. Zupełnie jak ja. Czasem mam ochotę zbesztać ją za jej zachowanie, ale i tak ją uwielbiam. Nie mogę doczekać się, by dowiedzieć się o jej przeszłości. Mam nadzieję, że dzięki temu poznam ją lepiej i lepiej będę mogła zrozumieć niektóre z jej nieciekawych zachowań. Chociaż Raini też może mieć trochę racji. Nie warto rozdrapywać stare rany, czas czasem powiedzieć 'a co mi tam' i żyć. Ale no zobaczymy, zobaczymy. Miejmy nadzieję tylko, że historia dawna Lau nie będzie aż tak straszna(chociaz sądząc po tobie, Crystal...)bym była scora się popłakać.
    Zobaczymy, zobaczymy.
    Tymczasem pozdrawiam i obiecuję, że na drugi blog wpadnę jutro! Wybacz za te opóźnienia!
    Pozdrawiam jeszcze raz! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje!
      A co do Laury to... zobaczymy.
      ~~Crystal~~

      Usuń