4.Dlaczego on mi się tak przygląda?
*Oczami Rossa*
Właśnie dojechaliśmy do Las Vegas.Byłem strasznie szczęśliwy,ponieważ kochałem to miasto.Chciałbym tu zostać,więcej niż dzień,ale nie mogłem,bo przecież niedługo zaczyna się nowy rok szkolny.Nie cierpiałem szkoły,a to dlatego,że lekcje były zawsze długie i nudne.Rozejrzeliśmy się wokół i postanowiliśmy,że każdy pójdzie tam,gdzie chce.Ja i Rydel poszliśmy do wesołego miasteczka.Ryland pobiegł na boisko,a Riker,El. i Rocky udali się do kina.Naprawdę zdziwiło mnie to.W L.A,jest przecież mnóstwo kin,a tu w Las Vegas jesteśmy tylko raz w miesiącu.Jak dla mnie powinni wykorzystać ten czas nieco inaczej,ale to już ich sprawa.Właśnie doszliśmy do wesołego miasteczka.Rydel zaproponowała,by najpierw pójść na kolejkę górską.Ja oczywiście zgodziłem się,a to dlatego,że nie miałem innego wyboru.Jeździliśmy na kolejce przez ponad 2 godziny!Następnie udaliśmy się na lody.Rydel wzięła truskawkowe,a ja czekoladowe.Udaliśmy się spacerkiem do centrum Las Vegas.
*Oczami Raini*
Właśnie z Calumem sprawdziliśmy wszystkie hotele w L.A.[co w cale nie było ciekawym zajęciem] i okazało się,że Laura w żadnym z nich nie nocowała!Byliśmy bardzo zmartwieni,ponieważ baliśmy się,że
Laurze mogło się coś stać.Jednak zachowaliśmy zimną krew i postanowiliśmy szukać dalej.Po kilku godzinnym szukaniu Calum wpadł na świetny pomysł.
-Słuchaj Raini,a może Laura w cale nie przenocowała tej nocy w L.A., tylko gdzie indziej.-powiedział.
-W sumie masz rację.-odpowiedziałam.-Tak,to jest bardzo prawdopodobne.Kiedyś moja mama opowiadała mi,jak w L.A.wpadła do metra i została wywieziona gdzieś na koniec świata.
-Czyli gdzie?-zapytał rudowłosy.
-Do las Vegas.-odpowiedziałam.
-Czyli Laura też może być w Las Vegas.-powiedział rudowłosy..
-Myślisz,że to jest prawda.-zapytałam.
-Tak,uważam,że to jest prawda.-odpowiedział Calum.
-No to co,jedziemy do Las Vegas.-zapytałam.
-No nie wiem.-odpowiedział.-Myślę jednak,że powinniśmy to sprawdzić.
-Która godzina.-zapytałam.
-Dochodzi 13.00.-odpowiedział.
-No to spotkajmy się za pół godziny na przystanku i pojedziemy do Las Vegas.-powiedziałam.
-Ok.
Udałam się do domu i zaczęłam się przygotowywać do podróży.Byłam strasznie ciekawa,czy Laura jest w Las Vegas.Szybko i sprawnie się ubrałam oraz umalowałam.Wreszcie spakowana i przygotowana,wyszłam z domu i udałam się na przystanek autobusowy.Widziałam,że Calum już tam czekał,więc do niego podbiegłam.Zobaczyłam,że nie był przygotowany do podróży,co mnie bardzo zdziwiło.Pomyślałam sobie,że może chciał mi coś powiedzieć ważnego.Jednak nie była to dobra nowina.
-Raini.-powiedział.-Jest mi strasznie przykro,ale nie mogę pojechać.
-Co!Czemu?Dlaczego?.-odpowiedziałam z wściekłością.
-A to dlatego,że przyjechała babcia w odwiedziny i muszę z nią być.-powiedział.
-No to powiedz jej czy tam swoim rodzicom,że dzisiaj nie możesz,a jutro spędzisz z nią cały dzień.-odpowiedziałam.
-Nie mogę.
-Dlaczego!-zapytałam z jeszcze większą furią.
-Uspokój się,to ci powiem.-odpowiedział.
Musiałam chwilę ochłonąć,by słuchać dalej tej historii,ale nadal gdzieś w głębi duszy byłam wściekła.Przecież Laura była naszą przyjaciółką!Powinien im odmówić i lecieć jej szukać.Ciekawie jak on by się poczuł,gdyby był teraz na jej miejscu.
-No dobra,już ochłonęłam.-powiedziałam.
-No to zacznę opowiadać.-odpowiedział.-Babcia przyjechała do nie wczoraj.Powiedziała,że zostaje na tydzień,ale dzisiaj zmieniła swoje plany.Jutro wyjeżdża i poprosiła mnie o to,bym z nią spędził ten dzień.Nie miałem serca jej odmówić,więc się zgodziłem.Znasz moją babcię.Pamiętasz jak przyjechała do mnie w tamtym roku.
-Pamiętam.-odpowiedziałam.
-Poprosiła cię wtedy o to byś została jeszcze godzinkę,a ty co wtedy zrobiłaś.-zapytał.
-Zgodziłam się.-odpowiedziałam trochę skołowana.
-No widzisz.-powiedziałem.-Laura ma pewnie jeszcze pieniądze i wytrzyma jeszcze jeden dzień w Las Vegas.
-Jeśli tam jest,to tak.-odpowiedziałam.
-Dobra muszę lecieć.-powiedziałem.-Spotkajmy się tu na przystanku jutro o 8.Pojedziemy wtedy do Las Vegas szukać Laury.Zgadzasz się.-zapytał.
-No,zgadzam się.To do jutra.-powiedziałam.
-Do jutra.-powiedział Calum.
Wróciłam do domu i zasnęłam.Śniły mi się wszystkie miłe chwile,spędzone z Laurą.
*Oczami Rossa*
Właśnie doszliśmy do centrum Las Vegas.Rydel zachciało się do toalety,więc postanowiłem,by poszła znaleźć jakąś toaletę,a ja w tym czasie pójdę i poczekam na nią przy fontannie.Zgodziła się i pobiegła szukać jakiejś toalety.Ja udałem się najpierw do kawiarni.Kupiłem sobie cappucino i poszedłem usiąść przy fontannie.Zobaczyłem ładną,zgrabną i piękną dziewczynę,którą zacząłem znienadzka obserwować.Pisała coś w zeszycie.Zacząłem się jej przyglądać z jeszcze większym zaciekawieniem.W pewnym momencie zauważyła to,a ja szybko odwróciłem się w drugą stronę.Gdy już przestała się patrzeć,wróciłem do tego co robiłem przed chwilą.
*Oczami Laury*
Siedziałam i pisałam piosenkę,aż tu nagle zauważyłam,że przygląda mi się pewien przystojny blondyn.Próbowałam nie zwracać na to uwagi,ale nie mogłam się powstrzymać.Blondyn mnie rozpraszał i przez niego nie mogłam się skupić nad tym co właśnie w tej chwili robiłam.Wstałam i udałam się w stronę hotelu,w którym wcześniej nocowałam.
*Oczami Rossa*
Zauważyłem,że brunetka wstała i zaczęła się oddalać.Spodobała mi się,więc postanowiłem,że ją dogonię i z nią zagadam.
-Cześć jestem Ross,a ty?-zapytałem.
-Jestem Laura.-odpowiedziałam,bez żadnego entuzjazmu.W sumie to chciałabym,żeby ta rozmowa się już skończyła,ale postanowiłam ją kontynuować.Sama nie wiem dlaczego.Może dlatego,że bardzo byłam ciekawa co wyniknie z tej rozmowy albo dlatego,że był bardzo przystojny.
-Dlaczego odeszłaś z tam tond.-zapytałem.-Przestraszyłaś się mnie.
-Nie,tylko przez ciebie nie mogłam się skupić,ale to już mniejsza z tym.-odpowiedziałam.-Dlaczego ze mną rozmawiasz.-zapytałam.
-Bo mi się spodobałaś.-odpowiedziałem.-Moja siostra mówi:Jak ktoś ci się podoba,to próbuj z nim nawiązać kontakt,bo inaczej już go nigdy nie zobaczysz.
-Serio,spodobałam ci się.-zapytałam.
-Tak.-odpowiedziałem.-Skąd jesteś.-zapytałem.
-Jestem z Londynu,ale obecnie mieszkam w L.A.-odpowiedziałam.-Ale dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy,przecież nawet się nie znamy.Może byś mi się chociaż przedstawił.-zapytałam.
-Oczywiście,więc nazywam się Ross Lynch.Gram w zespole R5.-odpowiedział.-Kojarzysz go.-zapytał.
-Nie.Przykro mi,ale nie jestem waszą fanką.-odpowiedziałam.-Możesz już odejść.
-Ale dlaczego?Bardzo mnie tym ucieszyłaś.Jednak naprawdę wiedziałem,że nie jesteś moją fanką.-powiedziałem
-A niby jakim cudem to wiedziałeś.-zapytałam z zaciekawieniem.
-Bo jak na mnie spojrzałaś,to było zero reakcji.Moja fanka rozpoznała by mnie w 3 sekundy,a ty po 10 minutowym patrzeniu nic nie robiłaś.-odpowiedziałem.
-Co masz na myśli.-zapytałam.
-To,że nie chciałaś ode mnie żadnych autografów ani nie robiłaś mi zdjęć ze sobą,-odpowiedziałem.-Co tutaj robisz,jak jesteś z L.A.-zapytałem.
-Szczerze,to zgubiłam się.-odpowiedziałam.
-Serio,a jak.-zapytałem.
-Ale nie będziesz się śmiał.-zapytałam.
-Nie będę się śmiał.Obiecuję.-odpowiedziałem.
-No,więc miałam się spotkać z moją koleżanką Raini w centrum L.A.,ale niestety nie doszło do tego spotkania.Powiedziałam Raini,że tam będę na czas,ale skłamałam.Mam straszny problem z orientacją w terenie.Wsiadłam do metra i pojechałam do centrum,lecz zamiast dojechać do centrum dojechałam tutaj i tak tu tkwię.-powiedziałam ledwo co łapiąc oddech.
-A dlaczego nie zadzwoniłaś po taksówkę lub nie pojechałaś metrem.-zapytałem.
-Nie mam przy sobie telefonu,metrem nie chciałam jechać po bałam się,że pojadę dalej niż jestem do tej pory,no i wczoraj musiałam nocować w hotelu.-odpowiedziałam.
-Aha...,a w hotelu nie było telefonu.-zapytałem.
-To była śmieszna sytuacja.-odpowiedziałam.-Owszem był,tylko prąd wysiadł i już mi się na nic nie przydał.
-Czyli chcesz wrócić.-zapytałem.
-Tak!!!-krzyknęłam.-No to pożyczysz mi telefon,bym mogła zadzwonić po taksówkę.-zapytałam,a w moich oczach pojawiły się pierwsze jak do tej pory oznaki szczęścia.
-Nie,nie pożyczę ci.-odpowiedział Ross.
-Jak to!!!-krzyknęłam,a do oczu zaczęły mi napływać łzy.
-Spokojnie,Laura uspokój się.-powiedział śmiejąc się Ross.
-Jak mam być spokojna.Tkwię tu już od nie całych dwóch dni i mam być spokojna.-odpowiedziałam.
-Przepraszam,jak cię uraziłem,ale nie dałaś mi dokończyć.Nie pożyczę ci telefonu,bo chcę ci zaproponować byś pojechała z nami.-odpowiedział.
-Z nami,a o kogo chodzi.-zapytałam.
-Jestem tu z moją rodziną.-odpowiedział.
-Aha.
-No to zgadzasz się.-zapytałem.
-Oczywiście,że tak.Nie lubię być sama i nie zamierzam tu więcej siedzieć.-odpowiedziałam.-No to co,wracamy do domu.-zapytałam.
-Jeszcze nie.Jest dopiero 15,więc jeszcze musimy tu wytrzymać 7 godzin.No to będziesz mi towarzyszyć.-zapytałem.
-Tak,a mam inny wybór.-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Masz bardzo ładny uśmiech.-powiedziałem.
-Dzięki,tylko nie zacznij mnie tu przez przypadek podrywać.-odpowiedziałam.
-Spokojnie nie zacznę,ponieważ nie powinno się zaczynać znajomości od podrywu.-powiedziałem.-O właśnie moja siostra przyszła,więc chodźmy do niej.
-Ok.
-Ross znalazłam toaletę...,a kto to jest?.-zapytała z zaciekawieniem Rydel.-Czyżbyś już znalazł sobie dziewczynę.Nie ma mnie przez pół godziny,a tu już szukasz towarzystwa.
-Nie.To jest Laura.Laura to jest Rydel.Rydel to jest Laura.-powiedział Ross.
-Bardzo miło mi cię poznać.-powiedziała Rydel.
-Dzięki i na wzajem.-odpowiedziałam Rydel.
-Laura jest z L.A.,czyli z tam tond co my.-powiedział Ross.
-Więc co tu robi.-zapytała z ciekawości Rydel.
-Zgubiła się i chce wrócić do domu,więc zaproponowałem jej,by wróciła z nami.Przecież będziemy wracać.To co zgadzasz się.Jeśli ty się zgodzisz to myślę,że rodzice też się zgodzą,więc zgadzasz się.-zapytał
Ross.
-No pewnie,że się zgadzam.Mogę powiedzieć szczerze,że już cię Laura polubiłam i myślę,że znajdziemy wspólne tematy do rozmów.
-Dzięki,miło mi to słyszeć.Też myślę,że znajdziemy wspólne tematy do rozmów.-odpowiedziałam.
-No to co idziesz poznać resztę naszej rodziny.-zapytała Rydel.
-To wy macie jeszcze rodzeństwo.-zapytałam z zaciekawieniem.
-Tak,mamy jeszcze troje braci i jest tu jeszcze z nami przyjaciel rodziny.-odpowiedział Ross.
-Z miłą chęcią ich poznam.-powiedziałam.
-No to chodźmy.-powiedziała Rydel.
*Oczami Laury*
Ruszyliśmy w stronę,w którą mnie prowadzili Ross i Rydel.Wreszcie dotarliśmy na miejsce.
-Cześć wszystkim.-krzyknęli razem Ross i Rydel.-Poznajcie Laurę.
-Cześć Laura-odparli jako pierwsi Rocky i Ratliff.Widać,że im się już Laura spodobała.
-Cześć Laura.-odparł Riker z takim samym zamiarem jak Rocky i Ratliff.
-Cześć Laura.-odparł Ryland.Widać tylko on zachował się naturalnie.
-Posłuchajcie.Pierwsza Laura.To jest mój tato Mark,mama Stormie,bracia od lewej Ryland,Riker,Rocky,a to przyjaciel rodziny Elington Ratliff.
-Cześć,miło mi was poznać.-powiedziałam
-Nam też jest bardzo miło ciebie poznać.-odpowiedziała Stormie.
-Laura jest z tam tond co my,więc zaproponowałem jej,a ona się zgodziła,że pojedzie z nami.Czy może?-zapytał z proszącą miną pieska Ross.
-Oczywiście,że może tylko najpierw wytłumacz nam tę całą sytuację.-odpowiedział Mark.
Ross zaczął im opowiadać wszystko ze szczegółami.Każdy ze członków rodziny coraz bardziej wsłuchiwał się w każde słowo,jakie Ross wypowiadał.
-Trochę była smutna,ta historia,ale najważniejsze,że się dobrze skończyło.-odpowiedziała Stormie.-Tak więc dzieci pakujcie się,bo za chwilę wracamy do L.A.
-Dobrze mamo.-odpowiedzieli wszyscy chórem.
Gdy wszyscy poszli się pakować do mnie podeszła Stormie i zapytała:
-Chcesz się czegoś napić lub coś zjeść Laura.
-Nie,dziękuje.-odpowiedziałam.Ucieszyło nie to,że ktoś obcy,kto mnie przecież prawie nie zna,tak się o mnie troszczy.Było to naprawdę przyjemne.-pomyślałam.
-Spokojnie,za chwilę wszyscy się spakują.-powiedziała Stormie.-Ross to wspaniały chłopak,więc jestem przekonana,że zaproponuje ci,że cię odprowadzi do domu.
Wszyscy zeszli spakowani i już byliśmy w drodze do L.A.Podczas całej podróży wszyscy mnie wypytywali o wszystko,a ja z miłą chęcią odpowiadałam na te pytania.Dojechaliśmy i tak jak mówiła Stormie,Ross zaproponował,że mnie odprowadzi do domu.To bardzo miło,że mi to zaproponował.Szliśmy i rozmawialiśmy o sobie.Wreszcie doszliśmy do mojego domu.I się pożegnaliśmy.Ross mnie przytulił i zaproponował,byśmy się jutro spotkali.Dał mi adres swojego domu i zaczął się oddalać.Ja tylko uśmiechnęłam się do niego,a on odwzajemnił mój uśmiech.Weszłam do domu i opowiedziałam moim rodzicom mniej więcej całą prawdę.Byłam wykończona,więc szybko się umyłam,ubrałam w piżamę i położyłam spać.Postanowiłam,że jutro zadzwonię do Raini i jej wszystko opowiem.
*****************************************
No i kolejny rozdział.Miałam dzisiaj wenę,więc napisałam i dodałam.Myślę,że się podoba.Musicie jeszcze poczekać parę rozdziałów,zanim wreszcie pojawi się reszta bohaterów.Bądźcie cierpliwi,bo kolejny rozdział już wkrótce!