~Zapowiedź najnowszego rozdziału~

Na razie nie wiem, czy będzie to rozdział, czy konie opowiadania - epilog?

:"-To wszystko już w najnowszym rozdziale-":

Pojawi się na pewno w niedzielę, bądź poniedziałek (23-24.03.2015)

~~Crystal~~

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

18. Pamiętajcie, przyjaźń najważniejsza

* Oczami Rossa *

Wypowiedź Laury totalnie mnie zamurowała. Ja na prawdę myślałem, że między nami może coś zaistnieć, że będziemy razem, ale ona najwyraźniej tego nie chciała, tylko dlaczego, przecież wcześniej świetnie się dogadywaliśmy, byliśmy ze sobą szczerzy i całkowicie otwarci. Każde znało drugiego, a teraz wychodzi na to, że jednak nic przez ten czas nie wskóraliśmy, skoro trzeba w tej chwili podjąć tak ważną decyzję.
- Lau. - powiedziałem po krótkim namyśle. - Ja nie chcę... - nie dane mi było dokończyć, gdyż szatynka zabrała mi głos.
- Ross, powiedziałam. Albo przyjaciele, albo w ogóle. Wybór należy do ciebie.
- Na prawdę nie chcę wybierać tych opcji, no ale trudno, nie dajesz mi innego wyboru. Skoro nie chcesz spróbować, to ja nie chcę mieć z tobą nic więcej wspólnego niż dalszą współpracę. - powiedziałem ze smutkiem w oczach.
- Co masz na myśli? - niepewnie zapytała.
- To, że nie możemy się dalej przyjaźnić. Skoro ty stawiłaś taki warunek, to ja stawiam taki. Współpraca i partnerowanie, nic więcej.
- Takiej odpowiedzi, przyznam się szczerze, nie spodziewałam, ale to twój wybór i masz pełne prawo go tutaj zaingerować. Zgadzam się, chociaż z bólem, bo liczyłam na przyjaźń. No cóż, było, minęło, zakończone dzieło.
- Zrozum, nie mogę znieść widoku, że ty będziesz z kimś innym, a ja będę mógł się tylko bezczynnie patrzeć i podziwiać jak moja wielka miłość odchodzi.
- Wielka? Nie przesadzasz troszeczkę. Znamy się tak mało, a ty już zrobiłeś plany na przyszłość. - zażartowała sobie.
- Widzę, że ciebie to bawi, ale mnie już nie do końca. Pierwszy raz się zaangażowałem i pierwszy raz dostałem kosza. Wiesz co, miałaś rację. Tacy jak ja powinni zostać kawalerami i do końca podrywać panienki, bo nigdy nie zaznają miłości, ponieważ zawsze będą traktowani jak wyrzutki i rasowi podrywacze. Dzięki, że mi to oznajmiłaś, możesz być z siebie zadowolona. - powiedziałem i odbiegłem jak najdalej od szatynki. Nie chciałem jej już oglądać, nigdy więcej. Już nie jesteśmy przyjaciółmi, tylko zwyczajnymi nastolatkami chodzącymi do tego samego liceum. Jednak i tak przyznam szczerze, zabolało mnie to, bo ktoś komu zaufałem, może i jedynej bliskiej memu sercu osobie, porzucił mnie i olał, nie licząc się ze mną i z moimi uczuciami. Po wszystkich się tego spodziewałem, ale nie po Laurze. Teraz wiem, że to co opowiadał o niej Calum tylko w części było prawdą, bo ona wydaję się, że wszystkich nas oszukała, by pozyskać to, co osiągnąć zamierzała. Nie myśląc już dalej, poszedłem przed siebie.

* Oczami Ashley *

- Ha, ha, ha, ha ha. - cieszyłam się jak głupia. - Mam już wszystko czego mi trzeba. Mój plan już wkrótce wejdzie w decydując fazę, a ja na zawsze pogrożę tę frajerkę, która odebrała mi rolę na zabłyśnięcie w tej szkole. - wypowiedziałam złowieszczo następujące sowa.
- A powiesz nam jak ma wyglądać twój plan? - spytała się Van.
- Oh. - oschle wymamrotałam. - Czy ja za każdym razem muszę wam tłumaczyć to samo?
- Nic nam jeszcze nie mówiłaś, na razie tylko sama ze sobą rozmawiasz, a my, pamiętaj, nie będziemy czekać, aż jaśnie pani wyda swój sekret. - zauważyła Chelsea.
- No dobra i tak musimy już przejść do działania, a więc uwaga. - przerwałam, by wziąć głęboki oddech, po czym powiedziałam. - Ross to najpopularniejszy chłopak w szkole. W tej chwili jest w rozsypce, bo tamta głupia odrzuciła jego zaloty, zresztą widzieliście przed chwilą. Naszym zadaniem jest go pozyskać, później namieszamy mu w głowie, czyli każemy resztę jego paczki odciągnąć od Laury, by na nią się obrazili. W ten sposób uzyskamy czyste pole do jej zniszczenia, a ta zapłakana nie będzie miała wsparcia ani pocieszenia, co doprowadzi ją do całkowitego zniszczenia.
- Podoba mi się to, ale żeby w pełni zadziałało trzeba będzie wielu przygotowań, by wszystko zostało ukończone na czas. - powiedział Zack.
- Ja go przeciągnę, a wy zajmijcie się tym, co trzeba zrobić, by ją pogrążyć w rozsypce. Zrozumiano?
- Tak. - odpowiedzieli chórem.
- Do roboty. Rozejść się. - oznajmiłam i pobiegłam w stronę, w którą poszedł Ross.

* Oczami Laury *

Długo myślałam nad tym co Ross mi powiedział. Mnie to zabolało, ale jego chyba bardziej. Przykro mi było z tego powody, ale nik nie mówił, że prawda nie boli. Po za tym trochę krytyki chyba mu nie zaszkodzi. Chwilę tak jeszcze stojąc patrzyłam się w miejsce, gdzie przed chwilą stał blondyn, aż coś w końcu do mnie dotarło, że Ross cały czas coś do mnie czuł, a ja zamiat odwzajemnić to uczucie, po prostu stchórzyłam i zniszczyłam całą naszą przyjaźń. Źle mi z tym i niestety, ale muszę się kogoś w tej sprawie poradzić.
- Laura, gdzie jest Ross? - spytała Raini, ale widząc mój wzrok sama odpowiedziała sobie na to pytanie.
- Nie zadowolił się z wyniku naszej rozmowy. Wybaczcie, ale chyba pójdę do domu. - powiedziałam i odeszłam smutnie krocząc w stronę miejsca zamieszkania.
- Musimy coś zrobić. - stwierdziła Bella.
- Tylko co? Ta dwójka jest tak niezdecydowana, że już nie mogę. Oboje chcą być razem, ale jak przychodzi co do czego, to albo jedno, albo drugie się sprzeciwia i na tym zazwyczaj się kończy. - oznajmiła Zendaya.
- Tak, ale jeśli teraz nie zareagujemy, to oni chyba na zawsze się na siebie obrażą.
- Dowiedzmy się najpierw o co poszło. Dopiero później zaczniemy działać. - powiedziała Debby.
- Zróbmy tak. Niech przeciwna płeć zadziała na przeciwną. Dziewczyny pójdą do Rossa, a chłopaki do Laury, co wy na to? - spytała Raini.
- Jestem za.
- Ja tez.
- To może się udać.
- Ciekawy pomysł.
- Wchodzę w to. - mówili po kolei.
- A więc uzgodnione. Pamiętajcie, przyjaźń najważniejsza. - skończyła Raini. Po chwili wszyscy byli już w drodze do wybranych osób.

* Oczami Rossa *

Szedłem sobie ścieżką dla pieszych, gdy nagle zza rogu wybiegła, hmm, Ashley? Ciekawe co ona tu robiła, w dodatku sama.
- Hej Ross. - powiedziała z tym swoim sztucznym uśmieszkiem na ustach
- Czego chcesz? - chamsko odparłem.
- A co, to ju nawet cześć nie można sobie powiedzieć? - spytała zdziwiona.
- Nie, nie można. Ponaglam pytanie, czego chcesz? - ponownie spytałem.
- Nic, ale co ty taki smutny jesteś? Zazwyczaj wesoły, miły chłopak, a tu taki oschły i markotny. Czy coś się stało?
- Nie twój interes.
- Ross, mnie możesz zaufać. - na te słowa parsknąłem głębokim śmiechem.
- Ty i zaufanie. Ha. Na pewno się dobrze czujesz? Może idź do lekarza, bo boję się ciebie. - odpowiedziałem żartobliwie.
- No ale o co ci chodzi, ja chciałam ci tylko pomóc, bo wyglądałeś na smutnego, ale jeśli tego nie chcesz, to do widzenia. - powiedziała i już zamierzała odchodzić, gdy nagle chwyciłem ją za rękę.
- Przepraszam, ale przed chwilą miała miejsce dla mnie na prawdę smutna sytuacja, z która nie mogę się pogodzić. - słysząc te słowa stanęła i mnie przytuliła.
- Rozumiem, wiele razy miałam przykre i smutne wydarzenia, ale nie dałam się pogrążyć i zawsze stawałam na nogi, podnosiłam się po przegranej. No opowiedz, co się stało?
- No dobra, skoro jesteś jedyną osobą, która może mnie teraz wysłuchać, to chyba skorzystam z twojej propozycji, a więc. - w tej chwili zacząłem opowiadać. - Trochę mi ulżyło, że w końcu to komuś powiedziałem, więc dzięki.
- Nie ma za co. Wiesz, ja wiem że miedzy nami było jak było, ale to nie znaczy, że już zawsze musimy być wrogami. Jeśli chcesz to pomogę ci zapomnieć o Laurze na tyle, byś ponownie spoglądając jej w oczy, nic nie poczuł, zupełnie nic. Co ty na to? - spytała z nadzieją w głosie.
- Przyjmę twoją ofertę. - odpowiedziałem po krótkiej chwili. Fakt faktem, ale blondynka pierwszy raz była miła. Chyba warto jej zaufać, w końcu mogę wyjść z doła, a to duży sukces. - Tylko co chcesz w zamiar. Z doświadczenia wiem, że bezinteresowność to nie jest twoja cecha.
- Tu się z tobą zgodzę. - zaśmialiśmy się. - Za całą okazałą pomoc, chcę tylko jedno - przyjaźń, nic więcej.
- Ok. - oznajmiłem i przytuliłem blondynkę.
- No dobra. Jutro powiem ci co zrobimy, a na razie idź sobie to spokojnie przemyśl i odpocznij, bo przed nami na prawdę dużo roboty. Nara. - powiedziała na zakończenie naszej rozmowy i odeszła z uśmiechem na ustach. Chwilę się tak jeszcze na nią patrząc, odetchnąłem z ulgą i poszedłem w swoją stronę.

* Oczami Ashley *

A nie mówiłam, że jestem perfekcyjną aktorką i nikt nie jest się w stanie ze mną równać. Zawsze wiedziałam, że jestem najlepsza i nic, ale to absolutnie nic tego nie zmieni. Najbardziej pasjonujące jest jednak to, że nie zniszczę tylko Laury, ale też całą tę paczkę. Rossa wykorzystam i może jak nam wyjdzie, zatrzymam przy sobie. Na razie wracam do domu, bo muszę się trochę ogarnąć i przygotować na jutrzejszy dzień.

* Oczami Raini *

Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą miało tutaj miejsce.
- To niemożliwe, żeby Ross rozmawiał normalnie z tą jędzą. - mówiła chcąc przeczyć Bella, jednak z prawdą nie można było walczyć.
- Sama słyszałaś. - powiedziała Debby.
- Najgorsze jest to, że nie wiemy o czym rozmawiali. Informacje dały nam tylko tyle do myślenia, że ona coś knuje. - zauważyła Zendaya.
- No dobra, ale jak on mógł w ogóle spojrzeć tej zdzirze w oczy. Nie pamięta, co ona kiedyś tu wyczyniała. To był istny horror, a teraz jakby nigdy nic, otwarcie z nią rozmawiał. - oznajmiła Bella.
- Boję się tylko, że Ross się jej wygada. Pamiętajcie, że jak go coś dręczy lub boli, to nie kryje tego w sobie, tylko rzuca na światło. - oznajmiłam.
- Myślicie, że to co planują jest wobec Laury? - spytała Zendaya.
- Ja myślę, że ona wykorzysta tylko Rossa po to, by na nas się zemścić i pogrążyć Laurę, by już ostatecznie wygrać tę wojnę. - odpowiedziała Bella.
- Tak czy siak miejmy się teraz na baczności i uważnie obserwujmy przebieg dalszych wydarzeń. - powiedziałam trochę zdenerwowana.
- Oby to nie było nic poważnego. Ona jest zdolna do wszystkiego. - powiedziała Debby.
- Idziemy za Rossem, czy wracamy? - spytała Zendaya.
- Wracamy. - odpowiedziała Bella. - nie ma co z nim teraz rozmawiać, bo nie sądzę, by nam w jakikolwiek sposób teraz to pomogło.
- Lećmy do chłopaków i ani słowa Laurze, póki nie ustalimy co dalej w tej sprawie począć. - oznajmiłam zwieńczając tym faktem rozmowę.
- Dobra. - zgodnie odpowiedziały. Po chwili ruszyłyśmy do domu Laury, by tam spotkać się z wyznaczonymi osobami.

* Oczami Laury *

Już prawie miałam dotknąć dłonią klamki, gdy nagle ujrzałam chłopaków. Ciekawe, po co oni za mną poszli?
- Hej wam. Czy coś się stało? - spytałam troszeczkę zaniepokojona.
- Nie, nic się nie stało. chcemy tylko porozmawiać. - powiedział Joe.
- Ok, a na jaki temat?
- Już ty dobrze wiesz na jaki. - oznajmił Robert.
- Chłopaki, nie chcę o tym rozmawiać, jasne.
- Takiej odpowiedzi nie przyjmujemy do wiadomości. - stwierdził śmiejąc się Roshon.
- No dobra. Co chcecie wiedzieć? - dodałam po krótkiej chwili.
- Wszystko, szczegół po szczególe. - i tak zasiadając na ławeczce, która była w moim ogrodzie, zaczęłam mówić o tym, co kilka minut przedtem miało miejsce.
- Zrozumcie, ja nie chciałam go urazić. Samo tak wyszło. - powiedziałam z wyrzutami sumienia. - Nie sądziłam, że kogoś takiego jak on, tak bardzo to poruszy.
- Ross, to Ross. Wiele tajemnic jeszcze przed nami ukrywa. Nam też wiele razy sprawił wiele zawodów, ale się do tego przyzwyczailiśmy, bo zawsze w jakiś sposób próbował to naprawić. Może i mu nie wychodziło, ale tym że chciał to naprawić zyskał nasze przebaczenie. - oznajmił Calum.
- Co masz na myśli? - spytałam.
- Chyba to, że jeśli nie będziesz nalegać, ale prosto i szczerze załagodzisz to, on zrozumie i już na pewno nie będzie się gniewał. - wytłumaczył Joe.
- Wow? Dzięki za wsparcie i pomoc. To miłe z waszej strony.
- Daj spokój. Jesteśmy drużyną, więc wspieramy się w trudnych chwilach. Po za tym sądzę, że ty tak samo byś nam pomogła w trudnej chwili. - uśmiechnął się do mnie Robert. Nastała cisza.
- Wiecie, nie spodziewałam się, że to akurat wy za mną przyjdziecie. Pewna byłam, że dziewczyny tu się zjawią, a jednak myliłam się i muszę przyznać, że to bardzo dobry pomysł, by przeciwna płeć zadziałała na przeciwną.
- To pomysł Raini. Czasami jak chce, to coś sensownego wymyśli. - zaśmiał się Calum.
- No to my się zbieramy, a ty wypoczywaj. Jutro w szkole czekamy na uśmiechniętą i pełną optymizmu przyjaciółkę. Zgoda? - spytał Roshon.
- Zgoda. Jeszcze raz dzięki. - powiedziałam kończąc rozmowę i po kolei każdego z nich mocno przytuliłam. - Cieszę się, że was mam. Na prawdę. Dzięki wam rozumiem, że przyjaźń jest najważniejsza i do końca życia, zawsze będzie się liczyć.

***
Dzisiaj rozdział o tej wspaniałej przyjaźni, bez której nasze życie prawdopodobnie straciło by sens. Tylko ona się w tym rozdziale liczyła. Zacieśniała swoje więzi i robiła się silniejsza.

A teraz pytanie:
Mylicie, że wspólnymi siłami nasi bohaterowie sprostają wszelkim przeciwnością losu i razem zwalczą zło dobrem?

To taka teza na dzisiejszy dzień, a ja życzę wam, by wasi najbliżsi przyjaciele byli tymi prawdziwymi i nigdy was nie opuścili.

To tyle ode mnie.
Czekam na wasze opinie i komentarze. Kolejny rozdział już niebawem.

Na koniec piosenka: (z Kubusia Puchatka - Bardzo wzruszająca, prosta, a zarazem piękna)


~~ Crystal ~~

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

17. Czy to ma sens, czy to między nami przetrwa? Czy warto zaryzykować?

   Biegłam bez opamiętania, przed siebie po prostu. Nie interesowało mnie to, czy kogoś szturchałam albo dosłownie na niego wpadałam. To nie miało znaczenia, liczyło się tylko to, by jak najszybciej opuścić yo miejsce.
   Tracąc już siłę i trudniej wdychając powietrze zatrzymałam się niedaleko szkoły. Załamana osunęłam się na ziemię i myślałam co ja teraz pocznę?

*Oczami Rossa*

   Chwila oszołomienia na pewno była, ale zdziwienie przeważało wszystko. No bo jak wytłumaczyć fakt, iż z zarośli nagle wyskakuje Laura i z całej z siły policzkuje mi twarz.
- Ross w porządku. - pytał Riker pomagając mi wstać. - To była Laura?
- Niestety tak. Musiała usłyszeć naszą rozmowę, której zapewne dobrze nie odebrała.
- No co ty? - powiedział z ironią.
- Widziałeś gdzie pobiegła?
- Nie, ale radzę ci, coś z tym zrób.
- Ale to nie było zamierzone. Po za tym dziewczyny słyszą tylko jedno, nawet do słowa dojść nie dadzą i co ja teraz mam zrobić, he?
- Po pierwsze to ja pytałem ciebie w sprawach sercowych, a nie ty mnie, więc takie pytania możesz sobie oszczędzić, a po drugie nie stój tak tutaj "jak słup soli", tylko się rusz i to odkręć, szybko, dobrze ci radzę.
- Tobie to łatwo mówić.
- Ale co chciałeś powiedzieć wcześniej, możesz teraz dokończyć.
- Nie chodziło mi o to, że wykorzystuję dziewczyny i się nimi bawię. To było kiedyś, dawno temu. Tobie tylko chciałem uświadomić ten fakt, byś nie popełni tak głupich błędów jak ja, dlatego to wymieniłem jako pierwsze. A teraz zastanawiałem się, czy budować związek, czy jednak odpuścić i nie ranić drugiej osoby, a tu proszę podsłuchiwanie i wyrzuty, przecież Laura mi tego nie da wyjaśnić, a co gorsza nasza przyjaźń na tym ucierpi. Ale ja jestem głupi! - skończyłem i znowu stałem w zamyśleniu, by czekać na pocieszające słowa ze strony brata.
- Przyznaję jesteś głupkiem. - spojrzałem na niego z politowaniem. - Ale dobry z ciebie facet i myślę, że Laura to porządna dziewczyna i urazy nie będzie chować długo. Przeproś ją i wyjaśnij o co tak naprawdę ci chodziło.
- Dzięki brat, umiesz mnie pocieszyć.
- No umiem, ale potrafię także ci przypomnieć o imprezie, która była w zeszły piątek, na której pan szanowny władca balował z kilkoma dziewczynami w ogóle nie licząc się z ich uczuciami. Niech no pomyśle, wykorzystałeś je?
- Miałeś mnie pocieszyć, a nie zdołować.
- Ross, powiem ci to ja, bo od Rydel usłyszysz to samo, tylko w bardziej konsekwentnej wypowiedzi, gdzie nie będzie czasu na siostrzaną miłość. Skończ wreszcie z balangami albo przynajmniej ustatkuj się i nie bądź chciwy, bo to ci w niczym nie pomoże. Szanuj innych i znajdź tą jedyną lub prowadź normalne życie nastolatka bez wybryków i ekscesów. - nastała przerwa ciszy. - To tyle. Muszę lecieć. Tobie też to radzę, bo za chwilę lekcje.
- Wątpię, że Laura tam będzie. - powiedziałem ze smutkiem w oczach.
- Daj jej czas i odbuduj to, czego jeszcze między wami nie ma.
- Dzięki, to lecę. - pożegnałem się z nim i pognałem w stronę szkoły na pierwszą lekcję z planem w głowie jak odzyskać zaufanie Laury.

*Oczami Laury*

   Przecierając oczy i dochodząc do siebie wstałam i otrzepałam się z brudu, którego w tym miejscu było bardzo dużo. Zrozumiałam swój wybryk za głupi, bo niesprawiedliwie potraktowałam blondyna, ale należało mu się. Niech wie, że nie może ze mną pogrywać. Myślałam, że między nami może coś zaistnieć, ale myliłam się, chyba nic nigdy nie powstanie. Powinnam zachować się dobrze i być normalna w stosunkach z nim, ale nic więcej i tyle.
   Nie miałam ochoty na powrót do szkoły, więc postanowiłam, że dzisiaj sobie odpuszczę. Nie chcę na razie wpaść na Rossa i na tym pozostańmy. Spojrzałam na mój wisiorek. Tyle mi przypominał, ale to już przeszłość. Historia z nim związana owszem jest trochę ciekawa, ale to nie powód by ją teraz opowiadać. Zmęczona i obolała wróciłam do domu wysyłając cynk Raini, gdzie teraz jestem.

*Oczami Rossa*

   Lekcje powoli dobiegały końca. Laury nigdzie nie było, nigdzie. Szukałem jej, a nawet wypatrywałem spośród tłumu, ale na marne, bo jej tutaj nie ma. Z ponurą miną podszedłem do zbierających się do wyjścia przyjaciół.
- Ross widziałeś gdzieś Laurę? - zapytał Joe. - Nigdzie jej nie ma, a przecież rano jeszcze tu była.
- Co masz tak smutną minę, stało się coś, czy jak?. - ponaglała Bella. Zastanawiałem się czy odpowiedzieć, czy nie. Moje myśli przerwała jednak nadbiegająca Raini.
- Hej ludzie, dostałam esa od Laury. U niej dobrze. Źle się poczuła i wróciła do domu. Jutro już przyjdzie. Tak napisała. - skończyła ledwie łapiąc oddech moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Ciekawe jak się czuje. - powiedział Joe.
- A co ty się tak rozczulasz? - zapytała zazdrośnie Zen.
- Martwię się, tyle. - odpowiedział sarkastycznie na jej wypowiedź.
- No przecież żartuję. Ale muszę ci przyznać rację. Dobrze by było sprawdzić, co się u niej dzieję. Chodźcie, odwiedzimy ją. - grupa kiwnęła twierdząco, po czym ruszyła. A ja? Stałem w miejscu, bo bałem się konfrontacji z szatynką, zwłaszcza, że będzie obecna tak duża liczba osób.
- Ross, a ty nie idziesz. - zatrzymała się Bella, widząc moją niechęć do tych odwiedzin.
- Coś się stało, pokłóciliście się? - zapytała podejrzliwie Raini.
- Nie. - odpowiedziałem przedłużając słowo.
- Mów. Ross nie ukrywaj nic przed nami, w końcu jesteśmy przyjaciółmi i lepiej byśmy my, jeżeli coś między tobą, a Laurą zaszło, dowiedzieli się pierwsi. - mówił Joe.
- Pamiętaj, nie buduj przyjaźni na kłamstwie. - dodał Robert.
- Ale naprawdę nic między nami nie zaszło.- próbowałem się wymigać z tej całej sytuacji.
- A to ciekawe? Bo jak pamiętam Laura pobiegła w stronę, z które ty zazwyczaj przechodzisz. wspominała coś o naszyjniku, który mógł jej wypaść niedaleko twojego domu. - zauważyła Bella. - Więc dalej utrzymujesz tezę, że jest ok? - zapytała robiąc tzw. "brewki".
- No dobra. Macie mnie. Przyznaję bez bicia, ale na początek proszę o wyrozumiałość.
- Ross, takie wybryki jakie już nam dałeś chyba nie będą gorsze. Jesteś czasami chamski i arogancki, ale sądzę, że dziewczyn nie krzywdzisz, przynajmniej takich bliskich. - powiedziała Raini. Miała rację, to co kiedyś wyczyniałem, to były czasy, a teraz może znormalniałem, może? Wyśpiewałem im wszystko. Na szczęście odebrali to w dość dobry sposób.
- Czego nic nie mówiliście o waszym pierwszym pocałunku! - mówiło rozentuzjazmowana Bella. - Kocham miłość, to takie pewne. - i odleciała, już jej nie było.
- Dobra, Belli już nie ma. - zauważył Robert i się zaśmiał z podziwu dla takich emocji.
- Może nie róbmy z tego takiej sensacji. Stało się i tyle, ale ty Ross musisz to odkręcić. - powiedział Joe.
- Dobra chodźmy. Ja osobiście cię wspieram, ale i tak stanę po stronie Laury, jak by co. - mruknęła Raini i odeszła widząc mój porażający wzrok na swym ciele, na bok. Szliśmy niecałe kilka minut, aż w końcu dotarliśmy pod dom państwa Marano.
- Wy tu zostańcie, najlepiej idźcie i czekajcie na nas w parku, a ja i Laura za chwilę się tam pojawimy. - powiedziała Raini.
- Oby się udało.- dodałem jej otuchy i oddaliłem się z odchodzącą grupą.

*Oczami Laury*

   Siedziałam w pokoju i przeglądałam czasopisma, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To na pewno ktoś z naszej paczki, tylko kto? Oby nie Ross.- pomyślałam sobie w myślach. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Stała za nimi moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Hej Lau. - rzuciła na poczekaniu i mocno mnie przytuliła.
- A czemu zawdzięczam te odwiedziny? - spytałam odklejając się od przyjaciółki.
- Zmartwił mnie fakt, iż nie pojawiłaś się ponownie w szkole. Odpuściłaś sobie dzisiaj lekcje, to wiem, ale próby do spektaklu, zapomniałaś o tym. Panna Stacy cały dzień się pytała gdzie ty jesteś, więc musisz mi podziękować za to, że udało mi się ją tak oma motać, by dala sobie dzisiaj spokój z próbą. Serio, nawet planowało dzwonić do domy.
- Naprawdę tak bardzo przejmuję się mną? - spytałam.
- No pewnie, tak samo jak my. Nie uważasz za dziwne, że pojawisz si szkole, a później znikasz i cię nie ma. - zauważyła czekając na odpowiedź, której nie usłyszała.
- Dzięki, że mnie kryłaś, ale to, dlaczego mnie nie było zostawię dla siebie.- powiedziałam i mocno ją przytuliłam. - Co? - spytałam. - Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Lau, nie buduj przyjaźni na kłamstwie. Widzę, że coś się stało, więc lepiej to z siebie wyduś, bo komu zamierzasz to powiedzieć, jak nie najlepszej przyjaciółce. Zawsze możesz mi zaufać i bez względu na to, co takiego okrutnego się stało, stanę po twojej stronie.
- Dzięki. - jeszcze raz ją przytuliłam. To skarb mieć taką kumpelę, której można powiedzieć każdą rzecz, nawet błahostkę.
   Usiadłyśmy w przedsionku. Zaczęłam nawijać.
- I nawet jeśli tak mnie potraktował zamierzam zachować zimną krew i toczyć dalsze normalne życie. - zakończyłam i czekałam na reakcję koleżanki. Ona tylko współczuła, dorzuciła swoje dwa grosze i zaproponowała pewną ciekawą propozycję.
- Tyle dzisiaj przeszłaś, więc chodźmy na zwykły spacer do parku najlepiej. - końcówkę dodała tak, jakby coś ukrywała. - Porozmawiamy sobie i wspólnie zastanowimy się co dalej robić. Idziemy? - zapytała.
- No pewnie. - wzięłam torebkę i wychodząc zamknęłam drzwi, by po chwili ruszyć pochłonięta rozmową w stronę wyznaczonego miejsca.
   Idąc sobie w dobrym nastroju, naszym oczom ukazał się piękny scenariusz parku, który był piękny, a szczerze pierwszy raz mnie, aż tak zachwycił. Na prawdę. Niestety, miły uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy ujrzałam przyjaciół, a dokładniej Rossa. Coś tak czułam, że to może być podstęp, ale nie gniewałam się, bo wiedziałam, że ta chwila i tak w końcu nastąpi.
- Hej! - krzyknęła Raini.
- Hej. - odpowiedzieli chórem.
- Lau, jak to dobrze cię znowu widzieć, dobrze się czujesz? - zapytał Joe.
- Tak. - patrząc na Rossa przedłużyłam to słowo. - W porządku. - odparłam po krótkiej chwili.
- Wiesz to nie ładnie tak znikać, bez żadnego dania o sobie znaku życia, ale i tak ci wybaczamy. - powiedział dosyć nienormalnie Calum. - A teraz prawda, brak kłamstwa. - zdziwiły mnie jego słowa, czyżby Ross się wygadał, czyżby oni coś wiedzieli?
- Laura my wiemy o wszystkim i ty ani Ross nie oddalicie się stąd póki sobie tego nie wyjaśnicie. - stanowczo zakwestionowała Bella.
- No dobra. - powiedziałam nie pewnie i podeszłam do Rossa. Paczka tylko oczami mnie odprowadziła, czekając na dalszy rozbieg sytuacji.
- Możecie dać nam prywatną rozmowę, czyli w cztery oczy, bez świadków. - zapytał Ross.
- Co my? - odpowiadali pomieszani całym zajściem.
- No dobra, odwracamy się. - powiedziała sarkastycznie Bella. Po chwili wszyscy byli ju zajęci sobą.
- Laura ja cię przepraszam. To co zrobiłem by... - nie było mi dane dokończyć, gdyż szatynka zabrała mi głos.
- Ross nie tłumacz się. Ja rozumiem.
- Naprawdę? - spytałem.
- Tak. Moja reakcja była nieprzemyślanym impulsem, nic więcej. Potraktujmy to jak zwyczajną sprzeczkę i tyle. Rozumiem, że lubisz dziewczyny i lubisz, to znaczy lubiłeś. - szybko się poprawiła. - Bawić się dziewczynami i może teraz to się zmieniło, ale ja nie chcę wchodzić w żadny związek z człowiekiem, który nie dorósł na tak poważny krok w życiu.
- Co masz na myśli? - smutno zapytał.
- To że nic między nami chyba nie będzie i proponuję ci tylko przyjaźń, nic więcej. Możesz dalej szukać panny i bawić się do woli, nie martwiąc się zranieniem mnie, bo ja i ty mamy tylko relacje przyjazne ok. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Ale Lau, ja nie chcę tylko przyjaźni, wolę zaryzykować wszystko, niż wcale nie spróbować, zrozum uczucie jakim cię darzę jest silne i jeszcze z nikim tak nie miałem. Lau, zaryzykujmy, proszę?
- Ross, ale jaką ja mam gwarancję, że ty będziesz się starał ustatkować. Ja nie chcę rozczarowań, chcę tylko, by było normalnie.
- I dlatego nie chcesz spróbować, bo boisz się, że ja nie sprostam wyzwaniu.
- Nie, tylko boję się, że między nami nic nie ma i nic już nie będzie.
- Musimy zaryzykować, chcę, a nawet pragnę tego.
- Ale my się nie zrozumiemy tak samo jak wcześniej. Wszystko się może zawalić, a ja nie chcę burzyć tego, czego jeszcze między nami nie ma.
- I dlatego mamy zostać przyjaciółmi. A ty coś czujesz do mnie, bo ja do ciebie tak.
- Nie wiem. Może i coś czułam, ale to zanik, nic więcej.
- Lau, bądźmy razem, sprostajmy wymaganiom i spróbujmy, proszę.
- Ross, no nie. To nie ma sensu.
- Co nie ma sensu, to co do ciebie czuję, czy to, że się nie zrozumiemy?
- I to i to. Po za tym wiele razy już sprawiano mi przykrość, a jeśli coś zaczniemy i to nie wypali, to włożysz mi nóż w plecy.
- Nie Lau zrozum, ty i ja jesteśmy jak dwie krople wody, podobni i tak samo różni, ale to, że spadniemy i już się nie podniesiemy, nie oznacza, że miłość między nami się skończy, proszę zaryzykujmy.
- Ale ja mam wątpliwości. Ty jesteś typem balangowa, a ja spokojną prostą dziewczyną więc się odpychamy jak magnesy o tym samym biegunie.
- Może i tak, ale na pewno w życiu tak na siebie nie podziałamy, więc proszę ostatni raz, zaryzykujmy wszystko i zostańmy parą?
- Nie. - odparłam trochę ochładzając tę napiętą sytuację. - Nie Ross, za mało wiem o twoim dobrym sercu, by zaryzykować, a za dużo o tym bardziej kochliwym i negatywnym. Moja odpowiedź jest stanowczo i ponaglam pytanie - zostańmy tylko przyjaciółmi.

***

Ale mnie wena naszła pod koniec rozdziału. Zbudowałam fajną, mam nadzieję, kłótnię, w której zapewne powtarzały się dość często te same słowa, ale gdybyście wy w realu znaleźli się w takiej sytuacji, to byście myśleli nad szukaniem antonimów do wcześniej wypowiedzianych słów. Chyba nie?

To tyle z dzisiejszego podsumowania dłuższego rozdziału. jestem pozytywnie zadowolona.
Czekam na wasze opinie i komentarze. Kolejny rozdział niebawem.

~~Crystal~~

piątek, 15 sierpnia 2014

Wracam !

Po długiej, ale bardzo inspirującej przerwie powracam na bloga. Czasu ciągle brakowało, a jako, że miałam lenia, to nic nie dodawałam, aż do zatęsknienia z blogiem. Postaram się wreszcie coś napisać, więc rozdział pojawi się jutro.

To dzięki wam tutaj powracam. Nie opuściliście mnie przez ten czas i to mnie motywuje do dalszego pisania. Mam nadzieję, że dalej będziecie śledzić losy tutejszych bohaterów. 

Na razie to tyle.

~~ Crystal ~~

wtorek, 27 maja 2014

Zapraszam na dramatycznego bloga!

O to link! Wejdźcie, na pewno się opłaci!


Co do tego bloga, to na chwilę obecną zawieszam pisanie do odwołania!

~~Crystal~~

środa, 14 maja 2014

Rewelacyjna wiadomość!

Mam genialny pomysł na nowego bloga i przede wszystkim nowe opowiadanie. Po prostu coś genialnego.

Wczoraj wieczorem przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Myślałam sobie nad tym blogiem. Co tu dalej pisać? Tak naprawdę to wy możecie się w jakiejś tam części domyślać co tu się będzie działo, więc nie wiem co wymyślić by ten fakt zmienić. Starałam się czas dopasować do pomysłu, ale nic mi nie wychodziło.

To co ja tutaj pisze nie ma bliższego końca. To może trwać latami, a czy o to chodzi. Tak się zastanawiam, co zmienić, by opowiadanie było lepszej. Na razie można tylko z tych wypocin odczytać, co każde z nich robi od rana do wieczora i nic po za tym. Nie chodzi mi, że to źle, ale wg mnie nie ma potrzeb się wysila, by to przeczytać. Staram się jak mogę uatrakcyjnić ten tekst, ale na próżno. Dramat - było już wszystko, a tu zdrady, bójki, rozstania, sekrety - tylko to może się pojawić.

Dlatego po długim namyśle wymyśliłam coś innego. To co będę już niedługo pisać już było, ale na razie (przy najmniej) nie jest prowadzone, więc może będę choć odrobinę oryginalna.
Przejdę do sedna, czyli tej rew. wiad. Przesunę się trochę w czasie i opowiem wam historię w teraźniejszości o przeszłości 9nie wiem, czy to zrozumiałe). Mam namyśli napisać o czymś niezwykłym, komplikowanym, nieustannym, chorobliwym i trudnym, co nie będzie łatwe do rozwiązania. Główną bohaterką będzie Laura. Na razie tyle zdradzam. Teraz muszę się zastanowić nad usunięciem jakiegoś bloga. Nie wiem na którym będę kontynuować pisanie.

Wszystko dotyczy moich blogów. Proszę nie brać sobie do serca tylko rozpatrzyć to na moich blogach.

Mam nadzieję, że już niedługo zacznę pisać. Na razie muszę zebrać wszystkie myśli do kupy. Pisanie rozpocznę, gdy dostanę upragnionego laptopa (tylko dla mnie). Z komputera na razie nie mogę za często korzystać. Wybaczcie mi i jeszcze trochę poczekajcie.

~~Crystal~~ 

czwartek, 8 maja 2014

Piosenki i filmiki

Austin & Ally

A&A // human

(naprawdę wydarz się w odcinku Proms & Promises - cieszycie się, obejrzyjcie do końca, albo najlepiej od razu do 1:30)
 

I drugi filmik:
(nie chce się wyświetlić, więc link)
  

Me and You- Ally and Gavin Hunks and Homecoming


Słabsza jakość:


A&A - Directors & Divas - Full


Ważne info (źródło: Wiki )
25 kwietnia Disney Channel oficjalnie potwierdził 4 sezon Austina i Ally. Prawdopodobnie kręcenie rozpocznie się latem, a końcem tego roku lub początkiem roku 2015 zostanie wyemitowany czwarty sezon w USA.

Sezon4

W polsce na początku 2015 roku!!!


~~Crystal~~
Ps. W kolejnym poście coś dotyczące 4 sezonu!!!

Przeczytaj, to ważne!

Wiem, że znowu się opuściłam, ale nie miałam innego wyboru!
Komputer mi się popsuł (czyt. wirus) i musiałam niestety, ale oddać go do naprawy. Takiej niedosłownej bym powiedziała, bo był naprawiany w domu. 

dopiero dzisiaj wszystko już jest w porządku i mogę w spokoju wracać z "urlopu", czego bym tą przerwą na pewno nie nazwała. Mam nadzieję, że mnie nie opuściliście i mnie rozumiecie.

Wodzę, że na bloga coraz więcej oso zagląda, więc obiecuję wam, że kolejny rozdział będzie ciekawy i coś się w nim wydarzy. Pojawi się zapewnę (mam nadzieję) w tym tygodniu.

Czekajcie i motywujcie. Wenę mam ogromną. Piosenka:



~~Crystal~~

wtorek, 8 kwietnia 2014

Nadeszło...

Przepraszam, że już dawno nic się tutaj nie pojawiło, ale ja po prostu nie mam czasu na jakiekolwiek pisanie. Nawet teraz muszę pisać krótko i zwięźle.
Szkoła i wszystko z nią związane, spotkanie ze znajomymi, koła zainteresowań, a do tego czas wolny poświęcony przyjemnością na świeżym powietrzu.
Staram się coś pisać, ale wychodzi, że codziennie mogę dodać tylko dwie linijki do swoich wypocin.

Mam nadzieję, że rozumiecie.
Postaram się coś dodać, przynajmniej spróbuje.
Bądźcie cierpliwi.
Wątpię czy w tym tygodniu pojawi się jakiś post, ale trzeba żyć złudzeniami.
Jeśli chcecie coś czytać fajnego, to zapraszam do blogów w kategorii czytuję, bądź polecane.
Możecie też pytać mnie na asku o co tylko chcecie. Link: http://ask.fm/DarkCrystal
Na razie to wszytko.
Czekajcie i mnie nie opuszczajcie. Komentujcie i motywujcie, a rozdział na pewno się pojawi.
Żeby nie było pusto, krótka piosenka:


~~Crystal~~

środa, 26 marca 2014

16."Najpierw dobrze, potem źle, naprawdę błagam was, zdecydujcie się"

16."Najpierw dobrze, potem źle, naprawdę błagam was, zdecydujcie się"
   
    Zetknięci tak w uroczym pocałunku zapominaliśmy o wszystkich troskach. Mieliśmy wrażenie, że ta chwila może trwać wiecznie. Nie było nic przyjemniejszego, ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy.
-Laura, ja przepraszam. To był impuls. To wszystko stało się tak nagle. Naprawdę przepraszam. Nie chciałbym, by nasza przyjaźń na takim jednym głupim, lecz cudownym pocałunku, została zerwana.-mówił i nie dawał mi dojść do słowa. Wiedział dobrze, że boi się mojej odpowiedzi.-Zapomnijmy o tym. Dobrze?-zapytał robiąc maślane oczka.
-Ross...-zaczęłam, lecz na chwilę coś odebrało mi mowę. Nie wiedziałam co tak naprawdę mam mu odpowiedzieć. Nigdy nie przytrafiło mi się to, żebym poczuła coś do blondyna. Nigdy, never, a miałam wrażenie, że nagle coś między nami zaiskrzyło. Widocznie tak jak to stwierdził, to musiał być impuls. Tak samo, jaj chłopak nie chciałam, by to w jakikolwiek sposób zniszczyło nasze partnerstwo. Najlepiej, jak to zauważył, trzeba by było o tym zapomnieć.-Bądźmy dalej przyjaciółmi. Uważam, że jeden malutki, nawet namiętny pocałunek mógł być właśnie impulsem. To jest takie natychmiastowe, nieprzewidywalne i nie można temu zapobiec, ale cóż. Uważam, że była to naprawdę urocza chwila, ale tak, czy siak nie może ona zniszczyć naszych stosunków. Skoro ja ani ty nigdy nic do siebie nie czuliśmy, to po prostu się tym nie przejmujmy. Kocham cię Ross jak brata i wolę, żeby tak zostało.-rozsunęłam ręce na znak przytulań-ca.
    -Cieszę się.-odpowiedział skromnie i z całej siły mnie przytulił.-Ja też cię kocham... jak siostrę.-dodał po przerwie. Jakby się nad tym dość długo zastanawiał, czy aby na pewno chce, by z jego ust do moich uszów doleciały następujące słowa.-Robi się późno, więc będę się już zbierać. Laura piosenka jest świetna. Masz moje uznanie. Teraz lęcę do domu. Pa.-odpowiedział na do widzenia i udał się w stronę drzwi. Pożegnałam go wzrokiem i ruszyłam do łazienki w celu wzięcia kąpieli. Następnie wrzuciłam coś na ząb i zmęczona zasnęłam w głębokim śnie.

*Oczami Rossa*

    Wracałem do domu, rozmyślając nad tą całą sytuacją. Z jednej strony bolało mnie takie dziwne odsunięcie przez szatynkę, a z drugiej strony miałem wyrzuty sumienia, że zaistniała sytuacja miała w ogóle miejsce. Muszę z kimś porozmawiać na ten temat.-pomyślałem sobie. Nie mogłem tak tkwić w niewiedzy, nie za tą cenę. Trzeba było się komuś wyżalić i zwierzyć ze swoich problemów, tylko komu. Rocky nie nadaje się do takich rozmów, rodzice to już przeszłość, Riker mnie nie zrozumie, a Rydel będzie się mądrzyć, jednak jej rady i posłuszne decyzje nie raz wyciągały mnie z opresji, więc najlepiej było by udać się na tą pogawędkę do niej.
    Powoli znajdowałem się pod domem. Wszedłem do środka i nic nie mówiąc udałem się pod próg drzwi blondynki. Zapukałem.
-Ryd, możemy porozmawiać?-zapytałem.
-Jasne. Wchodź.-odpowiedziała uśmiechnięta.-Mów, co się stało, o co chodzi, ale znając życie, to pewnie rozterki sercowe, co?-szturchnęła mnie ramieniem.
-Jak zwykle ty moja najmądrzejsza siostrzyczko się nie pomyliłaś.-powiedziałem drażniąco. Ale przejdźmy do rzeczy.-kiwnęła twierdząco.-Chodzi o to, że dzisiaj razem z przyjaciółmi postanowiliśmy zrobić Laurze niespodziankę. Okazało się, że posiada ona wielki talent, ale boi się go okazać. Nie ma lęku przed sceną, ale nie chce znaleźć się w sytuacji, że publiczność ją odrzuci. To ją by naprawdę zraniło, dlatego wspólnie obmyśliliśmy plan działania, skuteczny na zaistniałą sytuację. To nie jest powód dla którego do ciebie przychodzę oczywiście. Tą niewiadomą jest fakt, że po szkole postanowiłem pójść razem z Laurą do jej domu, by trochę pośpiewać i zobaczyć jej piosenki. No i stało się. Gdy kończyliśmy śpiewać jeden z jej utworów, z niewiadomych przyczyn, my razem uważamy, że to impuls, zetknęliśmy się nie w takim zwykłym, lecz namiętnym pocałunku.-nastolatka szerzej się uśmiechała. Widać, cieszył ją fakt, że jej ukochany braciszek miał, może, bo na razie nie wiadomo, swój pierwszy pocałunek.-Nie wiem jak mam teraz rozmawiać z nią. Ona stwierdziła, że to było nieprzewidziane i, że dla niej nic to nie znaczyło, ale dla mnie było to coś niepowtarzalnego. To było uczucie, którego nigdy jeszcze nie miałem.
    -Kochasz ją?-wtrąciła się.
-Nie określił bym tego, co do niej czuję, tak mocnym słowem, ale sam nie wiem. Bardzo ją lubię, może nawet więcej, ale boję się, zwłaszcza po tym jak mi powiedziała, że nic do mnie nie czuję, może nie wprost, ale ja tak to odebrałem, że jak jej wyznam swoje uczucia, to ona mnie odrzuci, a co gorsza przyjaźń na tym ucierpi. Naprawdę nie wiem co robić.-załamałem się lekko. Rydel to najwyraźniej zauważyła, bo z całej siły mnie mocno przytuliła.
-Nie ukrywaj tego, co pomiędzy wami może się stać. Gdy będziesz ukrywał to uczucie jakie darzysz Laurą, to na tym ucierpisz, a ona ani nikt nie będzie ci w stanie pomóc. Musisz zważać też na to, że Laura jest bardzo piękna i atrakcyjna i w każdej chwili ktoś może sprzątnąć ci ją z przed nosa, dlatego uważam, że powinieneś jej wyznać to. Jeśli nic do ciebie nie poczuje, to powie nie, a jeśli coś zaiskrzy to powie tak. Nier przejmowałabym się tym, że wasza przyjaźń na tym ucierpi. Znacie się dosyć długo, więc wydaje mi się, że nic jej nie zniszczy.
-Dzięki siostra. Jesteś super.
-Wiem.-przechwalała się. Po chwili pożegnałem się z siostrą i udałem się do swojego pokoju na mały odpoczynek.

*Oczami Rydel*

    A więc mój braciszek jest zakochany po uszy w Laurze, Przewidziałam, że tak będzie, więc wcale mnie to nie dziwi. mam nadzieję, że się między nimi ułoży, a teraz już lepiej zasypiam, bo jutro będę naprawdę zmęczona.

*Oczami Laury*

    Przebudziłam się z rana. Założyłam szlafrok i udałam się w stronę toalety. Szybkim ruchem wzięłam poranny prysznic i załatwiłam potrzeby fizjologiczne. Następnie udałam się do pokoju w celu zrobienia sobie makijażu i nowej stylizacji na dzisiejszy dzień, po czym zeszłam na dół na śniadanie.
-Hej.-powiedziałam już jedzącym rodzicom.-Gdzie Van?-zapytałam.
-Hej.-odpowiedzieli.
-Van jeszcze śpi. Dzisiaj ma dopiero na trzecią lekcję, więc wczoraj nas uprzedziła, by jej nie przeszkadzać i nie budzić.-odpowiedziała moja mama.
-Aha. Co na śniadanko?-zapytałam patrząc i wyszukując czegoś dobrego na rodzinnym stole.
-Co chcesz. Jakoś ja ani twój tata nie mieliśmy sił po wczorajszym dniu na zrobienie dzisiejszego śniadania, więc jakiego porannego posiłku nie ma, ale w lodówce jest mleko, dużo dodatków do bułki, świeżo kupionych, ale jeśli masz ochotę na coś lekkiego, to zrób sobie dziecko jakąś sałatkę owocową lub warzywną, co wolisz po prostu.
-Widzę duży wybór, ale małą chęć do pracy.
-Jakoś sobie musisz poradzić.-zaśmiał się mój tata.-A teraz jeśli pozwolicie, lecę na ważne spotkanie. Wrócę wieczorem. Pa kochanie.-pocałował w policzek swoją żonę.-Pa skarbie.-ucałował mnie w czoło i wyszedł z domu.
-Mamo, a ty dzisiaj masz wolne?-zapytałam kończąc już śniadanie.
-Nie do końca. Zaraz powinnam wychodzić, ale tak mało czasu ostatnio razem z wami spędzałam, że do pracy wybieram się dopiero po południu. Jak na pech wracam grubo po północy, ale tak to już jest.-mówiła widocznie nie zadowolona z zaistniałych decyzji.-Ale co tam. Nie będę ci tu przynudzać. Za chwilę pewnie musisz iść, ale do tego czasu opowiedz co tam w szkole, jak ci idzie, co z przesłuchaniem.-po tych słowach wyrzuciłam z siebie tę nazbieraną wiedzę informacji.-masz fantastycznych przyjaciół. Cieszę się, że ich masz, pewnie ty też.-no raczej tak, pomyślałam sobie.-No dobra, zbieraj się już. Ja tu pozmywam, a ty leć do szkoły. Kolejnym razem sobie porozmawiamy, mam nadzieję, że trochę dłużej.
-Ja też. Pa.-powiedziałam wychodząc z domu.
-Pa skarbie.-odpowiedziała z kuchni.
    Idąc tak zamyślona, nie wiedząc nawet, dotarłam pod dany budynek. Szybko wyciągnęłam książki z szafki i ruszyłam na lekcję. Miałam jeszcze 10 minut, więc w spokoju oczekiwałam przyjścia mojej załogi. Po chwili tu dotarli. Przywitaliśmy się. Teraz już mogliśmy tylko czekać na Rossa. Nagle przypomniałam sobie, że gdzieś zgubiłam naszyjnik, który był moją jedyną wartościową pamiątką po mamie. Nie chcąc wciągać w to przyjaciół, poinformowałam ich, że zapomniałam jednej książki z szafki i już się oddalając wybiegłam ze szkoły w poszukiwaniu zguby.

*Oczami Rossa*

    Poranne czynności zleciały, "jak z bicz mak zasiał". Szybko zjadłem śniadanie. Wychodząc mrugnęłam do Rydel, dziękując za wczorajszą rozmowę i wyszedłem z domu. Oczywiście nie obyło się bez kraksy, bo coś, a raczej ktoś stanął mi na drodze. Mówiąc dosłowniej tą osobą był mój brat Riker.
-Idziesz już?-zapytał.
-Tak.-odpowiedziałem pośpiesznie.-A co, chcesz mnie odprowadzić.-zaśmiałem się.
-Odprowadzić to nie, ale porozmawiać to tak. Wiesz muszę się ciebie czegoś poradzić, ale nie chciałem robić tego w domu, więc po prostu czekałem, aż wyjdziesz. To co, pomożesz?-zapytał.
-Zależy o co chodzi, ale już nie przedłużając, opowiadaj.-poganiałem go, zamykając furtkę, kierując się w stronę szkoły.
-Chodzi o to, że na wykładach poznałem jedną dość interesującą mnie dziewczynę. Próbowałem z nią jakoś porozmawiać, ale jakoś mi to nie wychodzi. Stając przed nią gadam jakieś głupoty i tyle. Ona się tylko śmieje. Nie wiem czy to dobrze, ale co mam zrobić? Tu właśnie pada pytanie na które mam nadzieję udzielisz mi odpowiedzi. Bardzo mi się ona podoba, więc mam nadzieję, że swoim doświadczeniem mi pomożesz.
-A o kogo chodzi, jeśli można wiedzieć-zapytałem ciekawy. Pierwszy raz widziałem, że Riker był w coś, aż tak bardzo zaangażowany. Musiał być zakochany po uszy w tej dziewczynie. Szczerze, to nie chciało mi się niańczyć mojego brata, no ale z drugiej strony on zawsze mi pomagał, więc odpowiedź na to pytanie była rzekomo łatwa i prosta.
    -Nie znasz jej, ale jest to najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałem. Nazywa się Lindsay Menuol i więcej o nie nic nie wiem, bo jak na razie nie udało nam się wspólnie przeprowadzić jakiejś sensownej rozmowy, wić ponaglam pytanie, pomożesz?
-Jasne braciszku.-odpowiedziałem zwieńczając rozmowę.

*Oczami Laury*

    Byłam w drodze prowadzącej z powrotem do domu. W pewnej chwili zauważyłam coś złotego, mieniącego się w promieniach słońca. Wiedziałam, że to mój naszyjnik. Podbiegłam pod niego. W tej samej chwili zauważyłam Rossa. Już chciałam się odezwać, lecz od tego pomysłu odwiodło mnie to, o czym rozmawiali.
    -Wiesz, mam już doświadczenie w podrywaniu kobiet. Omiatam je sobie w wokół palca, a później jak mi się znudzą to po prostu zostawiam. Miałem już ich kilka, ale nieważne. Najlepiej by było, gdybyś grał przed nią niedostępnego, tak jak ja. Na przykład dzisiaj pocałowałem nie będę już wymieniał kogo. To było takie magiczne. Zastanawiam się, czy coś z tego będzie, czy to tylko kolejna gra uczuciowa. Na ra zie nie wiem, ale myślę, że spróbuję tę osobę w jakiś sposób wykorzystać w takim celu, że...-dalej już nie mogłam słuchać. Łzy zaczęły mi napływać do oczu. Nie mogłam po sobie pokazać tego, że przegrałam. Odważnie stając na nogach z płaczem wybiegłam z zarośli i przyłożyłam z całej siły w twarz blondynowi.
-Nienawidzę cię!-krzyknęłam i szybko uciekłam, tak, żeby nikt mnie nie dogonił. Nie bolało mnie to, że chce ze mną coś spróbować. Nie kochałam go, więc to nie był ból. Bólem było to, że mój pierwszy poważny pocałunek był z takim dupkiem!

********************************
Ale sobie zrymowałam tytuł rozdziału. Uważam, że jest lepszy niż, to, co zostało tutaj napisane. Sama sobie komplikuje pisanie, bo chyba niepotrzebnie wprowadzam takie zamieszanie, ale już trudno. Tak wyszło.

Czekam na komentarze i wasze opinie.

Na koniec piosenka:
Do napisania!
~~Crystal~~

poniedziałek, 24 marca 2014

Kiedy rozdział?

Nie wiem.
Naprawdę.
Nie mam teraz jakoś zbytnio czasu.
Szkoła i wszystko z nią związane, do tego poprawa pogody, więc nie siedzę cały dzień w domu, a już tym bardziej przed komputerem. Prawdę mówiąc nie ma mnie w domu czasami cały dzień, więc nawet nie mam czasu by coś zacząć. W weekend też jestem zajęta. Rano wstaje i wychodzę ze znajomymi, by wrócić o 20, a o tej godzinie ja nie mam jak pisać.
Musicie czekać.
Mam nadzieję, że w tym tygodniu dodam choć po jednym rozdziale na każdego z blogów.
Żeby nie było smutno, piosenkeczka na koniec:


Bądźcie cierpliwi!
Do napisania!
~~Crystal~~

sobota, 15 marca 2014

15. Przyjaciele to najprawdziwsze skarby. Nie dajmy im odejść. Walczmy o nich do samego końca.

15. Przyjaciele to najprawdziwsze skarby. Nie dajmy im odejść. Walczmy o nich do samego końca.

Obudziłam się jak to zwykle rano z ociężałymi powiekami na oczach. Przeciągnęłam się i wstałam. Podreptałam do łazienki, by załatwić wszystkie fizjologiczne sprawy, po czym bez namysłu wróciłam do pokoju. Usiadłam na kanapę, by po chwili wybrać odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Czy coś dla mnie oznaczał? Sama nie wiem. Miałam występować sama, być odosobniona od innych zupełnie jak jakiś odludek. Nawet idąc w stronę kuchni myślałam, czy aby na pewno dzisiaj na lekcje i mieć na głowie to wszystko. W sumie nie powinnam się nad tym, aż tak zastanawiać, ale każdy może mieć jakiś swój odrębny dylemat. Gdy weszłam do kuchni zastałam tam moją siostrę.
-Hej Van.-powiedziałam podchodząc do lodówki i wyciągając sobie mleko, by następnie nalać je do szklanki. Zrobiłam sobie tosty i usiadłam przy stole zajadając przysmaki.
-Hej.-odpowiedziała po chwili.-Wiesz, cieszę się, że wczoraj wszystko sobie oznajmiłyśmy. Naprawdę trudno by mi teraz było spojrzeć ci w twarz po tych wielu latach rozłąki, więc jeszcze raz ogromnie dziękuje temu szczęściu, które wczoraj dostałam.
-Spoko. Ja też się ogromnie cieszę. To co? Idziemy dzisiaj na miasto?-zapytałam.
-Laura, przecież wiesz, że nie mogę. Mam za dużo dzisiaj napchane w grafik. Ale pojutrze są na to duże szanse. A ty jakie masz na dzisiaj plany?
-Takie jak zwykle.-uśmiechnęłam się.-Szkoła, nauka, próby i powrót z przyjaciółmi do domu.-dopiero teraz jak to powiedziałam, zauważyłam jakie to monotonne i nudne. No bo co ciekawego było w powrocie, nauce i próbach. To nie wyglądało jak nic przyjemnego, tylko jak praca. Nie chciałam się do tego przyznać, ale coś jednak trzeba z tym zrobić. Nie to, że przyjaciele mi nie pasują, czy rodzina, czy moje życie, tylko to co ja tak naprawdę robię nie ma sensu. Nie jestem robotem, by co dzień wykonywać te samą pracę. Powinnam zaszaleć, coś zdziałać. Zraz o czym ty myślisz. Jak coś zaczniesz, to znowu będziesz się bała, nic nie będziesz potrafiła zrobić i będziesz w potwornej pustce. Tak o myśląc Van zniknęła z pomieszczenia i w ogóle z domu. Pewnie pojechała już do szkoły. A no właśnie, która jest godzina?-zerknęłam na zegarek w poszukiwaniu odpowiedzi. Zbliżała się powolnymi krokami ósma. Miałam jeszcze sporo czasu na dotarcie w wyznaczone miejsce, więc mogłam jeszcze poświęcić odrobinę czasu na swój wizerunek. Wreszcie po skończeniu prac wyszłam z domu i ruszyłam w stronę liceum. Po dotarciu na miejsce udałam się w stronę szafek. Wyciągnęłam książki na pierwszą lekcję i udałam się pod klasę. Nagle zauważyłam moje przyjaciółki, które były zadurzone po uszy w swej rozmowie.
-Hej wam.
-O Laura.
-Jesteś.
-Hej.-mówiły jedna za drugą.
-O czym rozmawiacie?-zapytałam.
-A tam plotkujemy.-odpowiedziała Bella.
-O słyszycie te dźwięki dobiegające z tamtej sali.-zauważyła Raini.
-Chodźmy tam.-powiedziała Zen. Miały racje. W sali muzycznej na instrumentach grali chłopcy. Nie skłamie, podobało mi się to. Nie mogłam przejść koło tego obojętnie, ponieważ bardzo lubiłam śpiewać, ale z drugiej strony ta niepewność i strach mnie odrażały.
-Chodźmy.-powiedziała Raini i pobiegła na scenę. To samo uczyniła reszta załogi, prócz oczywiście mnie. Chwyciły za mikrofony i zaczęły się wygłupiać, jednocześnie przepięknie śpiewając.
-Laura chodź do nas.-powiedział Ross.
-Nie.-starałam się jakoś wyplątać z tej sytuacji.
-No dawaj.-mówił dalej.-Patrz jakie to fajne.-podszedł do mnie i podał mi mikrofon. Po chwili podbiegły do mnie Raini i Bella i zaczęły nucić doskonale mi znaną piosenkę. W tej chwili dla mnie zatrzymał się czas. Przypomniałam sobie dzisiejszy ranek. Tę obietnicę, którą sobie złożyłam, to, że będę szalała, że nie będę się poddawać. A co mi tam. Otworzyłam usta, z których wyłoniły się te dźwięki:

They've got all the right friends in all the right places
So yeah, we're going down
They've got all the right moves in the all the right faces
So yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down

Na chwilę muzyka przestała grać. Z uśmiechem na ustach popatrzyłam na moich przyjaciół, który po chwili zszedł mi z twarzy. Na ich minach było widać wielkie, ogromne zaskoczenie. Zdziwiło i zmartwiło mnie to nawet bardzo. Przejęłam się tym.
-Co jest? Czy coś nie tak?-zapytałam.
*Oczami Rossa*
Tak jak inni byłem w szoku. To co właśnie szatynka uczyniła, było fenomenalne, magiczne i urzekające. Zaśpiewała tylko niedługi fragment, zostawiając mnie przy tym takiego bezbronnego. Co ja miałem odpowiedzieć. Nie było fair oczywiście zostawiać Lau w takiej niepewności, ale swoim wykonaniem musiała nam dać trochę czasu na ochłonięcie.
-Chodzi o to.-zaczęła Raini.-Że jak wcześniej, czyli kilkanaście lat temu cię słyszałam, to ty śpiewałaś normalnie, tak jak inni ludzie, którzy zostali obdarzeni tym darem. Teraz zupełnie inaczej wyglądał twój występ. Laura to było piękne.-mówiła wzruszona.
-Ta piosenka nie jest smutna.-zauważyła Laura.-Więc czemu płaczesz.
-Tu nie chodzi o piosenkę.-wtrąciłem się.-Tu chodzi o twój głos. Wsłuchując się w niego czułem uczucie, które nigdy we mnie jeszcze nie gościło. Pełny uznanie masz w moich oczach.
-Dzwonek.-powiedziała chyba uradowana Bella. Cieszyła się nie z tego, że właśnie zaczynają się lekcje, tylko z tego, że jakoś wyjdzie z tej całej sytuacji bez wzroku szatynki. Wychodząc wszyscy jej gratulowali, mówili ciepłe słowa i wychodzili szepcząc sobie do uszów jakieś tam ciekawostki. Po chwili zostałem tylko ja i Lau.
-Laura, trochę mi głupio o to pytać, ale moglibyśmy dzisiaj razem poćwiczyć. Naprawdę bardzo cię proszę?-zapytałem z nadzieją w głosie.
-Jasne, ale zależy co?-odpowiedziała pytaniem.
-Coś związanego z muzyką.-po tych słowach szatynka się trochę zaniepokoiła. Widać było gołym okiem, że nie chciała jeszcze się, aż tak otwierać.-Spokojnie jakoś sobie poradzimy. Chodźmy na zajęcia.-jak powiedziałem, tak zrobiliśmy.
*Oczami Laury*
Lekcje minęły dosyć szybko. Dziwiło mnie tylko to, że na każdej przerwie było słychać muzykę, śpiew, jakby ktoś to wcześniej zaplanował. Za każdym razem chciałam coś zaśpiewać, ale niestety ogromnie się starając, nie powtórzył się już dzisiejszy występ tuż przed lekcjami. Teraz nastąpiła właśnie ta niepewność. Otóż już za chwilę miałam mieć próbę, o czym dowiedziałam się na poprzedniej przerwie od panny Stacy, która poinformowała mnie, że dzisiaj to ja wystąpię jako pierwsza (osobno oczywiście). Po chwili byłam już w sali. Było pusto, po za nauczycielkami. Zdziwił mnie fakt, że kotara była zasłonięta. Ciekawe.-pomyślałam. Cóż to za metody dzisiaj będą testowane.
-Laura jesteś.-zaczęła panna Stacy.-Dzisiaj będziemy pracować nad twoją pewnością na scenie.-mówiła z uśmiechem na ustach. Chyba coś kombinowała.-Za chwilę udasz się za zasłonę i zaczniesz śpiewać ten utwór-podała mi kartkę z nutami i tekstem.
-Na pianinie.
-Tak.-oznajmiła pani Clarson.-Ale nie bój się. Będziesz jakby w swoim świecie. Z każdej strony będzie jakaś ściana, która przepuszczać będzie do nas głos i dźwięk, ale my ani ty nas nie będziemy się widzieć. Mam nadzieję, że to ci pomoże.
-Mogę spróbować.
-Świetnie.-zaczęła panna Stacy.-W takim razie idź na scenę i zacznij śpiewać oraz grać.-posłusznie wykonałam polecenie. Weszłam na wyższy stopień i zauważyłam przepiękny fortepian. Uśmiechnęłam się. Zasiadłam na nim, by po chwili zacząć grać, by w każdej sekundzie dodawać wypisane na białym papierze słowa, słowa wcześniej zaśpiewanego tylko refrenu, piosenki:

All the right friends in all the right places
So yeah, we're going down
They've got all the right moves in all the right faces
So yeah, we're going down

Let's paint the picture of a perfect place
They've got it better than what anyone's told you
They'll be the King of Hearts, and you're the Queen of Spades
Then we'll fight for you like we were your soldiers

I know we've got it good
But they've got it made
And the grass is getting greener each day
I know things are looking up
But soon they'll take us down
Before anybody's knowing our name.

They've got all the right friends in all the right places
So yeah, we're going down
They've got all the right moves in the all the right faces
So yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down
They said, everybody knows, everybody knows where we're going
Yeah, we're going down

Skończyłam, a moim uszom dał się we znaki aplauz. Mnóstwo oklasków, braw, było słychać nawet płacz, ale nie taki zwyczajny smutek, tylko łzy szczęścia. Ale zaraz. Na scenie są tylko dwie panie, prawda?
A co jeśli... A może... Nie... Nie możliwe?-mówiłam po cichu z przerwami sama do siebie.-Nie może być, a jednak, tylko czy teraz wyjrzeć za kotarę. Odważyć się na to? Spróbować.-bałam się zobaczyć te oczy, które się tam znajdowały. Fakt faktem osób tam musiało być sporo, bo brawa było słychać jeszcze i jeszcze, jakby im nie było końca. No dobra. Wygrali. Wyjdę. Wstałam z krzesła i odsłoniłam swoją postać na tle wszystkich znajdujących się tutaj oczu danych osób. Zachwiałam się na chwilę, bo prze de mną był naprawdę grom ludzi.
-Dziękuje.-powiedziałam i szybo zbiegłam na dół.
-Laura wielki szacunek. Talent posiadasz ty dziecko ogromny. Na dzisiaj już dosyć możesz iść do domu. Jutro myślę, że po dzisiejszym przełomie wystąpisz z innymi, a teraz możesz udać się do przyjaciół, od nich dowiesz się więcej.-uściskała mnie i pobiegła jak nastolatka z pełnią życia do swojej towarzyszki, by razem się cieszyć i skakać. Dziwne, zdecydowanie dziwne. Odwróciłam głowę i po chwili zauważyłam kątem oka grupkę znajomych.
-To wasz pomysł?-zapytałam.
-Tak. Zgadza się.-odpowiedzieli chórem.
-Nasz, ale dokładniej Rossa.-dodała po chwili Raini. Tak stojąc to łapałam gratulację od wszystkich tutaj zgromadzonych. Później razem z przyjaciółmi, którym z tych wszystkich emocji, próbę odwołano udałam się do parku. Tam trwały negocjacje, przetargi i tak dalej. Pod koniec dnia powoli rozstawaliśmy się przed pójściem do domu.
-To co, idziemy.-zapytał Ross.
-No chodźmy.
-Nie będziesz się bała śpiewać.
-Nie, dzięki tobie nie. Wiesz dziękuje ci za to, co dla mnie zrobiłeś. Jesteś pierwszą osobą, która tak dla mnie się poświęciła.-mówiłam wzruszona. Oczywiście mój przyjaciel to zauważył i mnie przytulił. Po chwili razem udaliśmy się do domu, pochłonięciu rozmową między sobą.
*Oczami Ashley*
Cholera jasna. Nienawidzę jej. Może i zabrała mi rolę, ale ten występ to już była zniewaga.
-Wiecie, nie wiedziałam, że jest aż tak dobra.-powiedziała Van.
-Przymknij się.-odpowiedziałam jej szybko.-Nie pozwolę sobie na to, by ktoś taki, kto wcześniej w ogóle w tej szkole nie istniał dopuścił się upokorzenia mnie na oczach wszystkich. Premiera spektaklu już za miesiąc, więc nie mamy zbytnio czasu na działanie.
-Co chcesz zrobić?-zapytał Zac.
-Jeszcze nie wiem, ale będzie to coś okropnego. Na razie będziecie, bo ja nie ich śledzić, podsłuchiwać ich rozmowy. Mam nadzieję, że z tych sytuacji uda nam się wyciągnąć jakieś wnioski co do tej sprawy.
-A jeśli nie?-zapytała Chelsea.
-W tedy zobaczymy co dalej z tą sytuacją zrobimy. To wszystko. Możecie się rozejść. Chem teraz zostać sama.
*Oczami Laury*
Dotarliśmy do domu. Wzięliśmy sobie coś na zagryzkę i udaliśmy się do mojego pokoju.
-Laura muszę przyznać. Twój dom jest przepiękny.
-Masz taki sam. Różni się tylko wystrojem. Po za tym dom, to nie wszystko, liczy się też panująca w nim atmosfera.-zauważyłam.-To co śpiewamy na początek.
-Może to.-powiedział i zasiadł do fortepianu.

Baby I think I've lost my mind
Feels like you crashed into my life
I keep on losing track of time
I'm so messed up
Yeah
I'm so messed up

I can't remember what I did tonight
Or even yesterday
Like dude, where's my car?
Excuse me, what's my name?
Someone gave me these clothes
I can't remember who
My mind's a total blank
But I just can't
Forget About You
Forget About You

To jedna z piosenek mojego zespołu.
-R5.-powiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Tak. Wiesz, masz piękny uśmiech.-po tych słowach mocno się zarumieniłam.-Nie przejmuj się tym tak bardzo. To tylko komplement.
-Dobra, teraz ja.-powiedziałam i zaczęłam śpiewać.

Right from the start, you were a thief,
You stole my heart and
I your willing victim
I let you see the parts of me
That weren’t all that pretty.
And with every touch
You fixed them.
Now, you’ve been talking in your sleep
Oh oh, things you never say to me
Oh oh, tell me that you’ve had enough
Of out Love, our Love.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars,
It’s been written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent we can learn to love again.

W tym właśnie momencie dalszą część zaczął śpiewać Ross:

I’m sorry I don’t understand where
All of these is coming from.
I thought that we were fine,
(Oh, we had everything)
Your head is running wild again
My dear, we still have everything
And it’s all in your mind.
(Yeah, but this is happenin’)
You’ve been having real bad dreams
Oh oh, used to lie so close to me
Oh oh, there’s nothing more than empty sheets
Between our love , our love
Ooooh, our love, our love.

Czasami się tu włączałam. Nie ukrywam, nieźle razem śpiewaliśmy. To było cudowne. A tu już razem.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent we can learn to love again.
Oh, I never stopped
It’s still written in the scars on my heart
You’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Oh, tear ducts and rust
I’ll fix it for us
We’re collecting dust,
But our love’s enough.
You’re holding it in,
You’re pouring a drink
No, nothing is as bad as it seems.
We’ll come clean!!

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars
It’s still written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Just give me a reason,
Just a little bit’s enough
Just a second, we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.
Oh, it’s in the stars
It’s still written in the scars on our hearts
We’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Ooh, we can learn to love again
Ooh, we can learn to love again
Oh, that we’re not broken
Just bent and we can learn to love again.

Po skończeniu śpieanego tekstu na chwilę spojrzeliśmy sobie w oczy. Nie wiem jak to opiać, ale powoli zbliżała nas do siebie jakaś więź. Jakbyśmy mieli w ustach magnesy, które ciągnęły nas do siebie. Po chwili byliśmy już przed sobą. Naszą twarz dzieliły jakieś 2 centymetry, może nawet mniej. Czułam oddech blondyna. Byłam jak zahipnotyzowana. Patrzyłam się w jego brązowe oczy. Nie mogłam przestać, nie portafiłam. Po chwili blondyn złapał mnie w talli, przysunął do sibie i namiętnie pocałował. Tak trfając w pocałunku byliśmy ze sobą zetknięci. To było magical love.

****************************
Troszkę z opóźnieniem dodaje rozdział, ale wiecie. Nauka i szkoła oddalały mnie z każdym dniem od komputera, więc trudno było mi znaleźć czas na napisanie rozdziału. Ale już jest, to chyba najważniejsze.

Podobał wam się dzisiejszy odcinek A&A. Szkoda, że jeden został pomijony. Cieszę się jednak, bo trzeci sezon już 5 kwietnia.

Czekam na komentarze. Pamiętajcie, że im ich więcej, tym rozdział będzie szybciej. To motywacja.

Na koniec pioseneczka.




Do napisania!
~~Crystal~~



wtorek, 4 marca 2014

14.Z cieniem szansy nie można wierzyć w cuda. Nadzieja zawsze pomaga, ale nie jest najlepsza jeśli chodzi o trudne decyzje. Pojednania smak jest dobry, a zawarta w nim miłość jeszcze lepsza.

14.Z cieniem szansy nie można wierzyć w cuda. Nadzieja zawsze pomaga, ale nie jest najlepsza jeśli chodzi o trudne decyzje. Pojednania smak jest dobry, a zawarta w nim miłość jeszcze lepsza.
Nie mogłam przecież tak po prostu stchórzyć. Chciałam zostać muzykiem, więc w moim przypadku niedopuszczalne było poddać się bez walki. Po chwilowym namyśle wpadłam na rewelacyjny pomysł. Udałam zemdlenie i usunęłam się na Ziemię. Nie było to może za mądre w moim wykonaniu, ale dało to pożądany efekt.
-Laura nic ci nie jest?-pytali z niepokojem po kolei podając mi wodę do picia.
-Zaniepokoiłaś nas trochę.-powiedział Ross. Czuć było lekką troskę w jego głosie. Było to dziwne, ale najwyraźniej tak musiało być.
-Może pojedziemy do lekarza.-wtrącił się Robert.
-To dobry pomysł.-stwierdzili grupą i już chcieli dzwonić, lecz im przerwałam.
-W porządku. Nie martwcie się o mnie. To było chwilowe zasłabnięcia. Troszkę mnie głowa zabolała i tyle. Będę musiała po prostu odpocząć i tyle.
-No dobra.-zgodzili się i ruszyliśmy z powrotem do domu. Szłam z przemyśleniami, wiedząc że jutro czekają nas próby. Pewnie zdziwi ich to, że mnie tam nie będzie, ale co mam zrobić. Nie da się tego zmienić. Z zamysłu wyrwała mnie Raini i odciągnęła troszeczkę na bok.
-Laura jestem twoją przyjaciółką, więc nie myśl że nie zauważyłam tej całej scenki z zasłabnięciem.-mówiła dosyć cicho, by nikt nas nie usłyszał.-Musisz powiedzieć mi prawdę, jako swojej najlepszej przyjaciółce. Pamiętaj, że nie możemy się okłamywać. W końcu szczerość to podstawa najlepszej przyjaźni.-miała wiele racji w każdym wypowiedzianym słowie. Musiałam jej powiedzieć, a z resztą i tak bym tego długo nie przetrzymała. Byłam straszną "papugą" i wszystko mówiłam, nawet największe sekrety.
-Bałam się zaśpiewać.
-Jakoś na przesłuchaniach nie było tego widać.-zauważyła, a ja spojrzałam w stronę rozmawiającej grupy.
-To było coś innego.
-Co masz na myśli.-zapytała.
-W tamtym momencie czułam, że nikt mnie nie widzi, że jestem tam sama, a sala jest pusta. To dodawało mi skrzydeł. Można powiedzieć, że na te parę minut zapomniałam się i zaczęłam śpiewać. Widziałam przyszłość, słyszałam okrzyki, ale co najważniejsze nikogo nie widziałam i to sprawiało mi dużą radość. Po skończonym występie trochę się przeraziłam, bo zobaczyłam obie kobiety, ale słyszałam ich okrzyki, ten aplauz, ten pisk. Byłam prze szczęśliwa. Natomiast w tej sytuacji czułam dyskomfort i paniczny lęk, który dzisiaj ponownie mnie ogarnął. Nie miej, a może raczej miejcie mi tego za złe. Nie jestem przyzwyczajona do takich prób, wyzwań. Boję się i tyle. Dostałam główną rolę w tym przedstawieniu za ogromny talent, jednak lęk nie pozwala mi na ten występ. Powiem ci tylko tyle, że na razie będę miała osobne próby.-powiedziałam zapłakana i odbiegłam z tam tond tak szybko, że nawet moja przyjaciółka nie zdążyła zareagować.
*Oczami Raini*
Stałam chwilę "jak słup soli". Chyba za bardzo nie dosłyszałam tego, bo to co zostało przed chwilą tu powiedziane było dosyć intensywne i niezaplanowane. Czułam się potwornie z tego powodu, że zmusiłam do tego wyznania szatynkę. Byłam potworem? Niekoniecznie. Po chwili moi przyjaciele zauważyli, że Laura gdzieś zniknęła, a ja stoję jak wryta w kamień i zagłębiam się w przemyśleniach.
-Raini.-zaczął Ross.-Gdzie jest Laura?-zapytał rozglądając się. Ni i masz babo. W kopałaś się i to ostro. Jak z tego wybrnąć. Nie wiem. Postanowiłam zachowywać się na początku dziwacznie, co w moim przypadku nigdy nie wychodziło mi na dobre i tym razem na moje nieszczęście było tak samo.
-Poszła do... skl... lodzia... zawróciła do szkoły, bo powiedziała, że czegoś zapomniała.-ze śmieszkiem na ustach było mi do twarzy. Odgarnęłam włosy i rzuciłam pytanie.-Gdybyście mogli wybierać pomiędzy ogniem, a wodą, co byście zjedli?-dopiero po chwili zauważyłam jaką głupotę wypaplałam. Będzie mi się to penie już przypominać przez całe życie.-pomyślałam. Przyjaciele zaczęli się śmiać, w sumie nie dziwiło mnie to. Dołączyłam do nich.
-Raini nie zmieniaj tematu.-odparła Bella.-Wkręcasz nas i to na maksa. Znam cię już całkiem całkiem i wiem, że Laura tam nie zawróciła.-powiedziała pewnie, sensownie, a mnie zatykając.
-Ale pytanie fajne.-zaśmiał się ponownie Calum.
-No mów, bo zaczynam się niepokoić. Odeszłaś z nią na bok. Co było dalej?-w tym momencie pękłam. Jeśli Laura była "papugą" to ja byłam czymś 100 razy gorszym. Sekrety wypowiadałam już po ich usłyszeniu, więc każda tajna informacja nie była dla mnie. Opowiedziałam tę całą zaistniałą sytuację, czyli słowo po słowie i odsapnęłam zmęczona całą tą "awanturą".
-Podejrzewałam tę opcję.-zakwestionowała Zendaya.
-Ta, ja też.-uznała Debby.-Jednak nie chciałam w to wnikać i po prostu odpuściłam.
-Tak samo zrobiłam.-przytakiwała jej Zendaya.-Wiesz musimy kiedyś na ten temat porozmawiać.
-Oczywiście.-zrobiłam "dzióbek" i się zaśmiałam.
-No dobra.-zaczął Ross- Wy tu śmiechy, śmiechy, a my nadal nie wiemy co robić.
-Nie mogę uwierzyć, że Laura obdarzona tak wielkim talentem boi się tylu rzeczy.-mówił Roshon. Nie ukrywajmy. Wszyscy doskonale wiedzieliśmy jakie możliwości może posiadać Laura. To, że nigdy nie słyszeliśmy jak śpiewa (no może po za mną w dzieciństwie), nie oznaczało, że po jej głosie nie byliśmy w stanie odgadnąć jej wielkiego talentu.
-Wiecie co.-zaczął Ross.-Mam pomysł.-powiedział ze śmieszkiem na ustach. Już widać było, że dzień będzie bardzo pracowity, co dla mnie nie było wcale tak dobre, ale dla przyjaźni byłam gotowa na wszystko.
-Jaki?-zapytaliśmy zaciekawieni.
-Otóż wiemy, że Laura będzie występować bez nas na próbach.-kiwnęliśmy twierdząco głową.-Wiemy też, że poczuła się źle po zaistniałe tutaj nie dawno sytuacji.-przytakiwaliśmy mu.-Jutro z samego rana zrobimy "Dzień pełen wrażeń dla Laury". Nie będziemy jej przepraszać. Nic z tych rzeczy. Zamiast zachęcać ją siłami, zachęcimy ją pomysłem, którego celem będzie nasz jak by to powiedzieć: "Instrumentalny pokaz talentu i wokalne zamiłowanie".
-Ciekawa nazwa.-uznała Bella.
-Gdy Laura pojawi się jutro w szkole, zaczniemy przedstawienie. Niech każdy z was przyniesie jakiś instrument, lecz jak mu się nie uda to po prostu niech sobie zaplanuje jak będzie okazywał dźwięki. Nie wiem: tupotem, klaskaniem, uderzaniem czymś o szafkę, skakaniem, czym kol wiek. Do tego niech każdy zacznie coś nucić, śpiewać, ale tylko w pobliżu Laura. Wiemy, że jest nieśmiała, więc najlepszym rozwiązaniem na te sytuacje będzie zmuszenie psychiczne do tego. Jak zobaczy to, co sprawia jej radość i uśmiech na ustach, to z chęcią się przyłączy. Nie będziemy jej zapraszać, sama z własnej woli do nas będzie musiała dołączyć. Do tego porozmawiamy z panną Stacy o występie Laury i mam nadzieję, że coś uda nam się wspólnie razem ustalić i tym sposobem Laura nie wiedząc o tym ilu nas jest na sali wystąpi.-skończył monolog.
-Świetny pomysł.-gratulowali mu.
-Oklaski potem, teraz działanie. Nie zapominajcie, że panna Stacy może już być w domu. Choćby szybko do szkoły.-powiedziała i ruszyła, a my za nią, jak taka "grupa pościgowa". Niby oschła, tylko grupa, nic nie warta, ale łączyła nas wielka, wielka przyjaźń.
*Oczami Laury*
Wróciłam do domu. Na szczęście przestałam płakać. Szubko pobiegłam na górę, by żaden z domowników nie widział zaczerwionych oczu i tym samym nie zadawał zbędnych pytań. Ogarnęłam make - up i zeszłam na dół w celu zrobienia sobie czegoś do zjedzenia. Po skończonym posiłku, wyczerpana ochlap-łam na kanapie i włączyłam pierwszy lepszy film. Po niedługiej chwili do domu wróciła prze szczęśliwa Vanessa. Dumna, dobra, ale często zapominająca siostra.-pomyślałam.
-Vann.-zaczęłam niepewnie.-Możemy porozmawiać?zapytałam z nadzieją w głosie.
-O Laura.-nie wiedziałam, że jesteś.-Hej! Jasna za chwilę do ciebie przyjdę tylko najpierw wrzucę coś na ząb, bo jestem strasznie głodna. Szybkim krokiem ruszyła do kuchni i na pół godziny ślad po niej zaginął. Weszła do salonu i usiadła na kanapie stawiając wcześniej zabraną z kuchni tacę, a na niej przekąski i dwie szklanki soku.
-Może ja zacznę.-powiedziała sięgając po paluszka.-Wiem, że przez ostatnie lata nie miałyśmy zbyt dobrego kontaktu, głównie przeze mnie, więc z całego serca cię za to przepraszam.-zaszokowała mnie jej wypowiedź. Nie sądziłam, że kiedyś może się przejąć wcześniej nie odbieranymi w ogóle porozumieniami.-Mamy teraz na tyle dużo czasu, więc wszystko nadrobimy, a już ja postaram się byśmy od dzisiaj tego czasu dla siebie miały trochę więcej.
-Dzięki.-zacytowałam ten wyraz, który był pełen uznania i podziwu. Nie będę opisywać jak wyglądała nasza rozmowa od samego początku. Dużo tu było do nadrabiania. Czas zleciał nam niemiłosiernie, aż do wieczora. Dopiero teraz w tej chwili mogłam się z nią podzielić dzisiejszą sytuacją. Opowiedziałam jej krótko o tej niesamowitej przygodzie. Van wiedziała na co mnie stać, więc wcale jej nie dziwiło, że dostałam główną rolę.
-Co do twojej decyzji, to ma pewne wątpliwości. Myślę, że powinnaś jednak wystąpić razem z grupą. Pamiętaj, że im dłużej będziesz to odkładać na później, tym bardziej będziesz się bała, a twój lęk i tak nie zniknie. Laura walcz o swoje! Bądź odważna, ambitna, jak to kiedyś opowiadała nam mama! Znacz coś w tym społeczeństwie! Nie daj o sobie tak łatwo zapomnieć! Pokaż swoje siły, na co cię tak naprawdę stać! Udowodnij że jesteś nie tylko przepiękną, ale za to równie utalentowaną dziewczyną! Stań na wysokości zadania i wygraj! Wiem, że potrafisz!-krzyczała, a mnie z każdym zdaniem coraz bardziej motywowała.
-Masz rację!.-krzyknęłam.-Od dzisiaj będę walczyć o swoje życie o swój udział w tej "grze", o swój talent i o to, bym zawsze była gotowa na wszystko. Bardzo ci dziękuje. Twoje słowa mnie bardzo zmotywowały.-powiedziałam ze łzami w oczach i wtuliłam się w moją ukochaną siostrę.
-Teraz czas na moje problemy.
-To ty jakieś masz?-zapytałam.
-No tak jak każdy człowiek.
-No dobra mów.
-Wiesz, niedługo przylatuje do nas moja dawna przyjaciółka Katie. Pamiętasz ją?-kiwnęłam twierdząco głową.-No właśnie, dawno jej nie widziałam i nie mam zielonego pojęcia jaki będzie efekt naszego spotkania po tak wielu latach.-mówiła zmartwiona. Pamiętam doskonale ich przyjaźń. Były prawie nierozłączne.  Wszędzie razem chodziły: na imprezy, na zakupy, ubierały się prawie tak samo, kochały to samo, były jak dwie krople wody. Jednak rodzina Katie musiała wyjechać i tym sposobem nasza przyjaciółka opuściła kraj i wyjechała. Oczywiście sprzeciwiła się decyzji rodziców, lecz co ona mogła. Niepełnoletnia wcześniej, teraz już młoda kobieta ze swoimi planami na życie.
-Nie możesz się tak zamartwiać.-zauważyłam.-Bądź na tym spotkaniu sobą. Nie przejmuj się niczym, tym co było wcześniej. Niech liczy się dla ciebie teraz tylko to, co jest tu i teraz. Przypomnij sobie, co mi kiedyś mówiłaś, że "stara przyjaźń nigdy nie rdzewieje", że przetrwa wszystko nawet największe próby. Nie zapominaj też, że jesteś w nowym miejscu i masz horyzont możliwości.-mówiłam pełna entuzjazmu, a brunetce robiło się lżej na sercu.-Na tym spotkaniu musisz być przede wszystkim sobą i to się będzie liczyć!.-krzyknęłam z ogniem w oczach jak bym miała za chwilę stanąć do walki na ringu.
-Wiesz co Laura. Cieszę się, że mam tak wspaniałą siostrę. Z tobą moje życie nabiera sensu. Szkoda, że wcześniej tak nie było, ale jak mówiłaś w tej chwili liczy się tylko to, co jest tu i teraz.-zakończyła nasz wspólny dialog, po czym wpadłyśmy sobie w ramiona i się mocno przytuliliśmy. W tym momencie między nami panowała "siostrzana miłość". Zmęczone, wykąpałyśmy się w takiej kolejności, w jakiej pojawiłyśmy się w domu, załatwiłyśmy potrzebne sprawy, oglądnęliśmy film i udałyśmy się na błogi odpoczynek. W między czasie dostałyśmy sms, że rodzice wrócą dzisiaj wyjątkowo później, bo aż po północy.
*W tym samym czasie u Rossa*
Pobiegliśmy do szkoły. Mieliśmy szczęście. Panna Stacy i pani Clarson jeszcze były w budynku. Równym krokiem weszliśmy do sali muzycznej, gdzie się znajdowały i wspólnie przedstawiliśmy jej nasz wspólny plan dotyczący szatynki. One tylko przytakiwały i zatwierdzały, ale widać było także, że ogromnie się cieszyły.
-Rewelacja, rewelacja.-powtórzyła jeszcze raz panna Stacy.-Widzę, że tak samo jak my mocno martwicie się o naszą kochaną Laurę. Naprawdę miło mi to słyszeć. Jutro włączamy nasz plan w życie. Miejmy nadzieję, że się uda.
-A ja mam pytanie?-zapytała z podniesionym okiem pani Clarson.-Kto jest autorem tego pomysłu.
-Ross.-odpowiedzieli zgodnie chórem. Tego się można było chyba po nich spodziewać.
-Aha! No dobrze, do wiedzenia.-odpowiedziała i odeszła gdzieś na bok, już coś ustalając (pewnie co do spektaklu) pani Clarson.
-No dobra.-zacząłem.-Wracajmy do domów.
-O tak!-ucieszyła się Raini.-Wiecie, nogi mi już odpadają i ledwie na nich stoję. Spojrzeliśmy na nią z podniesionym okiem, po czym wybuchnęliśmy głębokim śmiechem i ruszyliśmy do naszych domów na odpoczynek przed jutrzejszym dniem.

***********************************
Długi, pewnie was to cieszy, co nie?
Jak tam u was? U mnie nic nadzwyczajnego. Sprawdziany, kartkówki, sprawdzimy, kartkówki i tak codziennie. Zastanawiam się, czy kiedyś dadzą nam odpocząć w gimbie.

Co do rozdziału, to jestem pozytywnie zadowolona. Pisałam na chybił trafił, czyli szybko i z każdym słowem, które wpadało mi do głowy. Starałam się unikać powtórzeń.

Co do komentarzy, to nie jestem zadowolona z ich liczby. Jeśli chcecie nexta, to niech zacznie się jakaś motywacja z waszej strony. Inaczej kolejnego rozdziału szybko nie zobaczycie. Każdy kto to przeczyta niech zostawi po sobie ślad w postaci komentarza (mam nadzieję, że będzie ich sporo :)(:

Na koniec pioseneczka:



Do napisania!
~~Crystal~~

Ps. Zapraszam do brania udziału w konkursie!!!

piątek, 28 lutego 2014

Informacje o czymś i o niczym... + konkurs

Na początek dziękuje za tak ogromną liczbę wejść.
Nie sądziłam, że tyle kiedyś będę miała na jakimkolwiek z moich blogów.
Cieszy mnie też, że odwiedza mnie coraz więcej krajów.

Uwierzcie mi, to naprawdę mobilizuje, ale nie oznacza, że nie zostawienie po sobie komentarza daje możliwość otrzymania kolejnego rozdziału.

Co do tego bloga, to sama nie wiem.
Wiecie, że nie lubię blogów, w których nic się nie dzieje (jeśli nie wiedzieliście, to teraz wiecie).
Ten blog właśnie do takich należy.
Pisanie tutaj posta idzie szybko, ale pisząc nie mam odczucia tego co piszę.

Długo myślałam tutaj nad jakimś dramatem, ale na razie nic nie mogę sobie wymyślić.
Oznacza to, że jeszcze sobie poczekacie na niego.
Ale mniejsza z tym.

Nie będę już przynudzać.
Co do rozdziału, to pewnie się pojawi we wtorek albo środę.
Zależy kiedy znajdę czas.

A teraz przechodzę do spraw "nie blogowych".

Najpierw konkurs:
Wygrana - specjalne opowiadanie (z dramatem oczywiście)

Pytania:
1. Kiedy R5 wystąpiło w Polsce?
2.Jakie słowa potrafi ross powiedzieć po polsku?
3.Jak nazywa się fil, w którym obecnie mamy zobaczyć Laurę Marano?
4.Ulubiony kolor Rossa?
5.Jakie jest ulubione słowo Rossa?
6.Ulubiony cukierek Rossa?
7.Jaka jest szczęśliwa liczba Rossa?
8.Jakie jest ulubione zwierzę Rossa?
9.Jak nazywa się gitara Rossa?
10.Jaką pizze lubi najbardziej jeść?
11.Ile ma wzrostu?
12.Ile ma rodzeństwa?
13.Jak ma na drugie imię?
14.Od którego roku życia gra w siatkówkę?
15.Jak nazywa się jego ulubiony zespół?
16.Gdzie się urodził?
17.Kim jest tata Rossa?
18.Jak nazywa się ich pierwsza debiutancka płyta?
19.Czy posiada dziewczynę?
I ostatnie (najtrudniejsze)
20.Jaką rolę pełni w moim opowiadaniu.

Na odpowiedzi czekam do 16 marca.
Odpowiedzi wysyłać na moją pocztę:
foxodfriends@gmail.com

~~Crystal~~

wtorek, 25 lutego 2014

13.Dzień może być cudowny od samego rana, wymarzona rola potrafi jeszcze bardziej go usatysfakcjonować, jednak dylemat i problem na koniec dnia potrafi wszystko zepsuć i sprawić, że "wszystko co piękne, traci swój sens".

13.Dzień może być cudowny od samego rana, wymarzona rola potrafi jeszcze bardziej go usatysfakcjonować, jednak dylemat i problem na koniec dnia potrafi wszystko zepsuć i sprawić, że "wszystko co piękne, traci swój sens".
Obudziłam się wcześnie rano. Nie mogłam się przecież spóźnić do szkoły. Nie tego dnia.-powtarzałam w sobie w myślach. Zeszłam na dół i udałam się w stronę kuchni. Dobiegał z tam tond bardzo przyjemny zapach świeżości i smacznego jedzenia. W kuchni zastałam Penny.
-Dzień dobry.-powiedziałam.
-Dzień dobry skarbie.-odpowiedziała zaskoczona.-A co ty dzisiaj tak wcześnie stałaś. Odkąd pamiętam, to nigdy nie byłaś porannym ptaszkiem.-zapytała z zaciekawieniem.
-Zgadza się, ale dzisiaj jest bardzo wyjątkowy dzień w moim życiu. Dzisiaj mają być ogłoszone wyniku przesłuchań do spektaklu.-odpowiedziałam z entuzjazmem.
-Aha! Spektaklu mówisz. Wiesz, za swoich czasów uwielbiałam brać w nich udział. Za każdym razem byłam podekscytowana.-mówiła szykując śniadanie.-Pamiętam jakby to było wczoraj. Ja w białej sukni wirowałam na scenie jak biały anioł, a wszystkie oczy na sali były wgapione w moje przepiękne ruchy, prawie jak u baletnicy doskonałej.-mówiła z rozkoszą.-Tańczyłam, bawiłam się tą grą, ale koniec był najcudowniejszy. Podszedł do mnie wysoki brunet o pięknych oczach i jeszcze piękniejszym uśmiechu.-po tych słowach wyobrażałam sobie scenę, a wśród nich to, co opowiadała moja mama.-Klęknął prze de mną i chwycił mnie za rękę. Serce podskoczyło mi do gardła, ale za wszelką cenę chciało w nim pozostać. Po kilku minutach wypowiedział te słowa: Krysto Logan Debry, czy dasz mi ten zaszczyt i przyjmiesz na dowód mej miłości do ciebie te o to malutkie pudełeczko oraz prośbę o jeden wspólny, ale mam nadzieję, że romantyczny taniec. Twierdząco kiwnęłam tylko głową, a potem uczyniłam to, co zostało mi nakazane w scenariuszu. Była to dla mnie cudowna chwila. Pełna wielu wrażeń i doznań, ale niestety nie było szczęśliwego zakończenia, tylko dramat.
-I co dalej.-zapytałam prosto w twarz. Chciałam bardzo poznać zakończenie tej historii.-Mamo, proszę mów.
-No dobrze, skoro tak bardzo chcesz. Do sali wkroczył człowiek, człowiek ubrany na czarno, w ręku trzymający pistolet. Bez wahania pociągnął za spust i zabił mego ukochanego księcia. Mnie z żalu serce pękło i nic już nie dodając upadłam na scenę i dołączyłam do mego partnera. Taki właśnie był koniec tej historii.-zakończyła i zaczęła podawać poranny posiłek.
-Aż nie chce mi się wierzyć, że brałaś kiedyś udział w takiej sztuce. W twoich słowach wszystko wydawało się takie realne. Dlaczego nigdy mi tego nie opowiedziałaś.
-Przyznaj, że nigdy nie pytałaś.-zauważyła.-Ale mniejsza z tym. Mam nadzieję, że dostaniesz swoją wymarzoną rolę. Trzymam za ciebie kciuki i mam nadzieję, że zaprosisz mnie na ten występ.
-Oczywiście, "masz to jak w banku".-rozpromieniona wyszłam z kuchni i poszłam zawołać resztę domowników. Po jakimś czasie wszyscy już siedzieli na miejscach. Śmiechu i wygłupów nie było końca. Musiałam przyznać, że był to chyba zapowiadający się dla mnie najlepszy dzień życia.
-Wszystko pyszne kochanie.-mówił mój ojciec.-Jednak dzisiaj bardziej jestem zadowolony z tej atmosfery panującej przy naszym rodzinnym stole. Oby było tak zawsze. A teraz niestety muszę was pożegnać i jechać do pracy.-powiedział i ucałował wszystkie "panie" na pożegnanie.-Pa.-powiedział wychodząc.
-Ja też się już zbieram.-wyskoczyła nagle moja mama. Pa pa.
-Pa.-odpowiedziałyśmy razem z Vanessą.
Z dobrym humorem umyłam naczynia i poszłam na górę się obrać. Bez mniejszego namysłu wybrałam zestaw ciuchów odpowiedni na dzisiejszy dzień i z historią opowiedzianą mi prze matkę udałam się w stronę szkoły. Po drodze spotkałam Raini i Debby.
-Jesteście zdenerwowane.-zapytała Debby.-Ja ogromnie. Całą noc nie mogłam spać bojąc się, że nie dostanę tej już nie wymarzonej, ale jakiejkolwiek roli.-mówiła z zaniepokojeniem.
-Nie martw się.-zagadałam.-Będzie co ma być. Sama mówiłaś, że zostałaś pochwalona, a po za tym nie ma co się niepokoić, bo jak mówią "chwytaj dzień, to znaczy carpe diem".
-Masz rację.-zakwestionowała Raini.-Ale muszę przyznać, że podziwiam się za taką żelazną posturę. Zawsze się bałaś, a dziś wyglądasz na najodważniejszą. Pewnie ktoś lub coś musiało ci to uświadomić.
-Masz rację, ktoś mi to uświadomił, a nawet dwa takie ktosie, ale nie będziemy już do tego wracać. Choćby lepiej szybciej, bo się jeszcze spóźnimy.-jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Po paru minutach byłyśmy pod szkołą. Udałyśmy się w stronę naszych szafek. Po chwili podeszła do nas Ashley se swoją paczką.
-Słyszałam, że jesteście zainteresowane rolami w przedstawieniu.-zapytała jak to zawsze podejrzliwie.
-Tak, ale tobie nic do tego.-odpowiedziała Raini. Na pierwszy rzut oka było, że ona jak i Debby, bądź każdy, po za mną jej nie lubił. Nie to, że ja ją lubiłam, tylko nie znałam jej tak dobrze jak oni. Wiedziałam, że jest zła, ale nie oceniłabym jej tak szybko.
-Wyluzuj.-wypowiedziała Vanessa.
-Na twoim miejscu nie liczyłabym na rolę.-zwróciła się do nas Chelsea.
-Tak samo jak ja na twoim. Idźcie z tond, bo nie mam zamiaru was oglądać!krzyknęła Debby.
--Sama się z tond wynoś.-powiedział Zack.-Zresztą ofiary i przegrańce powinny się trzymać razem tam gdzieś w zakątku, bo tutaj rządzą celebryci, więc bierzcie kroki za pas i won. Już moje przyjaciółki chciały im coś odpowiedzieć, jednak ja je uprzedziłam.
-Chodźmy z tond. Lepiej nie denerwujmy się dzisiaj.-odpowiedziałam na ich bezczelność i pociągnęłam swoje przyjaciółki w jedną stronę.
-Dobrze robisz.-wrzasnęła blondyna.-Po za tym takie śmiecie nadają się tylko do sprzątania.-zakończyła i w śmiech swej bandy odeszła z pola naszego widzenia.
-Laura dlaczego nas odciągnęłaś. Jeszcze chwili i dałabym jej w pysk!-Mówiła rozzłoszczona Raini.
-Nikt nie będzie mnie obrażał.-zakwestionowała Debby.
Uspokójcie się. Nie warto tracić na nich siły. Olejcie ich.-mówiłam jednak czułam się urażona. Bądź, co bądź, ale w końcu mnie obrazili.
-Masz rację.-odetchnęła Raini.-Chodźmy lepiej do sali głównej. Za chwilę pojawi się ogłoszenie wyników.-zakończyłyśmy rozmowę i poszłyśmy w ustalone miejsce. Byli już tam nasi przyjaciele.
-Cześć wam.-powiedział Ross.
-Zdenerwowani.-zapytał jak to zwykle ze śmieszkiem na ustach Robert.
-Co jest.-słowa te wypowiedziała zaniepokojona Bella.
-Nic, tylko z samego rana spotkałyśmy tych pacanów. Wnerwili mnie i to ostro.-odpowiedziała Raini.
-Wiecie co.-wtrąciła się Zendaya.-Przydałaby się im jakaś nauczka. Ale nie dzisiaj albo przynajmniej nie w tej chwili.
-Proszę wszystkich o uwagę i zajęcie miejsc.-zabrzmiał głośny głos pani Clarson.-Za chwilę poznacie nasz werdykt. Bardzo proszę o wystąpienie na scenę panny Stacy oraz dyrektora naszego liceum.
-Dziękuje.-po sali rozszedł się głos panny Stacy.-Nie było łatwo, zwłaszcza, że w naszej szkole znajduje się dużo talentów, ale wybraliśmy tą czołówkę. Jak wiecie, nie będzie to zwykły scenariusz "Titanica", tylko specjalnie napisana jego wersja prze ze mnie i panią Clarson. Dzisiaj o 16 wybrani zapoznają się dokładnie z jego treścią, a teraz wyniki.-zakończyła, by wziąć głębszy oddech. Serce podskoczyło mi do gardła. Czułam, że poci mi się ciało i bałam się, że z nerwów nie wytrzymam tej całej presji.
-Główną rolę żeńską dostaje... Laura Marano.-po wypowiedzianych słowach krzyknęłam z zachwytu, a przyjaciele zaczęli mnie przytulać jak i gratulować. Tylko na końcu sali zabrzmiał głos zdenerwowanej blondyny.
-Co! Ona!-krzyczała rozzłoszczona.-Ja miałam ją dostać!
-Proszę się uspokoić.-warknęła pani Clarson.-Inaczej zostanie pani wyprowadzona.
-No i co z tego. Ja gwiazda tego liceum przegrywam z nią. Zobaczycie.-powiedziała po krótkiej chwili.-Zapłacicie mi za to.-wkurzona wyszła z sali, a za nią od razu pobiegły jej koleżanki.
-Przepraszamy za ten wybryk.-powiedziała zdumiona panna Stacy.-Natomiast główną rolę męską dostaje po wielu godzinach mozolnego poszukiwania... Ross Lynch.-wypowiedziane słowa nie trafiły do nas za pierwszym razem, ponieważ wciąż byliśmy w szoku po moim sukcesie. Zgadza się. Moi przyjaciele umieli razem ze mną cieszyć się z tej chwili. Oczywiście znowu cieszyliśmy się jak szaleni. Reszta już do mnie wcale nie docierała. Dowiedziałam się tylko tego, że wszyscy moi przyjaciele dostali jakąś rolę. Niestety nie obeszło się też bez rozczarowań dla nas. "Zła paczka" także weźmie udział w tym przedstawieniu. Była to chyba najgorsza informacja, jaka dzisiaj mogła nam się obić o uszy! Podekscytowani i zaskoczeni opuściliśmy salę i udaliśmy się na lekcje, które minęły bez żadnych problemów. Ashley nie było na żadnej lekcji, ponieważ musiała penie się pozbierać po tej wielkiej przegranej. Po lekcjach wszyscy razem udaliśmy się do parku. Zasiedliśmy na ławce i zaczęliśmy miłą pogawędkę.
-Naprawdę jestem miło zaskoczona. Muszę to przyznać.-powiedziała Bella.-Nic już chyba miłego mnie dzisiaj nie spotka.
-Skąd wiesz. Ja od samego rana jestem pełna optymizmu.-powiedziała Zendaya.
-Aja odniosę się do poprzednich słów Laury i po prostu przy nich zostanę.-gadała Debby.
-Nie zaskoczyło mnie, że Ross dostał główną rolę. W końcu jest przecież the best i potrafi dobrze śpiewać.-powiedziała Raini.-Nie wiedziałam jednak, że ty Laura mogłaś ich tak urzec swoim śpiewem.-zwróciła się do mnie.- Nie proszę, ale rozkazuję ci coś nam zaśpiewać. Mamy chyba prawą wiedzieć jaką masz skalę głosu.
-No nie wiem. Chyba dalej czuje jakiś lęk.-odpowiedziałam.
-Jakoś na castingu nie było tego po tobie widać, ani słyszeć.-zauważył Calum.
-Laura, on ma rację.-powiedział Ross.-Zaśpiewaj nam coś, jeśli chcesz możemy ci dać doping. Wszyscy razem: Laura! Laura! Laura!
No i co ja miałam zrobić.-myślałam. Doskonale pamiętałam rozmowę z panną Stacy i panią Clarson o tym, że nie jestem jeszcze gotowa. Nie mogłam przecież w tej chwili powiedzieć nie, bo mogło ich by to urazić, ale z drugiej strony nie byłam jeszcze gotowa na taki występ przed nimi. Miałam poważny dylemat i trudną do podjęcia decyzje?

*********************************
Hej wam! I jak tam? Pogoda dopisuje? Macie jakiś śnieg? U mnie niestety nie ma, ale nie narzekam, bo świeci słońce i przynajmniej jest ciepło.
Rozdział wyszedł całkiem, całkiem.
Czekam na wasze opinie, pamiętaj:
Czytasz=Komentujesz
Komentujesz=Mobilizujesz
Mobilizujesz=Dostajesz nowy rozdział
Pozdro - Crystal