~Zapowiedź najnowszego rozdziału~

Na razie nie wiem, czy będzie to rozdział, czy konie opowiadania - epilog?

:"-To wszystko już w najnowszym rozdziale-":

Pojawi się na pewno w niedzielę, bądź poniedziałek (23-24.03.2015)

~~Crystal~~

środa, 26 marca 2014

16."Najpierw dobrze, potem źle, naprawdę błagam was, zdecydujcie się"

16."Najpierw dobrze, potem źle, naprawdę błagam was, zdecydujcie się"
   
    Zetknięci tak w uroczym pocałunku zapominaliśmy o wszystkich troskach. Mieliśmy wrażenie, że ta chwila może trwać wiecznie. Nie było nic przyjemniejszego, ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
-Laura, ja przepraszam. To był impuls. To wszystko stało się tak nagle. Naprawdę przepraszam. Nie chciałbym, by nasza przyjaźń na takim jednym głupim, lecz cudownym pocałunku, została zerwana.-mówił i nie dawał mi dojść do słowa. Wiedział dobrze, że boi się mojej odpowiedzi.-Zapomnijmy o tym. Dobrze?-zapytał robiąc maślane oczka.
-Ross...-zaczęłam, lecz na chwilę coś odebrało mi mowę. Nie wiedziałam co tak naprawdę mam mu odpowiedzieć. Nigdy nie przytrafiło mi się to, żebym poczuła coś do blondyna. Nigdy, never, a miałam wrażenie, że nagle coś między nami zaiskrzyło. Widocznie tak jak to stwierdził, to musiał być impuls. Tak samo, jaj chłopak nie chciałam, by to w jakikolwiek sposób zniszczyło nasze partnerstwo. Najlepiej, jak to zauważył, trzeba by było o tym zapomnieć.-Bądźmy dalej przyjaciółmi. Uważam, że jeden malutki, nawet namiętny pocałunek mógł być właśnie impulsem. To jest takie natychmiastowe, nieprzewidywalne i nie można temu zapobiec, ale cóż. Uważam, że była to naprawdę urocza chwila, ale tak, czy siak nie może ona zniszczyć naszych stosunków. Skoro ja ani ty nigdy nic do siebie nie czuliśmy, to po prostu się tym nie przejmujmy. Kocham cię Ross jak brata i wolę, żeby tak zostało.-rozsunęłam ręce na znak przytulań-ca.
    -Cieszę się.-odpowiedział skromnie i z całej siły mnie przytulił.-Ja też cię kocham... jak siostrę.-dodał po przerwie. Jakby się nad tym dość długo zastanawiał, czy aby na pewno chce, by z jego ust do moich uszów doleciały następujące słowa.-Robi się późno, więc będę się już zbierać. Laura piosenka jest świetna. Masz moje uznanie. Teraz lęcę do domu. Pa.-odpowiedział na do widzenia i udał się w stronę drzwi. Pożegnałam go wzrokiem i ruszyłam do łazienki w celu wzięcia kąpieli. Następnie wrzuciłam coś na ząb i zmęczona zasnęłam w głębokim śnie.

*Oczami Rossa*

    Wracałem do domu, rozmyślając nad tą całą sytuacją. Z jednej strony bolało mnie takie dziwne odsunięcie przez szatynkę, a z drugiej strony miałem wyrzuty sumienia, że zaistniała sytuacja miała w ogóle miejsce. Muszę z kimś porozmawiać na ten temat.-pomyślałem sobie. Nie mogłem tak tkwić w niewiedzy, nie za tą cenę. Trzeba było się komuś wyżalić i zwierzyć ze swoich problemów, tylko komu. Rocky nie nadaje się do takich rozmów, rodzice to już przeszłość, Riker mnie nie zrozumie, a Rydel będzie się mądrzyć, jednak jej rady i posłuszne decyzje nie raz wyciągały mnie z opresji, więc najlepiej było by udać się na tą pogawędkę do niej.
    Powoli znajdowałem się pod domem. Wszedłem do środka i nic nie mówiąc udałem się pod próg drzwi blondynki. Zapukałem.
-Ryd, możemy porozmawiać?-zapytałem.
-Jasne. Wchodź.-odpowiedziała uśmiechnięta.-Mów, co się stało, o co chodzi, ale znając życie, to pewnie rozterki sercowe, co?-szturchnęła mnie ramieniem.
-Jak zwykle ty moja najmądrzejsza siostrzyczko się nie pomyliłaś.-powiedziałem drażniąco. Ale przejdźmy do rzeczy.-kiwnęła twierdząco.-Chodzi o to, że dzisiaj razem z przyjaciółmi postanowiliśmy zrobić Laurze niespodziankę. Okazało się, że posiada ona wielki talent, ale boi się go okazać. Nie ma lęku przed sceną, ale nie chce znaleźć się w sytuacji, że publiczność ją odrzuci. To ją by naprawdę zraniło, dlatego wspólnie obmyśliliśmy plan działania, skuteczny na zaistniałą sytuację. To nie jest powód dla którego do ciebie przychodzę oczywiście. Tą niewiadomą jest fakt, że po szkole postanowiłem pójść razem z Laurą do jej domu, by trochę pośpiewać i zobaczyć jej piosenki. No i stało się. Gdy kończyliśmy śpiewać jeden z jej utworów, z niewiadomych przyczyn, my razem uważamy, że to impuls, zetknęliśmy się nie w takim zwykłym, lecz namiętnym pocałunku.-nastolatka szerzej się uśmiechała. Widać, cieszył ją fakt, że jej ukochany braciszek miał, może, bo na razie nie wiadomo, swój pierwszy pocałunek.-Nie wiem jak mam teraz rozmawiać z nią. Ona stwierdziła, że to było nieprzewidziane i, że dla niej nic to nie znaczyło, ale dla mnie było to coś niepowtarzalnego. To było uczucie, którego nigdy jeszcze nie miałem.
    -Kochasz ją?-wtrąciła się.
-Nie określił bym tego, co do niej czuję, tak mocnym słowem, ale sam nie wiem. Bardzo ją lubię, może nawet więcej, ale boję się, zwłaszcza po tym jak mi powiedziała, że nic do mnie nie czuję, może nie wprost, ale ja tak to odebrałem, że jak jej wyznam swoje uczucia, to ona mnie odrzuci, a co gorsza przyjaźń na tym ucierpi. Naprawdę nie wiem co robić.-załamałem się lekko. Rydel to najwyraźniej zauważyła, bo z całej siły mnie mocno przytuliła.
-Nie ukrywaj tego, co pomiędzy wami może się stać. Gdy będziesz ukrywał to uczucie jakie darzysz Laurą, to na tym ucierpisz, a ona ani nikt nie będzie ci w stanie pomóc. Musisz zważać też na to, że Laura jest bardzo piękna i atrakcyjna i w każdej chwili ktoś może sprzątnąć ci ją z przed nosa, dlatego uważam, że powinieneś jej wyznać to. Jeśli nic do ciebie nie poczuje, to powie nie, a jeśli coś zaiskrzy to powie tak. Nier przejmowałabym się tym, że wasza przyjaźń na tym ucierpi. Znacie się dosyć długo, więc wydaje mi się, że nic jej nie zniszczy.
-Dzięki siostra. Jesteś super.
-Wiem.-przechwalała się. Po chwili pożegnałem się z siostrą i udałem się do swojego pokoju na mały odpoczynek.

*Oczami Rydel*

    A więc mój braciszek jest zakochany po uszy w Laurze, Przewidziałam, że tak będzie, więc wcale mnie to nie dziwi. mam nadzieję, że się między nimi ułoży, a teraz już lepiej zasypiam, bo jutro będę naprawdę zmęczona.

*Oczami Laury*

    Przebudziłam się z rana. Założyłam szlafrok i udałam się w stronę toalety. Szybkim ruchem wzięłam poranny prysznic i załatwiłam potrzeby fizjologiczne. Następnie udałam się do pokoju w celu zrobienia sobie makijażu i nowej stylizacji na dzisiejszy dzień, po czym zeszłam na dół na śniadanie.
-Hej.-powiedziałam już jedzącym rodzicom.-Gdzie Van?-zapytałam.
-Hej.-odpowiedzieli.
-Van jeszcze śpi. Dzisiaj ma dopiero na trzecią lekcję, więc wczoraj nas uprzedziła, by jej nie przeszkadzać i nie budzić.-odpowiedziała moja mama.
-Aha. Co na śniadanko?-zapytałam patrząc i wyszukując czegoś dobrego na rodzinnym stole.
-Co chcesz. Jakoś ja ani twój tata nie mieliśmy sił po wczorajszym dniu na zrobienie dzisiejszego śniadania, więc jakiego porannego posiłku nie ma, ale w lodówce jest mleko, dużo dodatków do bułki, świeżo kupionych, ale jeśli masz ochotę na coś lekkiego, to zrób sobie dziecko jakąś sałatkę owocową lub warzywną, co wolisz po prostu.
-Widzę duży wybór, ale małą chęć do pracy.
-Jakoś sobie musisz poradzić.-zaśmiał się mój tata.-A teraz jeśli pozwolicie, lecę na ważne spotkanie. Wrócę wieczorem. Pa kochanie.-pocałował w policzek swoją żonę.-Pa skarbie.-ucałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
-Mamo, a ty dzisiaj masz wolne?-zapytałam kończąc już śniadanie.
-Nie do końca. Zaraz powinnam wychodzić, ale tak mało czasu ostatnio razem z wami spędzałam, że do pracy wybieram się dopiero po południu. Jak na pech wracam grubo po północy, ale tak to już jest.-mówiła widocznie nie zadowolona z zaistniałych decyzji.-Ale co tam. Nie będę ci tu przynudzać. Za chwilę pewnie musisz iść, ale do tego czasu opowiedz co tam w szkole, jak ci idzie, co z przesłuchaniem.-po tych słowach wyrzuciłam z siebie tę nazbieraną wiedzę informacji.-masz fantastycznych przyjaciół. Cieszę się, że ich masz, pewnie ty też.-no raczej tak, pomyślałam sobie.-No dobra, zbieraj się już. Ja tu pozmywam, a ty leć do szkoły. Kolejnym razem sobie porozmawiamy, mam nadzieję, że trochę dłużej.
-Ja też. Pa.-powiedziałam wychodząc z domu.
-Pa skarbie.-odpowiedziała z kuchni.
    Idąc tak zamyślona, nie wiedząc nawet, dotarłam pod dany budynek. Szybko wyciągnęłam książki z szafki i ruszyłam na lekcję. Miałam jeszcze 10 minut, więc w spokoju oczekiwałam przyjścia mojej załogi. Po chwili tu dotarli. Przywitaliśmy się. Teraz już mogliśmy tylko czekać na Rossa. Nagle przypomniałam sobie, że gdzieś zgubiłam naszyjnik, który był moją jedyną wartościową pamiątką po mamie. Nie chcąc wciągać w to przyjaciół, poinformowałam ich, że zapomniałam jednej książki z szafki i już się oddalając wybiegłam ze szkoły w poszukiwaniu zguby.

*Oczami Rossa*

    Poranne czynności zleciały, "jak z bicz mak zasiał". Szybko zjadłem śniadanie. Wychodząc mrugnęłam do Rydel, dziękując za wczorajszą rozmowę i wyszedłem z domu. Oczywiście nie obyło się bez kraksy, bo coś, a raczej ktoś stanął mi na drodze. Mówiąc dosłowniej tą osobą był mój brat Riker.
-Idziesz już?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziałem pośpiesznie.-A co, chcesz mnie odprowadzić.-zaśmiałem się.
-Odprowadzić to nie, ale porozmawiać to tak. Wiesz muszę się ciebie czegoś poradzić, ale nie chciałem robić tego w domu, więc po prostu czekałem, aż wyjdziesz. To co, pomożesz?-zapytał.
-Zależy o co chodzi, ale już nie przedłużając, opowiadaj.-poganiałem go, zamykając furtkę, kierując się w stronę szkoły.
-Chodzi o to, że na wykładach poznałem jedną dość interesującą mnie dziewczynę. Próbowałem z nią jakoś porozmawiać, ale jakoś mi to nie wychodzi. Stając przed nią gadam jakieś głupoty i tyle. Ona się tylko śmieje. Nie wiem czy to dobrze, ale co mam zrobić? Tu właśnie pada pytanie na które mam nadzieję udzielisz mi odpowiedzi. Bardzo mi się ona podoba, więc mam nadzieję, że swoim doświadczeniem mi pomożesz.
-A o kogo chodzi, jeśli można wiedzieć-zapytałem ciekawy. Pierwszy raz widziałem, że Riker był w coś, aż tak bardzo zaangażowany. Musiał być zakochany po uszy w tej dziewczynie. Szczerze, to nie chciało mi się niańczyć mojego brata, no ale z drugiej strony on zawsze mi pomagał, więc odpowiedź na to pytanie była rzekomo łatwa i prosta.
    -Nie znasz jej, ale jest to najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałem. Nazywa się Lindsay Menuol i więcej o nie nic nie wiem, bo jak na razie nie udało nam się wspólnie przeprowadzić jakiejś sensownej rozmowy, wić ponaglam pytanie, pomożesz?
-Jasne braciszku.-odpowiedziałem zwieńczając rozmowę.

*Oczami Laury*

    Byłam w drodze prowadzącej z powrotem do domu. W pewnej chwili zauważyłam coś złotego, mieniącego się w promieniach słońca. Wiedziałam, że to mój naszyjnik. Podbiegłam pod niego. W tej samej chwili zauważyłam Rossa. Już chciałam się odezwać, lecz od tego pomysłu odwiodło mnie to, o czym rozmawiali.
    -Wiesz, mam już doświadczenie w podrywaniu kobiet. Omiatam je sobie w wokół palca, a później jak mi się znudzą to po prostu zostawiam. Miałem już ich kilka, ale nieważne. Najlepiej by było, gdybyś grał przed nią niedostępnego, tak jak ja. Na przykład dzisiaj pocałowałem nie będę już wymieniał kogo. To było takie magiczne. Zastanawiam się, czy coś z tego będzie, czy to tylko kolejna gra uczuciowa. Na ra zie nie wiem, ale myślę, że spróbuję tę osobę w jakiś sposób wykorzystać w takim celu, że...-dalej już nie mogłam słuchać. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Nie mogłam po sobie pokazać tego, że przegrałam. Odważnie stając na nogach z płaczem wybiegłam z zarośli i przyłożyłam z całej siły w twarz blondynowi.
-Nienawidzę cię!-krzyknęłam i szybko uciekłam, tak, żeby nikt mnie nie dogonił. Nie bolało mnie to, że chce ze mną coś spróbować. Nie kochałam go, więc to nie był ból. Bólem było to, że mój pierwszy poważny pocałunek był z takim dupkiem!

********************************
Ale sobie zrymowałam tytuł rozdziału. Uważam, że jest lepszy niż, to, co zostało tutaj napisane. Sama sobie komplikuje pisanie, bo chyba niepotrzebnie wprowadzam takie zamieszanie, ale już trudno. Tak wyszło.

Czekam na komentarze i wasze opinie.

Na koniec piosenka:
Do napisania!
~~Crystal~~

poniedziałek, 24 marca 2014

Kiedy rozdział?

Nie wiem.
Naprawdę.
Nie mam teraz jakoś zbytnio czasu.
Szkoła i wszystko z nią związane, do tego poprawa pogody, więc nie siedzę cały dzień w domu, a już tym bardziej przed komputerem. Prawdę mówiąc nie ma mnie w domu czasami cały dzień, więc nawet nie mam czasu by coś zacząć. W weekend też jestem zajęta. Rano wstaje i wychodzę ze znajomymi, by wrócić o 20, a o tej godzinie ja nie mam jak pisać.
Musicie czekać.
Mam nadzieję, że w tym tygodniu dodam choć po jednym rozdziale na każdego z blogów.
Żeby nie było smutno, piosenkeczka na koniec:


Bądźcie cierpliwi!
Do napisania!
~~Crystal~~

sobota, 15 marca 2014

15. Przyjaciele to najprawdziwsze skarby. Nie dajmy im odejść. Walczmy o nich do samego końca.

15. Przyjaciele to najprawdziwsze skarby. Nie dajmy im odejść. Walczmy o nich do samego końca.

Obudziłam się jak to zwykle rano z ociężałymi powiekami na oczach. Przeciągnęłam się i wstałam. Podreptałam do łazienki, by załatwić wszystkie fizjologiczne sprawy, po czym bez namysłu wróciłam do pokoju. Usiadłam na kanapę, by po chwili wybrać odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Czy coś dla mnie oznaczał? Sama nie wiem. Miałam występować sama, być odosobniona od innych zupełnie jak jakiś odludek. Nawet idąc w stronę kuchni myślałam, czy aby na pewno dzisiaj na lekcje i mieć na głowie to wszystko. W sumie nie powinnam się nad tym, aż tak zastanawiać, ale każdy może mieć jakiś swój odrębny dylemat. Gdy weszłam do kuchni zastałam tam moją siostrę.
-Hej Van.-powiedziałam podchodząc do lodówki i wyciągając sobie mleko, by następnie nalać je do szklanki. Zrobiłam sobie tosty i usiadłam przy stole zajadając przysmaki.
-Hej.-odpowiedziała po chwili.-Wiesz, cieszę się, że wczoraj wszystko sobie oznajmiłyśmy. Naprawdę trudno by mi teraz było spojrzeć ci w twarz po tych wielu latach rozłąki, więc jeszcze raz ogromnie dziękuje temu szczęściu, które wczoraj dostałam.
-Spoko. Ja też się ogromnie cieszę. To co? Idziemy dzisiaj na miasto?-zapytałam.
-Laura, przecież wiesz, że nie mogę. Mam za dużo dzisiaj napchane w grafik. Ale pojutrze są na to duże szanse. A ty jakie masz na dzisiaj plany?
-Takie jak zwykle.-uśmiechnęłam się.-Szkoła, nauka, próby i powrót z przyjaciółmi do domu.-dopiero teraz jak to powiedziałam, zauważyłam jakie to monotonne i nudne. No bo co ciekawego było w powrocie, nauce i próbach. To nie wyglądało jak nic przyjemnego, tylko jak praca. Nie chciałam się do tego przyznać, ale coś jednak trzeba z tym zrobić. Nie to, że przyjaciele mi nie pasują, czy rodzina, czy moje życie, tylko to co ja tak naprawdę robię nie ma sensu. Nie jestem robotem, by co dzień wykonywać te samą pracę. Powinnam zaszaleć, coś zdziałać. Zraz o czym ty myślisz. Jak coś zaczniesz, to znowu będziesz się bała, nic nie będziesz potrafiła zrobić i będziesz w potwornej pustce. Tak o myśląc Van zniknęła z pomieszczenia i w ogóle z domu. Pewnie pojechała już do szkoły. A no właśnie, która jest godzina?-zerknęłam na zegarek w poszukiwaniu odpowiedzi. Zbliżała się powolnymi krokami ósma. Miałam jeszcze sporo czasu na dotarcie w wyznaczone miejsce, więc mogłam jeszcze poświęcić odrobinę czasu na swój wizerunek. Wreszcie po skończeniu prac wyszłam z domu i ruszyłam w stronę liceum. Po dotarciu na miejsce udałam się w stronę szafek. Wyciągnęłam książki na pierwszą lekcję i udałam się pod klasę. Nagle zauważyłam moje przyjaciółki, które były zadurzone po uszy w swej rozmowie.
-Hej wam.
-O Laura.
-Jesteś.
-Hej.-mówiły jedna za drugą.
-O czym rozmawiacie?-zapytałam.
-A tam plotkujemy.-odpowiedziała Bella.
-O słyszycie te dźwięki dobiegające z tamtej sali.-zauważyła Raini.
-Chodźmy tam.-powiedziała Zen. Miały racje. W sali muzycznej na instrumentach grali chłopcy. Nie skłamie, podobało mi się to. Nie mogłam przejść koło tego obojętnie, ponieważ bardzo lubiłam śpiewać, ale z drugiej strony ta niepewność i strach mnie odrażały.
-Chodźmy.-powiedziała Raini i pobiegła na scenę. To samo uczyniła reszta załogi, prócz oczywiście mnie. Chwyciły za mikrofony i zaczęły się wygłupiać, jednocześnie przepięknie śpiewając.
-Laura chodź do nas.-powiedział Ross.
-Nie.-starałam się jakoś wyplątać z tej sytuacji.
-No dawaj.-mówił dalej.-Patrz jakie to fajne.-podszedł do mnie i podał mi mikrofon. Po chwili podbiegły do mnie Raini i Bella i zaczęły nucić doskonale mi znaną piosenkę. W tej chwili dla mnie zatrzymał się czas. Przypomniałam sobie dzisiejszy ranek. Tę obietnicę, którą sobie złożyłam, to, że będę szalała, że nie będę się poddawać. A co mi tam. Otworzyłam usta, z których wyłoniły się te dźwięki:

They've got all the right friends in all the right places
So yeah, we're going down
They've got all the right moves in the all the right faces
So yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down

Na chwilę muzyka przestała grać. Z uśmiechem na ustach popatrzyłam na moich przyjaciół, który po chwili zszedł mi z twarzy. Na ich minach było widać wielkie, ogromne zaskoczenie. Zdziwiło i zmartwiło mnie to nawet bardzo. Przejęłam się tym.
-Co jest? Czy coś nie tak?-zapytałam.
*Oczami Rossa*
Tak jak inni byłem w szoku. To co właśnie szatynka uczyniła, było fenomenalne, magiczne i urzekające. Zaśpiewała tylko niedługi fragment, zostawiając mnie przy tym takiego bezbronnego. Co ja miałem odpowiedzieć. Nie było fair oczywiście zostawiać Lau w takiej niepewności, ale swoim wykonaniem musiała nam dać trochę czasu na ochłonięcie.
-Chodzi o to.-zaczęła Raini.-Że jak wcześniej, czyli kilkanaście lat temu cię słyszałam, to ty śpiewałaś normalnie, tak jak inni ludzie, którzy zostali obdarzeni tym darem. Teraz zupełnie inaczej wyglądał twój występ. Laura to było piękne.-mówiła wzruszona.
-Ta piosenka nie jest smutna.-zauważyła Laura.-Więc czemu płaczesz.
-Tu nie chodzi o piosenkę.-wtrąciłem się.-Tu chodzi o twój głos. Wsłuchując się w niego czułem uczucie, które nigdy we mnie jeszcze nie gościło. Pełny uznanie masz w moich oczach.
-Dzwonek.-powiedziała chyba uradowana Bella. Cieszyła się nie z tego, że właśnie zaczynają się lekcje, tylko z tego, że jakoś wyjdzie z tej całej sytuacji bez wzroku szatynki. Wychodząc wszyscy jej gratulowali, mówili ciepłe słowa i wychodzili szepcząc sobie do uszów jakieś tam ciekawostki. Po chwili zostałem tylko ja i Lau.
-Laura, trochę mi głupio o to pytać, ale moglibyśmy dzisiaj razem poćwiczyć. Naprawdę bardzo cię proszę?-zapytałem z nadzieją w głosie.
-Jasne, ale zależy co?-odpowiedziała pytaniem.
-Coś związanego z muzyką.-po tych słowach szatynka się trochę zaniepokoiła. Widać było gołym okiem, że nie chciała jeszcze się, aż tak otwierać.-Spokojnie jakoś sobie poradzimy. Chodźmy na zajęcia.-jak powiedziałem, tak zrobiliśmy.
*Oczami Laury*
Lekcje minęły dosyć szybko. Dziwiło mnie tylko to, że na każdej przerwie było słychać muzykę, śpiew, jakby ktoś to wcześniej zaplanował. Za każdym razem chciałam coś zaśpiewać, ale niestety ogromnie się starając, nie powtórzył się już dzisiejszy występ tuż przed lekcjami. Teraz nastąpiła właśnie ta niepewność. Otóż już za chwilę miałam mieć próbę, o czym dowiedziałam się na poprzedniej przerwie od panny Stacy, która poinformowała mnie, że dzisiaj to ja wystąpię jako pierwsza (osobno oczywiście). Po chwili byłam już w sali. Było pusto, po za nauczycielkami. Zdziwił mnie fakt, że kotara była zasłonięta. Ciekawe.-pomyślałam. Cóż to za metody dzisiaj będą testowane.
-Laura jesteś.-zaczęła panna Stacy.-Dzisiaj będziemy pracować nad twoją pewnością na scenie.-mówiła z uśmiechem na ustach. Chyba coś kombinowała.-Za chwilę udasz się za zasłonę i zaczniesz śpiewać ten utwór-podała mi kartkę z nutami i tekstem.
-Na pianinie.
-Tak.-oznajmiła pani Clarson.-Ale nie bój się. Będziesz jakby w swoim świecie. Z każdej strony będzie jakaś ściana, która przepuszczać będzie do nas głos i dźwięk, ale my ani ty nas nie będziemy się widzieć. Mam nadzieję, że to ci pomoże.
-Mogę spróbować.
-Świetnie.-zaczęła panna Stacy.-W takim razie idź na scenę i zacznij śpiewać oraz grać.-posłusznie wykonałam polecenie. Weszłam na wyższy stopień i zauważyłam przepiękny fortepian. Uśmiechnęłam się. Zasiadłam na nim, by po chwili zacząć grać, by w każdej sekundzie dodawać wypisane na białym papierze słowa, słowa wcześniej zaśpiewanego tylko refrenu, piosenki:

All the right friends in all the right places
So yeah, we're going down
They've got all the right moves in all the right faces
So yeah, we're going down

Let's paint the picture of a perfect place
They've got it better than what anyone's told you
They'll be the King of Hearts, and you're the Queen of Spades
Then we'll fight for you like we were your soldiers

I know we've got it good
But they've got it made
And the grass is getting greener each day
I know things are looking up
But soon they'll take us down
Before anybody's knowing our name.

They've got all the right friends in all the right places
So yeah, we're going down
They've got all the right moves in the all the right faces
So yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down

Skończyłam, a moim uszom dał się we znaki aplauz. Mnóstwo oklasków, braw, było słychać nawet płacz, ale nie taki zwyczajny smutek, tylko łzy szczęścia. Ale zaraz. Na scenie są tylko dwie panie, prawda?
A co jeśli... A może... Nie... Nie możliwe?-mówiłam po cichu z przerwami sama do siebie.-Nie może być, a jednak, tylko czy teraz wyjrzeć za kotarę. Odważyć się na to? Spróbować.-bałam się zobaczyć te oczy, które się tam znajdowały. Fakt faktem osób tam musiało być sporo, bo brawa było słychać jeszcze i jeszcze, jakby im nie było końca. No dobra. Wygrali. Wyjdę. Wstałam z krzesła i odsłoniłam swoją postać na tle wszystkich znajdujących się tutaj oczu danych osób. Zachwiałam się na chwilę, bo prze de mną był naprawdę grom ludzi.
-Dziękuje.-powiedziałam i szybo zbiegłam na dół.
-Laura wielki szacunek. Talent posiadasz ty dziecko ogromny. Na dzisiaj już dosyć możesz iść do domu. Jutro myślę, że po dzisiejszym przełomie wystąpisz z innymi, a teraz możesz udać się do przyjaciół, od nich dowiesz się więcej.-uściskała mnie i pobiegła jak nastolatka z pełnią życia do swojej towarzyszki, by razem się cieszyć i skakać. Dziwne, zdecydowanie dziwne. Odwróciłam głowę i po chwili zauważyłam kątem oka grupkę znajomych.
-To wasz pomysł?-zapytałam.
-Tak. Zgadza się.-odpowiedzieli chórem.
-Nasz, ale dokładniej Rossa.-dodała po chwili Raini. Tak stojąc to łapałam gratulację od wszystkich tutaj zgromadzonych. Później razem z przyjaciółmi, którym z tych wszystkich emocji, próbę odwołano udałam się do parku. Tam trwały negocjacje, przetargi i tak dalej. Pod koniec dnia powoli rozstawaliśmy się przed pójściem do domu.
-To co, idziemy.-zapytał Ross.
-No chodźmy.
-Nie będziesz się bała śpiewać.
-Nie, dzięki tobie nie. Wiesz dziękuje ci za to, co dla mnie zrobiłeś. Jesteś pierwszą osobą, która tak dla mnie się poświęciła.-mówiłam wzruszona. Oczywiście mój przyjaciel to zauważył i mnie przytulił. Po chwili razem udaliśmy się do domu, pochłonięciu rozmową między sobą.
*Oczami Ashley*
Cholera jasna. Nienawidzę jej. Może i zabrała mi rolę, ale ten występ to już była zniewaga.
-Wiecie, nie wiedziałam, że jest aż tak dobra.-powiedziała Van.
-Przymknij się.-odpowiedziałam jej szybko.-Nie pozwolę sobie na to, by ktoś taki, kto wcześniej w ogóle w tej szkole nie istniał dopuścił się upokorzenia mnie na oczach wszystkich. Premiera spektaklu już za miesiąc, więc nie mamy zbytnio czasu na działanie.
-Co chcesz zrobić?-zapytał Zac.
-Jeszcze nie wiem, ale będzie to coś okropnego. Na razie będziecie, bo ja nie ich śledzić, podsłuchiwać ich rozmowy. Mam nadzieję, że z tych sytuacji uda nam się wyciągnąć jakieś wnioski co do tej sprawy.
-A jeśli nie?-zapytała Chelsea.
-W tedy zobaczymy co dalej z tą sytuacją zrobimy. To wszystko. Możecie się rozejść. Chem teraz zostać sama.
*Oczami Laury*
Dotarliśmy do domu. Wzięliśmy sobie coś na zagryzkę i udaliśmy się do mojego pokoju.
-Laura muszę przyznać. Twój dom jest przepiękny.
-Masz taki sam. Różni się tylko wystrojem. Po za tym dom, to nie wszystko, liczy się też panująca w nim atmosfera.-zauważyłam.-To co śpiewamy na początek.
-Może to.-powiedział i zasiadł do fortepianu.

Baby I think I've lost my mind
Feels like you crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone gave me these clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You

To jedna z piosenek mojego zespołu.
-R5.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Tak. Wiesz, masz piękny uśmiech.-po tych słowach mocno się zarumieniłam.-Nie przejmuj się tym tak bardzo. To tylko komplement.
-Dobra, teraz ja.-powiedziałam i zaczęłam śpiewać.

Right from the start, you were a thief,
You stole my heart and
I your willing victim
I let you see the parts of me
That weren’t all that pretty.
And with every touch
You fixed them.
Now, you’ve been talking in your sleep
Oh oh, things you never say to me
Oh oh, tell me that you’ve had enough
Of out Love, our Love.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent we can learn to love again.

W tym właśnie momencie dalszą część zaczął śpiewać Ross:

I’m sorry I don’t understand where
All of these is coming from.
I thought that we were fine,
(Oh, we had everything)
Your head is running wild again
My dear, we still have everything
And it’s all in your mind.
(Yeah, but this is happenin’)
You’ve been having real bad dreams
Oh oh, used to lie so close to me
Oh oh, there’s nothing more than empty sheets
Between our love , our love
Ooooh, our love, our love.

Czasami się tu włączałam. Nie ukrywam, nieźle razem śpiewaliśmy. To było cudowne. A tu już razem.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent we can learn to love again.
Oh, I never stopped
It’s still written in the scars on my heart
You’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Oh, tear ducts and rust
I’ll fix it for us
We’re collecting dust,
But our love’s enough.
You’re holding it in,
You’re pouring a drink
No, nothing is as bad as it seems.
We’ll come clean!!

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars
It’s still written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars
It’s still written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Ooh, we can learn to love again
Ooh, we can learn to love again
Oh, that we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Po skończeniu śpieanego tekstu na chwilę spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie wiem jak to opiać, ale powoli zbliżała nas do siebie jakaś więź. Jakbyśmy mieli w ustach magnesy, które ciągnęły nas do siebie. Po chwili byliśmy już przed sobą. Naszą twarz dzieliły jakieś 2 centymetry, może nawet mniej. Czułam oddech blondyna. Byłam jak zahipnotyzowana. Patrzyłam się w jego brązowe oczy. Nie mogłam przestać, nie portafiłam. Po chwili blondyn złapał mnie w talli, przysunął do sibie i namiętnie pocałował. Tak trfając w pocałunku byliśmy ze sobą zetknięci. To było magical love.

****************************
Troszkę z opóźnieniem dodaje rozdział, ale wiecie. Nauka i szkoła oddalały mnie z każdym dniem od komputera, więc trudno było mi znaleźć czas na napisanie rozdziału. Ale już jest, to chyba najważniejsze.

Podobał wam się dzisiejszy odcinek A&A. Szkoda, że jeden został pomijony. Cieszę się jednak, bo trzeci sezon już 5 kwietnia.

Czekam na komentarze. Pamiętajcie, że im ich więcej, tym rozdział będzie szybciej. To motywacja.

Na koniec pioseneczka.




Do napisania!
~~Crystal~~



wtorek, 4 marca 2014

14.Z cieniem szansy nie można wierzyć w cuda. Nadzieja zawsze pomaga, ale nie jest najlepsza jeśli chodzi o trudne decyzje. Pojednania smak jest dobry, a zawarta w nim miłość jeszcze lepsza.

14.Z cieniem szansy nie można wierzyć w cuda. Nadzieja zawsze pomaga, ale nie jest najlepsza jeśli chodzi o trudne decyzje. Pojednania smak jest dobry, a zawarta w nim miłość jeszcze lepsza.
Nie mogłam przecież tak po prostu stchórzyć. Chciałam zostać muzykiem, więc w moim przypadku niedopuszczalne było poddać się bez walki. Po chwilowym namyśle wpadłam na rewelacyjny pomysł. Udałam zemdlenie i usunęłam się na Ziemię. Nie było to może za mądre w moim wykonaniu, ale dało to pożądany efekt.
-Laura nic ci nie jest?-pytali z niepokojem po kolei podając mi wodę do picia.
-Zaniepokoiłaś nas trochę.-powiedział Ross. Czuć było lekką troskę w jego głosie. Było to dziwne, ale najwyraźniej tak musiało być.
-Może pojedziemy do lekarza.-wtrącił się Robert.
-To dobry pomysł.-stwierdzili grupą i już chcieli dzwonić, lecz im przerwałam.
-W porządku. Nie martwcie się o mnie. To było chwilowe zasłabnięcia. Troszkę mnie głowa zabolała i tyle. Będę musiała po prostu odpocząć i tyle.
-No dobra.-zgodzili się i ruszyliśmy z powrotem do domu. Szłam z przemyśleniami, wiedząc że jutro czekają nas próby. Pewnie zdziwi ich to, że mnie tam nie będzie, ale co mam zrobić. Nie da się tego zmienić. Z zamysłu wyrwała mnie Raini i odciągnęła troszeczkę na bok.
-Laura jestem twoją przyjaciółką, więc nie myśl że nie zauważyłam tej całej scenki z zasłabnięciem.-mówiła dosyć cicho, by nikt nas nie usłyszał.-Musisz powiedzieć mi prawdę, jako swojej najlepszej przyjaciółce. Pamiętaj, że nie możemy się okłamywać. W końcu szczerość to podstawa najlepszej przyjaźni.-miała wiele racji w każdym wypowiedzianym słowie. Musiałam jej powiedzieć, a z resztą i tak bym tego długo nie przetrzymała. Byłam straszną "papugą" i wszystko mówiłam, nawet największe sekrety.
-Bałam się zaśpiewać.
-Jakoś na przesłuchaniach nie było tego widać.-zauważyła, a ja spojrzałam w stronę rozmawiającej grupy.
-To było coś innego.
-Co masz na myśli.-zapytała.
-W tamtym momencie czułam, że nikt mnie nie widzi, że jestem tam sama, a sala jest pusta. To dodawało mi skrzydeł. Można powiedzieć, że na te parę minut zapomniałam się i zaczęłam śpiewać. Widziałam przyszłość, słyszałam okrzyki, ale co najważniejsze nikogo nie widziałam i to sprawiało mi dużą radość. Po skończonym występie trochę się przeraziłam, bo zobaczyłam obie kobiety, ale słyszałam ich okrzyki, ten aplauz, ten pisk. Byłam prze szczęśliwa. Natomiast w tej sytuacji czułam dyskomfort i paniczny lęk, który dzisiaj ponownie mnie ogarnął. Nie miej, a może raczej miejcie mi tego za złe. Nie jestem przyzwyczajona do takich prób, wyzwań. Boję się i tyle. Dostałam główną rolę w tym przedstawieniu za ogromny talent, jednak lęk nie pozwala mi na ten występ. Powiem ci tylko tyle, że na razie będę miała osobne próby.-powiedziałam zapłakana i odbiegłam z tam tond tak szybko, że nawet moja przyjaciółka nie zdążyła zareagować.
*Oczami Raini*
Stałam chwilę "jak słup soli". Chyba za bardzo nie dosłyszałam tego, bo to co zostało przed chwilą tu powiedziane było dosyć intensywne i niezaplanowane. Czułam się potwornie z tego powodu, że zmusiłam do tego wyznania szatynkę. Byłam potworem? Niekoniecznie. Po chwili moi przyjaciele zauważyli, że Laura gdzieś zniknęła, a ja stoję jak wryta w kamień i zagłębiam się w przemyśleniach.
-Raini.-zaczął Ross.-Gdzie jest Laura?-zapytał rozglądając się. Ni i masz babo. W kopałaś się i to ostro. Jak z tego wybrnąć. Nie wiem. Postanowiłam zachowywać się na początku dziwacznie, co w moim przypadku nigdy nie wychodziło mi na dobre i tym razem na moje nieszczęście było tak samo.
-Poszła do... skl... lodzia... zawróciła do szkoły, bo powiedziała, że czegoś zapomniała.-ze śmieszkiem na ustach było mi do twarzy. Odgarnęłam włosy i rzuciłam pytanie.-Gdybyście mogli wybierać pomiędzy ogniem, a wodą, co byście zjedli?-dopiero po chwili zauważyłam jaką głupotę wypaplałam. Będzie mi się to penie już przypominać przez całe życie.-pomyślałam. Przyjaciele zaczęli się śmiać, w sumie nie dziwiło mnie to. Dołączyłam do nich.
-Raini nie zmieniaj tematu.-odparła Bella.-Wkręcasz nas i to na maksa. Znam cię już całkiem całkiem i wiem, że Laura tam nie zawróciła.-powiedziała pewnie, sensownie, a mnie zatykając.
-Ale pytanie fajne.-zaśmiał się ponownie Calum.
-No mów, bo zaczynam się niepokoić. Odeszłaś z nią na bok. Co było dalej?-w tym momencie pękłam. Jeśli Laura była "papugą" to ja byłam czymś 100 razy gorszym. Sekrety wypowiadałam już po ich usłyszeniu, więc każda tajna informacja nie była dla mnie. Opowiedziałam tę całą zaistniałą sytuację, czyli słowo po słowie i odsapnęłam zmęczona całą tą "awanturą".
-Podejrzewałam tę opcję.-zakwestionowała Zendaya.
-Ta, ja też.-uznała Debby.-Jednak nie chciałam w to wnikać i po prostu odpuściłam.
-Tak samo zrobiłam.-przytakiwała jej Zendaya.-Wiesz musimy kiedyś na ten temat porozmawiać.
-Oczywiście.-zrobiłam "dzióbek" i się zaśmiałam.
-No dobra.-zaczął Ross- Wy tu śmiechy, śmiechy, a my nadal nie wiemy co robić.
-Nie mogę uwierzyć, że Laura obdarzona tak wielkim talentem boi się tylu rzeczy.-mówił Roshon. Nie ukrywajmy. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy jakie możliwości może posiadać Laura. To, że nigdy nie słyszeliśmy jak śpiewa (no może po za mną w dzieciństwie), nie oznaczało, że po jej głosie nie byliśmy w stanie odgadnąć jej wielkiego talentu.
-Wiecie co.-zaczął Ross.-Mam pomysł.-powiedział ze śmieszkiem na ustach. Już widać było, że dzień będzie bardzo pracowity, co dla mnie nie było wcale tak dobre, ale dla przyjaźni byłam gotowa na wszystko.
-Jaki?-zapytaliśmy zaciekawieni.
-Otóż wiemy, że Laura będzie występować bez nas na próbach.-kiwnęliśmy twierdząco głową.-Wiemy też, że poczuła się źle po zaistniałe tutaj nie dawno sytuacji.-przytakiwaliśmy mu.-Jutro z samego rana zrobimy "Dzień pełen wrażeń dla Laury". Nie będziemy jej przepraszać. Nic z tych rzeczy. Zamiast zachęcać ją siłami, zachęcimy ją pomysłem, którego celem będzie nasz jak by to powiedzieć: "Instrumentalny pokaz talentu i wokalne zamiłowanie".
-Ciekawa nazwa.-uznała Bella.
-Gdy Laura pojawi się jutro w szkole, zaczniemy przedstawienie. Niech każdy z was przyniesie jakiś instrument, lecz jak mu się nie uda to po prostu niech sobie zaplanuje jak będzie okazywał dźwięki. Nie wiem: tupotem, klaskaniem, uderzaniem czymś o szafkę, skakaniem, czym kol wiek. Do tego niech każdy zacznie coś nucić, śpiewać, ale tylko w pobliżu Laura. Wiemy, że jest nieśmiała, więc najlepszym rozwiązaniem na te sytuacje będzie zmuszenie psychiczne do tego. Jak zobaczy to, co sprawia jej radość i uśmiech na ustach, to z chęcią się przyłączy. Nie będziemy jej zapraszać, sama z własnej woli do nas będzie musiała dołączyć. Do tego porozmawiamy z panną Stacy o występie Laury i mam nadzieję, że coś uda nam się wspólnie razem ustalić i tym sposobem Laura nie wiedząc o tym ilu nas jest na sali wystąpi.-skończył monolog.
-Świetny pomysł.-gratulowali mu.
-Oklaski potem, teraz działanie. Nie zapominajcie, że panna Stacy może już być w domu. Choćby szybko do szkoły.-powiedziała i ruszyła, a my za nią, jak taka "grupa pościgowa". Niby oschła, tylko grupa, nic nie warta, ale łączyła nas wielka, wielka przyjaźń.
*Oczami Laury*
Wróciłam do domu. Na szczęście przestałam płakać. Szubko pobiegłam na górę, by żaden z domowników nie widział zaczerwionych oczu i tym samym nie zadawał zbędnych pytań. Ogarnęłam make - up i zeszłam na dół w celu zrobienia sobie czegoś do zjedzenia. Po skończonym posiłku, wyczerpana ochlap-łam na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy film. Po niedługiej chwili do domu wróciła prze szczęśliwa Vanessa. Dumna, dobra, ale często zapominająca siostra.-pomyślałam.
-Vann.-zaczęłam niepewnie.-Możemy porozmawiać?zapytałam z nadzieją w głosie.
-O Laura.-nie wiedziałam, że jesteś.-Hej! Jasna za chwilę do ciebie przyjdę tylko najpierw wrzucę coś na ząb, bo jestem strasznie głodna. Szybkim krokiem ruszyła do kuchni i na pół godziny ślad po niej zaginął. Weszła do salonu i usiadła na kanapie stawiając wcześniej zabraną z kuchni tacę, a na niej przekąski i dwie szklanki soku.
-Może ja zacznę.-powiedziała sięgając po paluszka.-Wiem, że przez ostatnie lata nie miałyśmy zbyt dobrego kontaktu, głównie przeze mnie, więc z całego serca cię za to przepraszam.-zaszokowała mnie jej wypowiedź. Nie sądziłam, że kiedyś może się przejąć wcześniej nie odbieranymi w ogóle porozumieniami.-Mamy teraz na tyle dużo czasu, więc wszystko nadrobimy, a już ja postaram się byśmy od dzisiaj tego czasu dla siebie miały trochę więcej.
-Dzięki.-zacytowałam ten wyraz, który był pełen uznania i podziwu. Nie będę opisywać jak wyglądała nasza rozmowa od samego początku. Dużo tu było do nadrabiania. Czas zleciał nam niemiłosiernie, aż do wieczora. Dopiero teraz w tej chwili mogłam się z nią podzielić dzisiejszą sytuacją. Opowiedziałam jej krótko o tej niesamowitej przygodzie. Van wiedziała na co mnie stać, więc wcale jej nie dziwiło, że dostałam główną rolę.
-Co do twojej decyzji, to ma pewne wątpliwości. Myślę, że powinnaś jednak wystąpić razem z grupą. Pamiętaj, że im dłużej będziesz to odkładać na później, tym bardziej będziesz się bała, a twój lęk i tak nie zniknie. Laura walcz o swoje! Bądź odważna, ambitna, jak to kiedyś opowiadała nam mama! Znacz coś w tym społeczeństwie! Nie daj o sobie tak łatwo zapomnieć! Pokaż swoje siły, na co cię tak naprawdę stać! Udowodnij że jesteś nie tylko przepiękną, ale za to równie utalentowaną dziewczyną! Stań na wysokości zadania i wygraj! Wiem, że potrafisz!-krzyczała, a mnie z każdym zdaniem coraz bardziej motywowała.
-Masz rację!.-krzyknęłam.-Od dzisiaj będę walczyć o swoje życie o swój udział w tej "grze", o swój talent i o to, bym zawsze była gotowa na wszystko. Bardzo ci dziękuje. Twoje słowa mnie bardzo zmotywowały.-powiedziałam ze łzami w oczach i wtuliłam się w moją ukochaną siostrę.
-Teraz czas na moje problemy.
-To ty jakieś masz?-zapytałam.
-No tak jak każdy człowiek.
-No dobra mów.
-Wiesz, niedługo przylatuje do nas moja dawna przyjaciółka Katie. Pamiętasz ją?-kiwnęłam twierdząco głową.-No właśnie, dawno jej nie widziałam i nie mam zielonego pojęcia jaki będzie efekt naszego spotkania po tak wielu latach.-mówiła zmartwiona. Pamiętam doskonale ich przyjaźń. Były prawie nierozłączne.  Wszędzie razem chodziły: na imprezy, na zakupy, ubierały się prawie tak samo, kochały to samo, były jak dwie krople wody. Jednak rodzina Katie musiała wyjechać i tym sposobem nasza przyjaciółka opuściła kraj i wyjechała. Oczywiście sprzeciwiła się decyzji rodziców, lecz co ona mogła. Niepełnoletnia wcześniej, teraz już młoda kobieta ze swoimi planami na życie.
-Nie możesz się tak zamartwiać.-zauważyłam.-Bądź na tym spotkaniu sobą. Nie przejmuj się niczym, tym co było wcześniej. Niech liczy się dla ciebie teraz tylko to, co jest tu i teraz. Przypomnij sobie, co mi kiedyś mówiłaś, że "stara przyjaźń nigdy nie rdzewieje", że przetrwa wszystko nawet największe próby. Nie zapominaj też, że jesteś w nowym miejscu i masz horyzont możliwości.-mówiłam pełna entuzjazmu, a brunetce robiło się lżej na sercu.-Na tym spotkaniu musisz być przede wszystkim sobą i to się będzie liczyć!.-krzyknęłam z ogniem w oczach jak bym miała za chwilę stanąć do walki na ringu.
-Wiesz co Laura. Cieszę się, że mam tak wspaniałą siostrę. Z tobą moje życie nabiera sensu. Szkoda, że wcześniej tak nie było, ale jak mówiłaś w tej chwili liczy się tylko to, co jest tu i teraz.-zakończyła nasz wspólny dialog, po czym wpadłyśmy sobie w ramiona i się mocno przytuliliśmy. W tym momencie między nami panowała "siostrzana miłość". Zmęczone, wykąpałyśmy się w takiej kolejności, w jakiej pojawiłyśmy się w domu, załatwiłyśmy potrzebne sprawy, oglądnęliśmy film i udałyśmy się na błogi odpoczynek. W między czasie dostałyśmy sms, że rodzice wrócą dzisiaj wyjątkowo później, bo aż po północy.
*W tym samym czasie u Rossa*
Pobiegliśmy do szkoły. Mieliśmy szczęście. Panna Stacy i pani Clarson jeszcze były w budynku. Równym krokiem weszliśmy do sali muzycznej, gdzie się znajdowały i wspólnie przedstawiliśmy jej nasz wspólny plan dotyczący szatynki. One tylko przytakiwały i zatwierdzały, ale widać było także, że ogromnie się cieszyły.
-Rewelacja, rewelacja.-powtórzyła jeszcze raz panna Stacy.-Widzę, że tak samo jak my mocno martwicie się o naszą kochaną Laurę. Naprawdę miło mi to słyszeć. Jutro włączamy nasz plan w życie. Miejmy nadzieję, że się uda.
-A ja mam pytanie?-zapytała z podniesionym okiem pani Clarson.-Kto jest autorem tego pomysłu.
-Ross.-odpowiedzieli zgodnie chórem. Tego się można było chyba po nich spodziewać.
-Aha! No dobrze, do wiedzenia.-odpowiedziała i odeszła gdzieś na bok, już coś ustalając (pewnie co do spektaklu) pani Clarson.
-No dobra.-zacząłem.-Wracajmy do domów.
-O tak!-ucieszyła się Raini.-Wiecie, nogi mi już odpadają i ledwie na nich stoję. Spojrzeliśmy na nią z podniesionym okiem, po czym wybuchnęliśmy głębokim śmiechem i ruszyliśmy do naszych domów na odpoczynek przed jutrzejszym dniem.

***********************************
Długi, pewnie was to cieszy, co nie?
Jak tam u was? U mnie nic nadzwyczajnego. Sprawdziany, kartkówki, sprawdzimy, kartkówki i tak codziennie. Zastanawiam się, czy kiedyś dadzą nam odpocząć w gimbie.

Co do rozdziału, to jestem pozytywnie zadowolona. Pisałam na chybił trafił, czyli szybko i z każdym słowem, które wpadało mi do głowy. Starałam się unikać powtórzeń.

Co do komentarzy, to nie jestem zadowolona z ich liczby. Jeśli chcecie nexta, to niech zacznie się jakaś motywacja z waszej strony. Inaczej kolejnego rozdziału szybko nie zobaczycie. Każdy kto to przeczyta niech zostawi po sobie ślad w postaci komentarza (mam nadzieję, że będzie ich sporo :)(:

Na koniec pioseneczka:



Do napisania!
~~Crystal~~

Ps. Zapraszam do brania udziału w konkursie!!!