~Zapowiedź najnowszego rozdziału~

Na razie nie wiem, czy będzie to rozdział, czy konie opowiadania - epilog?

:"-To wszystko już w najnowszym rozdziale-":

Pojawi się na pewno w niedzielę, bądź poniedziałek (23-24.03.2015)

~~Crystal~~

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

18. Pamiętajcie, przyjaźń najważniejsza

* Oczami Rossa *

Wypowiedź Laury totalnie mnie zamurowała. Ja na prawdę myślałem, że między nami może coś zaistnieć, że będziemy razem, ale ona najwyraźniej tego nie chciała, tylko dlaczego, przecież wcześniej świetnie się dogadywaliśmy, byliśmy ze sobą szczerzy i całkowicie otwarci. Każde znało drugiego, a teraz wychodzi na to, że jednak nic przez ten czas nie wskóraliśmy, skoro trzeba w tej chwili podjąć tak ważną decyzję.
- Lau. - powiedziałem po krótkim namyśle. - Ja nie chcę... - nie dane mi było dokończyć, gdyż szatynka zabrała mi głos.
- Ross, powiedziałam. Albo przyjaciele, albo w ogóle. Wybór należy do ciebie.
- Na prawdę nie chcę wybierać tych opcji, no ale trudno, nie dajesz mi innego wyboru. Skoro nie chcesz spróbować, to ja nie chcę mieć z tobą nic więcej wspólnego niż dalszą współpracę. - powiedziałem ze smutkiem w oczach.
- Co masz na myśli? - niepewnie zapytała.
- To, że nie możemy się dalej przyjaźnić. Skoro ty stawiłaś taki warunek, to ja stawiam taki. Współpraca i partnerowanie, nic więcej.
- Takiej odpowiedzi, przyznam się szczerze, nie spodziewałam, ale to twój wybór i masz pełne prawo go tutaj zaingerować. Zgadzam się, chociaż z bólem, bo liczyłam na przyjaźń. No cóż, było, minęło, zakończone dzieło.
- Zrozum, nie mogę znieść widoku, że ty będziesz z kimś innym, a ja będę mógł się tylko bezczynnie patrzeć i podziwiać jak moja wielka miłość odchodzi.
- Wielka? Nie przesadzasz troszeczkę. Znamy się tak mało, a ty już zrobiłeś plany na przyszłość. - zażartowała sobie.
- Widzę, że ciebie to bawi, ale mnie już nie do końca. Pierwszy raz się zaangażowałem i pierwszy raz dostałem kosza. Wiesz co, miałaś rację. Tacy jak ja powinni zostać kawalerami i do końca podrywać panienki, bo nigdy nie zaznają miłości, ponieważ zawsze będą traktowani jak wyrzutki i rasowi podrywacze. Dzięki, że mi to oznajmiłaś, możesz być z siebie zadowolona. - powiedziałem i odbiegłem jak najdalej od szatynki. Nie chciałem jej już oglądać, nigdy więcej. Już nie jesteśmy przyjaciółmi, tylko zwyczajnymi nastolatkami chodzącymi do tego samego liceum. Jednak i tak przyznam szczerze, zabolało mnie to, bo ktoś komu zaufałem, może i jedynej bliskiej memu sercu osobie, porzucił mnie i olał, nie licząc się ze mną i z moimi uczuciami. Po wszystkich się tego spodziewałem, ale nie po Laurze. Teraz wiem, że to co opowiadał o niej Calum tylko w części było prawdą, bo ona wydaję się, że wszystkich nas oszukała, by pozyskać to, co osiągnąć zamierzała. Nie myśląc już dalej, poszedłem przed siebie.

* Oczami Ashley *

- Ha, ha, ha, ha ha. - cieszyłam się jak głupia. - Mam już wszystko czego mi trzeba. Mój plan już wkrótce wejdzie w decydując fazę, a ja na zawsze pogrożę tę frajerkę, która odebrała mi rolę na zabłyśnięcie w tej szkole. - wypowiedziałam złowieszczo następujące sowa.
- A powiesz nam jak ma wyglądać twój plan? - spytała się Van.
- Oh. - oschle wymamrotałam. - Czy ja za każdym razem muszę wam tłumaczyć to samo?
- Nic nam jeszcze nie mówiłaś, na razie tylko sama ze sobą rozmawiasz, a my, pamiętaj, nie będziemy czekać, aż jaśnie pani wyda swój sekret. - zauważyła Chelsea.
- No dobra i tak musimy już przejść do działania, a więc uwaga. - przerwałam, by wziąć głęboki oddech, po czym powiedziałam. - Ross to najpopularniejszy chłopak w szkole. W tej chwili jest w rozsypce, bo tamta głupia odrzuciła jego zaloty, zresztą widzieliście przed chwilą. Naszym zadaniem jest go pozyskać, później namieszamy mu w głowie, czyli każemy resztę jego paczki odciągnąć od Laury, by na nią się obrazili. W ten sposób uzyskamy czyste pole do jej zniszczenia, a ta zapłakana nie będzie miała wsparcia ani pocieszenia, co doprowadzi ją do całkowitego zniszczenia.
- Podoba mi się to, ale żeby w pełni zadziałało trzeba będzie wielu przygotowań, by wszystko zostało ukończone na czas. - powiedział Zack.
- Ja go przeciągnę, a wy zajmijcie się tym, co trzeba zrobić, by ją pogrążyć w rozsypce. Zrozumiano?
- Tak. - odpowiedzieli chórem.
- Do roboty. Rozejść się. - oznajmiłam i pobiegłam w stronę, w którą poszedł Ross.

* Oczami Laury *

Długo myślałam nad tym co Ross mi powiedział. Mnie to zabolało, ale jego chyba bardziej. Przykro mi było z tego powody, ale nik nie mówił, że prawda nie boli. Po za tym trochę krytyki chyba mu nie zaszkodzi. Chwilę tak jeszcze stojąc patrzyłam się w miejsce, gdzie przed chwilą stał blondyn, aż coś w końcu do mnie dotarło, że Ross cały czas coś do mnie czuł, a ja zamiat odwzajemnić to uczucie, po prostu stchórzyłam i zniszczyłam całą naszą przyjaźń. Źle mi z tym i niestety, ale muszę się kogoś w tej sprawie poradzić.
- Laura, gdzie jest Ross? - spytała Raini, ale widząc mój wzrok sama odpowiedziała sobie na to pytanie.
- Nie zadowolił się z wyniku naszej rozmowy. Wybaczcie, ale chyba pójdę do domu. - powiedziałam i odeszłam smutnie krocząc w stronę miejsca zamieszkania.
- Musimy coś zrobić. - stwierdziła Bella.
- Tylko co? Ta dwójka jest tak niezdecydowana, że już nie mogę. Oboje chcą być razem, ale jak przychodzi co do czego, to albo jedno, albo drugie się sprzeciwia i na tym zazwyczaj się kończy. - oznajmiła Zendaya.
- Tak, ale jeśli teraz nie zareagujemy, to oni chyba na zawsze się na siebie obrażą.
- Dowiedzmy się najpierw o co poszło. Dopiero później zaczniemy działać. - powiedziała Debby.
- Zróbmy tak. Niech przeciwna płeć zadziała na przeciwną. Dziewczyny pójdą do Rossa, a chłopaki do Laury, co wy na to? - spytała Raini.
- Jestem za.
- Ja tez.
- To może się udać.
- Ciekawy pomysł.
- Wchodzę w to. - mówili po kolei.
- A więc uzgodnione. Pamiętajcie, przyjaźń najważniejsza. - skończyła Raini. Po chwili wszyscy byli już w drodze do wybranych osób.

* Oczami Rossa *

Szedłem sobie ścieżką dla pieszych, gdy nagle zza rogu wybiegła, hmm, Ashley? Ciekawe co ona tu robiła, w dodatku sama.
- Hej Ross. - powiedziała z tym swoim sztucznym uśmieszkiem na ustach
- Czego chcesz? - chamsko odparłem.
- A co, to ju nawet cześć nie można sobie powiedzieć? - spytała zdziwiona.
- Nie, nie można. Ponaglam pytanie, czego chcesz? - ponownie spytałem.
- Nic, ale co ty taki smutny jesteś? Zazwyczaj wesoły, miły chłopak, a tu taki oschły i markotny. Czy coś się stało?
- Nie twój interes.
- Ross, mnie możesz zaufać. - na te słowa parsknąłem głębokim śmiechem.
- Ty i zaufanie. Ha. Na pewno się dobrze czujesz? Może idź do lekarza, bo boję się ciebie. - odpowiedziałem żartobliwie.
- No ale o co ci chodzi, ja chciałam ci tylko pomóc, bo wyglądałeś na smutnego, ale jeśli tego nie chcesz, to do widzenia. - powiedziała i już zamierzała odchodzić, gdy nagle chwyciłem ją za rękę.
- Przepraszam, ale przed chwilą miała miejsce dla mnie na prawdę smutna sytuacja, z która nie mogę się pogodzić. - słysząc te słowa stanęła i mnie przytuliła.
- Rozumiem, wiele razy miałam przykre i smutne wydarzenia, ale nie dałam się pogrążyć i zawsze stawałam na nogi, podnosiłam się po przegranej. No opowiedz, co się stało?
- No dobra, skoro jesteś jedyną osobą, która może mnie teraz wysłuchać, to chyba skorzystam z twojej propozycji, a więc. - w tej chwili zacząłem opowiadać. - Trochę mi ulżyło, że w końcu to komuś powiedziałem, więc dzięki.
- Nie ma za co. Wiesz, ja wiem że miedzy nami było jak było, ale to nie znaczy, że już zawsze musimy być wrogami. Jeśli chcesz to pomogę ci zapomnieć o Laurze na tyle, byś ponownie spoglądając jej w oczy, nic nie poczuł, zupełnie nic. Co ty na to? - spytała z nadzieją w głosie.
- Przyjmę twoją ofertę. - odpowiedziałem po krótkiej chwili. Fakt faktem, ale blondynka pierwszy raz była miła. Chyba warto jej zaufać, w końcu mogę wyjść z doła, a to duży sukces. - Tylko co chcesz w zamiar. Z doświadczenia wiem, że bezinteresowność to nie jest twoja cecha.
- Tu się z tobą zgodzę. - zaśmialiśmy się. - Za całą okazałą pomoc, chcę tylko jedno - przyjaźń, nic więcej.
- Ok. - oznajmiłem i przytuliłem blondynkę.
- No dobra. Jutro powiem ci co zrobimy, a na razie idź sobie to spokojnie przemyśl i odpocznij, bo przed nami na prawdę dużo roboty. Nara. - powiedziała na zakończenie naszej rozmowy i odeszła z uśmiechem na ustach. Chwilę się tak jeszcze na nią patrząc, odetchnąłem z ulgą i poszedłem w swoją stronę.

* Oczami Ashley *

A nie mówiłam, że jestem perfekcyjną aktorką i nikt nie jest się w stanie ze mną równać. Zawsze wiedziałam, że jestem najlepsza i nic, ale to absolutnie nic tego nie zmieni. Najbardziej pasjonujące jest jednak to, że nie zniszczę tylko Laury, ale też całą tę paczkę. Rossa wykorzystam i może jak nam wyjdzie, zatrzymam przy sobie. Na razie wracam do domu, bo muszę się trochę ogarnąć i przygotować na jutrzejszy dzień.

* Oczami Raini *

Nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą miało tutaj miejsce.
- To niemożliwe, żeby Ross rozmawiał normalnie z tą jędzą. - mówiła chcąc przeczyć Bella, jednak z prawdą nie można było walczyć.
- Sama słyszałaś. - powiedziała Debby.
- Najgorsze jest to, że nie wiemy o czym rozmawiali. Informacje dały nam tylko tyle do myślenia, że ona coś knuje. - zauważyła Zendaya.
- No dobra, ale jak on mógł w ogóle spojrzeć tej zdzirze w oczy. Nie pamięta, co ona kiedyś tu wyczyniała. To był istny horror, a teraz jakby nigdy nic, otwarcie z nią rozmawiał. - oznajmiła Bella.
- Boję się tylko, że Ross się jej wygada. Pamiętajcie, że jak go coś dręczy lub boli, to nie kryje tego w sobie, tylko rzuca na światło. - oznajmiłam.
- Myślicie, że to co planują jest wobec Laury? - spytała Zendaya.
- Ja myślę, że ona wykorzysta tylko Rossa po to, by na nas się zemścić i pogrążyć Laurę, by już ostatecznie wygrać tę wojnę. - odpowiedziała Bella.
- Tak czy siak miejmy się teraz na baczności i uważnie obserwujmy przebieg dalszych wydarzeń. - powiedziałam trochę zdenerwowana.
- Oby to nie było nic poważnego. Ona jest zdolna do wszystkiego. - powiedziała Debby.
- Idziemy za Rossem, czy wracamy? - spytała Zendaya.
- Wracamy. - odpowiedziała Bella. - nie ma co z nim teraz rozmawiać, bo nie sądzę, by nam w jakikolwiek sposób teraz to pomogło.
- Lećmy do chłopaków i ani słowa Laurze, póki nie ustalimy co dalej w tej sprawie począć. - oznajmiłam zwieńczając tym faktem rozmowę.
- Dobra. - zgodnie odpowiedziały. Po chwili ruszyłyśmy do domu Laury, by tam spotkać się z wyznaczonymi osobami.

* Oczami Laury *

Już prawie miałam dotknąć dłonią klamki, gdy nagle ujrzałam chłopaków. Ciekawe, po co oni za mną poszli?
- Hej wam. Czy coś się stało? - spytałam troszeczkę zaniepokojona.
- Nie, nic się nie stało. chcemy tylko porozmawiać. - powiedział Joe.
- Ok, a na jaki temat?
- Już ty dobrze wiesz na jaki. - oznajmił Robert.
- Chłopaki, nie chcę o tym rozmawiać, jasne.
- Takiej odpowiedzi nie przyjmujemy do wiadomości. - stwierdził śmiejąc się Roshon.
- No dobra. Co chcecie wiedzieć? - dodałam po krótkiej chwili.
- Wszystko, szczegół po szczególe. - i tak zasiadając na ławeczce, która była w moim ogrodzie, zaczęłam mówić o tym, co kilka minut przedtem miało miejsce.
- Zrozumcie, ja nie chciałam go urazić. Samo tak wyszło. - powiedziałam z wyrzutami sumienia. - Nie sądziłam, że kogoś takiego jak on, tak bardzo to poruszy.
- Ross, to Ross. Wiele tajemnic jeszcze przed nami ukrywa. Nam też wiele razy sprawił wiele zawodów, ale się do tego przyzwyczailiśmy, bo zawsze w jakiś sposób próbował to naprawić. Może i mu nie wychodziło, ale tym że chciał to naprawić zyskał nasze przebaczenie. - oznajmił Calum.
- Co masz na myśli? - spytałam.
- Chyba to, że jeśli nie będziesz nalegać, ale prosto i szczerze załagodzisz to, on zrozumie i już na pewno nie będzie się gniewał. - wytłumaczył Joe.
- Wow? Dzięki za wsparcie i pomoc. To miłe z waszej strony.
- Daj spokój. Jesteśmy drużyną, więc wspieramy się w trudnych chwilach. Po za tym sądzę, że ty tak samo byś nam pomogła w trudnej chwili. - uśmiechnął się do mnie Robert. Nastała cisza.
- Wiecie, nie spodziewałam się, że to akurat wy za mną przyjdziecie. Pewna byłam, że dziewczyny tu się zjawią, a jednak myliłam się i muszę przyznać, że to bardzo dobry pomysł, by przeciwna płeć zadziałała na przeciwną.
- To pomysł Raini. Czasami jak chce, to coś sensownego wymyśli. - zaśmiał się Calum.
- No to my się zbieramy, a ty wypoczywaj. Jutro w szkole czekamy na uśmiechniętą i pełną optymizmu przyjaciółkę. Zgoda? - spytał Roshon.
- Zgoda. Jeszcze raz dzięki. - powiedziałam kończąc rozmowę i po kolei każdego z nich mocno przytuliłam. - Cieszę się, że was mam. Na prawdę. Dzięki wam rozumiem, że przyjaźń jest najważniejsza i do końca życia, zawsze będzie się liczyć.

***
Dzisiaj rozdział o tej wspaniałej przyjaźni, bez której nasze życie prawdopodobnie straciło by sens. Tylko ona się w tym rozdziale liczyła. Zacieśniała swoje więzi i robiła się silniejsza.

A teraz pytanie:
Mylicie, że wspólnymi siłami nasi bohaterowie sprostają wszelkim przeciwnością losu i razem zwalczą zło dobrem?

To taka teza na dzisiejszy dzień, a ja życzę wam, by wasi najbliżsi przyjaciele byli tymi prawdziwymi i nigdy was nie opuścili.

To tyle ode mnie.
Czekam na wasze opinie i komentarze. Kolejny rozdział już niebawem.

Na koniec piosenka: (z Kubusia Puchatka - Bardzo wzruszająca, prosta, a zarazem piękna)


~~ Crystal ~~

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

17. Czy to ma sens, czy to między nami przetrwa? Czy warto zaryzykować?

   Biegłam bez opamiętania, przed siebie po prostu. Nie interesowało mnie to, czy kogoś szturchałam albo dosłownie na niego wpadałam. To nie miało znaczenia, liczyło się tylko to, by jak najszybciej opuścić yo miejsce.
   Tracąc już siłę i trudniej wdychając powietrze zatrzymałam się niedaleko szkoły. Załamana osunęłam się na ziemię i myślałam co ja teraz pocznę?

*Oczami Rossa*

   Chwila oszołomienia na pewno była, ale zdziwienie przeważało wszystko. No bo jak wytłumaczyć fakt, iż z zarośli nagle wyskakuje Laura i z całej z siły policzkuje mi twarz.
- Ross w porządku. - pytał Riker pomagając mi wstać. - To była Laura?
- Niestety tak. Musiała usłyszeć naszą rozmowę, której zapewne dobrze nie odebrała.
- No co ty? - powiedział z ironią.
- Widziałeś gdzie pobiegła?
- Nie, ale radzę ci, coś z tym zrób.
- Ale to nie było zamierzone. Po za tym dziewczyny słyszą tylko jedno, nawet do słowa dojść nie dadzą i co ja teraz mam zrobić, he?
- Po pierwsze to ja pytałem ciebie w sprawach sercowych, a nie ty mnie, więc takie pytania możesz sobie oszczędzić, a po drugie nie stój tak tutaj "jak słup soli", tylko się rusz i to odkręć, szybko, dobrze ci radzę.
- Tobie to łatwo mówić.
- Ale co chciałeś powiedzieć wcześniej, możesz teraz dokończyć.
- Nie chodziło mi o to, że wykorzystuję dziewczyny i się nimi bawię. To było kiedyś, dawno temu. Tobie tylko chciałem uświadomić ten fakt, byś nie popełni tak głupich błędów jak ja, dlatego to wymieniłem jako pierwsze. A teraz zastanawiałem się, czy budować związek, czy jednak odpuścić i nie ranić drugiej osoby, a tu proszę podsłuchiwanie i wyrzuty, przecież Laura mi tego nie da wyjaśnić, a co gorsza nasza przyjaźń na tym ucierpi. Ale ja jestem głupi! - skończyłem i znowu stałem w zamyśleniu, by czekać na pocieszające słowa ze strony brata.
- Przyznaję jesteś głupkiem. - spojrzałem na niego z politowaniem. - Ale dobry z ciebie facet i myślę, że Laura to porządna dziewczyna i urazy nie będzie chować długo. Przeproś ją i wyjaśnij o co tak naprawdę ci chodziło.
- Dzięki brat, umiesz mnie pocieszyć.
- No umiem, ale potrafię także ci przypomnieć o imprezie, która była w zeszły piątek, na której pan szanowny władca balował z kilkoma dziewczynami w ogóle nie licząc się z ich uczuciami. Niech no pomyśle, wykorzystałeś je?
- Miałeś mnie pocieszyć, a nie zdołować.
- Ross, powiem ci to ja, bo od Rydel usłyszysz to samo, tylko w bardziej konsekwentnej wypowiedzi, gdzie nie będzie czasu na siostrzaną miłość. Skończ wreszcie z balangami albo przynajmniej ustatkuj się i nie bądź chciwy, bo to ci w niczym nie pomoże. Szanuj innych i znajdź tą jedyną lub prowadź normalne życie nastolatka bez wybryków i ekscesów. - nastała przerwa ciszy. - To tyle. Muszę lecieć. Tobie też to radzę, bo za chwilę lekcje.
- Wątpię, że Laura tam będzie. - powiedziałem ze smutkiem w oczach.
- Daj jej czas i odbuduj to, czego jeszcze między wami nie ma.
- Dzięki, to lecę. - pożegnałem się z nim i pognałem w stronę szkoły na pierwszą lekcję z planem w głowie jak odzyskać zaufanie Laury.

*Oczami Laury*

   Przecierając oczy i dochodząc do siebie wstałam i otrzepałam się z brudu, którego w tym miejscu było bardzo dużo. Zrozumiałam swój wybryk za głupi, bo niesprawiedliwie potraktowałam blondyna, ale należało mu się. Niech wie, że nie może ze mną pogrywać. Myślałam, że między nami może coś zaistnieć, ale myliłam się, chyba nic nigdy nie powstanie. Powinnam zachować się dobrze i być normalna w stosunkach z nim, ale nic więcej i tyle.
   Nie miałam ochoty na powrót do szkoły, więc postanowiłam, że dzisiaj sobie odpuszczę. Nie chcę na razie wpaść na Rossa i na tym pozostańmy. Spojrzałam na mój wisiorek. Tyle mi przypominał, ale to już przeszłość. Historia z nim związana owszem jest trochę ciekawa, ale to nie powód by ją teraz opowiadać. Zmęczona i obolała wróciłam do domu wysyłając cynk Raini, gdzie teraz jestem.

*Oczami Rossa*

   Lekcje powoli dobiegały końca. Laury nigdzie nie było, nigdzie. Szukałem jej, a nawet wypatrywałem spośród tłumu, ale na marne, bo jej tutaj nie ma. Z ponurą miną podszedłem do zbierających się do wyjścia przyjaciół.
- Ross widziałeś gdzieś Laurę? - zapytał Joe. - Nigdzie jej nie ma, a przecież rano jeszcze tu była.
- Co masz tak smutną minę, stało się coś, czy jak?. - ponaglała Bella. Zastanawiałem się czy odpowiedzieć, czy nie. Moje myśli przerwała jednak nadbiegająca Raini.
- Hej ludzie, dostałam esa od Laury. U niej dobrze. Źle się poczuła i wróciła do domu. Jutro już przyjdzie. Tak napisała. - skończyła ledwie łapiąc oddech moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Ciekawe jak się czuje. - powiedział Joe.
- A co ty się tak rozczulasz? - zapytała zazdrośnie Zen.
- Martwię się, tyle. - odpowiedział sarkastycznie na jej wypowiedź.
- No przecież żartuję. Ale muszę ci przyznać rację. Dobrze by było sprawdzić, co się u niej dzieję. Chodźcie, odwiedzimy ją. - grupa kiwnęła twierdząco, po czym ruszyła. A ja? Stałem w miejscu, bo bałem się konfrontacji z szatynką, zwłaszcza, że będzie obecna tak duża liczba osób.
- Ross, a ty nie idziesz. - zatrzymała się Bella, widząc moją niechęć do tych odwiedzin.
- Coś się stało, pokłóciliście się? - zapytała podejrzliwie Raini.
- Nie. - odpowiedziałem przedłużając słowo.
- Mów. Ross nie ukrywaj nic przed nami, w końcu jesteśmy przyjaciółmi i lepiej byśmy my, jeżeli coś między tobą, a Laurą zaszło, dowiedzieli się pierwsi. - mówił Joe.
- Pamiętaj, nie buduj przyjaźni na kłamstwie. - dodał Robert.
- Ale naprawdę nic między nami nie zaszło.- próbowałem się wymigać z tej całej sytuacji.
- A to ciekawe? Bo jak pamiętam Laura pobiegła w stronę, z które ty zazwyczaj przechodzisz. wspominała coś o naszyjniku, który mógł jej wypaść niedaleko twojego domu. - zauważyła Bella. - Więc dalej utrzymujesz tezę, że jest ok? - zapytała robiąc tzw. "brewki".
- No dobra. Macie mnie. Przyznaję bez bicia, ale na początek proszę o wyrozumiałość.
- Ross, takie wybryki jakie już nam dałeś chyba nie będą gorsze. Jesteś czasami chamski i arogancki, ale sądzę, że dziewczyn nie krzywdzisz, przynajmniej takich bliskich. - powiedziała Raini. Miała rację, to co kiedyś wyczyniałem, to były czasy, a teraz może znormalniałem, może? Wyśpiewałem im wszystko. Na szczęście odebrali to w dość dobry sposób.
- Czego nic nie mówiliście o waszym pierwszym pocałunku! - mówiło rozentuzjazmowana Bella. - Kocham miłość, to takie pewne. - i odleciała, już jej nie było.
- Dobra, Belli już nie ma. - zauważył Robert i się zaśmiał z podziwu dla takich emocji.
- Może nie róbmy z tego takiej sensacji. Stało się i tyle, ale ty Ross musisz to odkręcić. - powiedział Joe.
- Dobra chodźmy. Ja osobiście cię wspieram, ale i tak stanę po stronie Laury, jak by co. - mruknęła Raini i odeszła widząc mój porażający wzrok na swym ciele, na bok. Szliśmy niecałe kilka minut, aż w końcu dotarliśmy pod dom państwa Marano.
- Wy tu zostańcie, najlepiej idźcie i czekajcie na nas w parku, a ja i Laura za chwilę się tam pojawimy. - powiedziała Raini.
- Oby się udało.- dodałem jej otuchy i oddaliłem się z odchodzącą grupą.

*Oczami Laury*

   Siedziałam w pokoju i przeglądałam czasopisma, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To na pewno ktoś z naszej paczki, tylko kto? Oby nie Ross.- pomyślałam sobie w myślach. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Stała za nimi moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Hej Lau. - rzuciła na poczekaniu i mocno mnie przytuliła.
- A czemu zawdzięczam te odwiedziny? - spytałam odklejając się od przyjaciółki.
- Zmartwił mnie fakt, iż nie pojawiłaś się ponownie w szkole. Odpuściłaś sobie dzisiaj lekcje, to wiem, ale próby do spektaklu, zapomniałaś o tym. Panna Stacy cały dzień się pytała gdzie ty jesteś, więc musisz mi podziękować za to, że udało mi się ją tak oma motać, by dala sobie dzisiaj spokój z próbą. Serio, nawet planowało dzwonić do domy.
- Naprawdę tak bardzo przejmuję się mną? - spytałam.
- No pewnie, tak samo jak my. Nie uważasz za dziwne, że pojawisz si szkole, a później znikasz i cię nie ma. - zauważyła czekając na odpowiedź, której nie usłyszała.
- Dzięki, że mnie kryłaś, ale to, dlaczego mnie nie było zostawię dla siebie.- powiedziałam i mocno ją przytuliłam. - Co? - spytałam. - Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Lau, nie buduj przyjaźni na kłamstwie. Widzę, że coś się stało, więc lepiej to z siebie wyduś, bo komu zamierzasz to powiedzieć, jak nie najlepszej przyjaciółce. Zawsze możesz mi zaufać i bez względu na to, co takiego okrutnego się stało, stanę po twojej stronie.
- Dzięki. - jeszcze raz ją przytuliłam. To skarb mieć taką kumpelę, której można powiedzieć każdą rzecz, nawet błahostkę.
   Usiadłyśmy w przedsionku. Zaczęłam nawijać.
- I nawet jeśli tak mnie potraktował zamierzam zachować zimną krew i toczyć dalsze normalne życie. - zakończyłam i czekałam na reakcję koleżanki. Ona tylko współczuła, dorzuciła swoje dwa grosze i zaproponowała pewną ciekawą propozycję.
- Tyle dzisiaj przeszłaś, więc chodźmy na zwykły spacer do parku najlepiej. - końcówkę dodała tak, jakby coś ukrywała. - Porozmawiamy sobie i wspólnie zastanowimy się co dalej robić. Idziemy? - zapytała.
- No pewnie. - wzięłam torebkę i wychodząc zamknęłam drzwi, by po chwili ruszyć pochłonięta rozmową w stronę wyznaczonego miejsca.
   Idąc sobie w dobrym nastroju, naszym oczom ukazał się piękny scenariusz parku, który był piękny, a szczerze pierwszy raz mnie, aż tak zachwycił. Na prawdę. Niestety, miły uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy ujrzałam przyjaciół, a dokładniej Rossa. Coś tak czułam, że to może być podstęp, ale nie gniewałam się, bo wiedziałam, że ta chwila i tak w końcu nastąpi.
- Hej! - krzyknęła Raini.
- Hej. - odpowiedzieli chórem.
- Lau, jak to dobrze cię znowu widzieć, dobrze się czujesz? - zapytał Joe.
- Tak. - patrząc na Rossa przedłużyłam to słowo. - W porządku. - odparłam po krótkiej chwili.
- Wiesz to nie ładnie tak znikać, bez żadnego dania o sobie znaku życia, ale i tak ci wybaczamy. - powiedział dosyć nienormalnie Calum. - A teraz prawda, brak kłamstwa. - zdziwiły mnie jego słowa, czyżby Ross się wygadał, czyżby oni coś wiedzieli?
- Laura my wiemy o wszystkim i ty ani Ross nie oddalicie się stąd póki sobie tego nie wyjaśnicie. - stanowczo zakwestionowała Bella.
- No dobra. - powiedziałam nie pewnie i podeszłam do Rossa. Paczka tylko oczami mnie odprowadziła, czekając na dalszy rozbieg sytuacji.
- Możecie dać nam prywatną rozmowę, czyli w cztery oczy, bez świadków. - zapytał Ross.
- Co my? - odpowiadali pomieszani całym zajściem.
- No dobra, odwracamy się. - powiedziała sarkastycznie Bella. Po chwili wszyscy byli ju zajęci sobą.
- Laura ja cię przepraszam. To co zrobiłem by... - nie było mi dane dokończyć, gdyż szatynka zabrała mi głos.
- Ross nie tłumacz się. Ja rozumiem.
- Naprawdę? - spytałem.
- Tak. Moja reakcja była nieprzemyślanym impulsem, nic więcej. Potraktujmy to jak zwyczajną sprzeczkę i tyle. Rozumiem, że lubisz dziewczyny i lubisz, to znaczy lubiłeś. - szybko się poprawiła. - Bawić się dziewczynami i może teraz to się zmieniło, ale ja nie chcę wchodzić w żadny związek z człowiekiem, który nie dorósł na tak poważny krok w życiu.
- Co masz na myśli? - smutno zapytał.
- To że nic między nami chyba nie będzie i proponuję ci tylko przyjaźń, nic więcej. Możesz dalej szukać panny i bawić się do woli, nie martwiąc się zranieniem mnie, bo ja i ty mamy tylko relacje przyjazne ok. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Ale Lau, ja nie chcę tylko przyjaźni, wolę zaryzykować wszystko, niż wcale nie spróbować, zrozum uczucie jakim cię darzę jest silne i jeszcze z nikim tak nie miałem. Lau, zaryzykujmy, proszę?
- Ross, ale jaką ja mam gwarancję, że ty będziesz się starał ustatkować. Ja nie chcę rozczarowań, chcę tylko, by było normalnie.
- I dlatego nie chcesz spróbować, bo boisz się, że ja nie sprostam wyzwaniu.
- Nie, tylko boję się, że między nami nic nie ma i nic już nie będzie.
- Musimy zaryzykować, chcę, a nawet pragnę tego.
- Ale my się nie zrozumiemy tak samo jak wcześniej. Wszystko się może zawalić, a ja nie chcę burzyć tego, czego jeszcze między nami nie ma.
- I dlatego mamy zostać przyjaciółmi. A ty coś czujesz do mnie, bo ja do ciebie tak.
- Nie wiem. Może i coś czułam, ale to zanik, nic więcej.
- Lau, bądźmy razem, sprostajmy wymaganiom i spróbujmy, proszę.
- Ross, no nie. To nie ma sensu.
- Co nie ma sensu, to co do ciebie czuję, czy to, że się nie zrozumiemy?
- I to i to. Po za tym wiele razy już sprawiano mi przykrość, a jeśli coś zaczniemy i to nie wypali, to włożysz mi nóż w plecy.
- Nie Lau zrozum, ty i ja jesteśmy jak dwie krople wody, podobni i tak samo różni, ale to, że spadniemy i już się nie podniesiemy, nie oznacza, że miłość między nami się skończy, proszę zaryzykujmy.
- Ale ja mam wątpliwości. Ty jesteś typem balangowa, a ja spokojną prostą dziewczyną więc się odpychamy jak magnesy o tym samym biegunie.
- Może i tak, ale na pewno w życiu tak na siebie nie podziałamy, więc proszę ostatni raz, zaryzykujmy wszystko i zostańmy parą?
- Nie. - odparłam trochę ochładzając tę napiętą sytuację. - Nie Ross, za mało wiem o twoim dobrym sercu, by zaryzykować, a za dużo o tym bardziej kochliwym i negatywnym. Moja odpowiedź jest stanowczo i ponaglam pytanie - zostańmy tylko przyjaciółmi.

***

Ale mnie wena naszła pod koniec rozdziału. Zbudowałam fajną, mam nadzieję, kłótnię, w której zapewne powtarzały się dość często te same słowa, ale gdybyście wy w realu znaleźli się w takiej sytuacji, to byście myśleli nad szukaniem antonimów do wcześniej wypowiedzianych słów. Chyba nie?

To tyle z dzisiejszego podsumowania dłuższego rozdziału. jestem pozytywnie zadowolona.
Czekam na wasze opinie i komentarze. Kolejny rozdział niebawem.

~~Crystal~~

piątek, 15 sierpnia 2014

Wracam !

Po długiej, ale bardzo inspirującej przerwie powracam na bloga. Czasu ciągle brakowało, a jako, że miałam lenia, to nic nie dodawałam, aż do zatęsknienia z blogiem. Postaram się wreszcie coś napisać, więc rozdział pojawi się jutro.

To dzięki wam tutaj powracam. Nie opuściliście mnie przez ten czas i to mnie motywuje do dalszego pisania. Mam nadzieję, że dalej będziecie śledzić losy tutejszych bohaterów. 

Na razie to tyle.

~~ Crystal ~~