~Zapowiedź najnowszego rozdziału~

Na razie nie wiem, czy będzie to rozdział, czy konie opowiadania - epilog?

:"-To wszystko już w najnowszym rozdziale-":

Pojawi się na pewno w niedzielę, bądź poniedziałek (23-24.03.2015)

~~Crystal~~

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

17. Czy to ma sens, czy to między nami przetrwa? Czy warto zaryzykować?

   Biegłam bez opamiętania, przed siebie po prostu. Nie interesowało mnie to, czy kogoś szturchałam albo dosłownie na niego wpadałam. To nie miało znaczenia, liczyło się tylko to, by jak najszybciej opuścić yo miejsce.
   Tracąc już siłę i trudniej wdychając powietrze zatrzymałam się niedaleko szkoły. Załamana osunęłam się na ziemię i myślałam co ja teraz pocznę?

*Oczami Rossa*

   Chwila oszołomienia na pewno była, ale zdziwienie przeważało wszystko. No bo jak wytłumaczyć fakt, iż z zarośli nagle wyskakuje Laura i z całej z siły policzkuje mi twarz.
- Ross w porządku. - pytał Riker pomagając mi wstać. - To była Laura?
- Niestety tak. Musiała usłyszeć naszą rozmowę, której zapewne dobrze nie odebrała.
- No co ty? - powiedział z ironią.
- Widziałeś gdzie pobiegła?
- Nie, ale radzę ci, coś z tym zrób.
- Ale to nie było zamierzone. Po za tym dziewczyny słyszą tylko jedno, nawet do słowa dojść nie dadzą i co ja teraz mam zrobić, he?
- Po pierwsze to ja pytałem ciebie w sprawach sercowych, a nie ty mnie, więc takie pytania możesz sobie oszczędzić, a po drugie nie stój tak tutaj "jak słup soli", tylko się rusz i to odkręć, szybko, dobrze ci radzę.
- Tobie to łatwo mówić.
- Ale co chciałeś powiedzieć wcześniej, możesz teraz dokończyć.
- Nie chodziło mi o to, że wykorzystuję dziewczyny i się nimi bawię. To było kiedyś, dawno temu. Tobie tylko chciałem uświadomić ten fakt, byś nie popełni tak głupich błędów jak ja, dlatego to wymieniłem jako pierwsze. A teraz zastanawiałem się, czy budować związek, czy jednak odpuścić i nie ranić drugiej osoby, a tu proszę podsłuchiwanie i wyrzuty, przecież Laura mi tego nie da wyjaśnić, a co gorsza nasza przyjaźń na tym ucierpi. Ale ja jestem głupi! - skończyłem i znowu stałem w zamyśleniu, by czekać na pocieszające słowa ze strony brata.
- Przyznaję jesteś głupkiem. - spojrzałem na niego z politowaniem. - Ale dobry z ciebie facet i myślę, że Laura to porządna dziewczyna i urazy nie będzie chować długo. Przeproś ją i wyjaśnij o co tak naprawdę ci chodziło.
- Dzięki brat, umiesz mnie pocieszyć.
- No umiem, ale potrafię także ci przypomnieć o imprezie, która była w zeszły piątek, na której pan szanowny władca balował z kilkoma dziewczynami w ogóle nie licząc się z ich uczuciami. Niech no pomyśle, wykorzystałeś je?
- Miałeś mnie pocieszyć, a nie zdołować.
- Ross, powiem ci to ja, bo od Rydel usłyszysz to samo, tylko w bardziej konsekwentnej wypowiedzi, gdzie nie będzie czasu na siostrzaną miłość. Skończ wreszcie z balangami albo przynajmniej ustatkuj się i nie bądź chciwy, bo to ci w niczym nie pomoże. Szanuj innych i znajdź tą jedyną lub prowadź normalne życie nastolatka bez wybryków i ekscesów. - nastała przerwa ciszy. - To tyle. Muszę lecieć. Tobie też to radzę, bo za chwilę lekcje.
- Wątpię, że Laura tam będzie. - powiedziałem ze smutkiem w oczach.
- Daj jej czas i odbuduj to, czego jeszcze między wami nie ma.
- Dzięki, to lecę. - pożegnałem się z nim i pognałem w stronę szkoły na pierwszą lekcję z planem w głowie jak odzyskać zaufanie Laury.

*Oczami Laury*

   Przecierając oczy i dochodząc do siebie wstałam i otrzepałam się z brudu, którego w tym miejscu było bardzo dużo. Zrozumiałam swój wybryk za głupi, bo niesprawiedliwie potraktowałam blondyna, ale należało mu się. Niech wie, że nie może ze mną pogrywać. Myślałam, że między nami może coś zaistnieć, ale myliłam się, chyba nic nigdy nie powstanie. Powinnam zachować się dobrze i być normalna w stosunkach z nim, ale nic więcej i tyle.
   Nie miałam ochoty na powrót do szkoły, więc postanowiłam, że dzisiaj sobie odpuszczę. Nie chcę na razie wpaść na Rossa i na tym pozostańmy. Spojrzałam na mój wisiorek. Tyle mi przypominał, ale to już przeszłość. Historia z nim związana owszem jest trochę ciekawa, ale to nie powód by ją teraz opowiadać. Zmęczona i obolała wróciłam do domu wysyłając cynk Raini, gdzie teraz jestem.

*Oczami Rossa*

   Lekcje powoli dobiegały końca. Laury nigdzie nie było, nigdzie. Szukałem jej, a nawet wypatrywałem spośród tłumu, ale na marne, bo jej tutaj nie ma. Z ponurą miną podszedłem do zbierających się do wyjścia przyjaciół.
- Ross widziałeś gdzieś Laurę? - zapytał Joe. - Nigdzie jej nie ma, a przecież rano jeszcze tu była.
- Co masz tak smutną minę, stało się coś, czy jak?. - ponaglała Bella. Zastanawiałem się czy odpowiedzieć, czy nie. Moje myśli przerwała jednak nadbiegająca Raini.
- Hej ludzie, dostałam esa od Laury. U niej dobrze. Źle się poczuła i wróciła do domu. Jutro już przyjdzie. Tak napisała. - skończyła ledwie łapiąc oddech moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Ciekawe jak się czuje. - powiedział Joe.
- A co ty się tak rozczulasz? - zapytała zazdrośnie Zen.
- Martwię się, tyle. - odpowiedział sarkastycznie na jej wypowiedź.
- No przecież żartuję. Ale muszę ci przyznać rację. Dobrze by było sprawdzić, co się u niej dzieję. Chodźcie, odwiedzimy ją. - grupa kiwnęła twierdząco, po czym ruszyła. A ja? Stałem w miejscu, bo bałem się konfrontacji z szatynką, zwłaszcza, że będzie obecna tak duża liczba osób.
- Ross, a ty nie idziesz. - zatrzymała się Bella, widząc moją niechęć do tych odwiedzin.
- Coś się stało, pokłóciliście się? - zapytała podejrzliwie Raini.
- Nie. - odpowiedziałem przedłużając słowo.
- Mów. Ross nie ukrywaj nic przed nami, w końcu jesteśmy przyjaciółmi i lepiej byśmy my, jeżeli coś między tobą, a Laurą zaszło, dowiedzieli się pierwsi. - mówił Joe.
- Pamiętaj, nie buduj przyjaźni na kłamstwie. - dodał Robert.
- Ale naprawdę nic między nami nie zaszło.- próbowałem się wymigać z tej całej sytuacji.
- A to ciekawe? Bo jak pamiętam Laura pobiegła w stronę, z które ty zazwyczaj przechodzisz. wspominała coś o naszyjniku, który mógł jej wypaść niedaleko twojego domu. - zauważyła Bella. - Więc dalej utrzymujesz tezę, że jest ok? - zapytała robiąc tzw. "brewki".
- No dobra. Macie mnie. Przyznaję bez bicia, ale na początek proszę o wyrozumiałość.
- Ross, takie wybryki jakie już nam dałeś chyba nie będą gorsze. Jesteś czasami chamski i arogancki, ale sądzę, że dziewczyn nie krzywdzisz, przynajmniej takich bliskich. - powiedziała Raini. Miała rację, to co kiedyś wyczyniałem, to były czasy, a teraz może znormalniałem, może? Wyśpiewałem im wszystko. Na szczęście odebrali to w dość dobry sposób.
- Czego nic nie mówiliście o waszym pierwszym pocałunku! - mówiło rozentuzjazmowana Bella. - Kocham miłość, to takie pewne. - i odleciała, już jej nie było.
- Dobra, Belli już nie ma. - zauważył Robert i się zaśmiał z podziwu dla takich emocji.
- Może nie róbmy z tego takiej sensacji. Stało się i tyle, ale ty Ross musisz to odkręcić. - powiedział Joe.
- Dobra chodźmy. Ja osobiście cię wspieram, ale i tak stanę po stronie Laury, jak by co. - mruknęła Raini i odeszła widząc mój porażający wzrok na swym ciele, na bok. Szliśmy niecałe kilka minut, aż w końcu dotarliśmy pod dom państwa Marano.
- Wy tu zostańcie, najlepiej idźcie i czekajcie na nas w parku, a ja i Laura za chwilę się tam pojawimy. - powiedziała Raini.
- Oby się udało.- dodałem jej otuchy i oddaliłem się z odchodzącą grupą.

*Oczami Laury*

   Siedziałam w pokoju i przeglądałam czasopisma, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
- To na pewno ktoś z naszej paczki, tylko kto? Oby nie Ross.- pomyślałam sobie w myślach. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi. Stała za nimi moja czarnowłosa przyjaciółka.
- Hej Lau. - rzuciła na poczekaniu i mocno mnie przytuliła.
- A czemu zawdzięczam te odwiedziny? - spytałam odklejając się od przyjaciółki.
- Zmartwił mnie fakt, iż nie pojawiłaś się ponownie w szkole. Odpuściłaś sobie dzisiaj lekcje, to wiem, ale próby do spektaklu, zapomniałaś o tym. Panna Stacy cały dzień się pytała gdzie ty jesteś, więc musisz mi podziękować za to, że udało mi się ją tak oma motać, by dala sobie dzisiaj spokój z próbą. Serio, nawet planowało dzwonić do domy.
- Naprawdę tak bardzo przejmuję się mną? - spytałam.
- No pewnie, tak samo jak my. Nie uważasz za dziwne, że pojawisz si szkole, a później znikasz i cię nie ma. - zauważyła czekając na odpowiedź, której nie usłyszała.
- Dzięki, że mnie kryłaś, ale to, dlaczego mnie nie było zostawię dla siebie.- powiedziałam i mocno ją przytuliłam. - Co? - spytałam. - Czemu się tak na mnie patrzysz?
- Lau, nie buduj przyjaźni na kłamstwie. Widzę, że coś się stało, więc lepiej to z siebie wyduś, bo komu zamierzasz to powiedzieć, jak nie najlepszej przyjaciółce. Zawsze możesz mi zaufać i bez względu na to, co takiego okrutnego się stało, stanę po twojej stronie.
- Dzięki. - jeszcze raz ją przytuliłam. To skarb mieć taką kumpelę, której można powiedzieć każdą rzecz, nawet błahostkę.
   Usiadłyśmy w przedsionku. Zaczęłam nawijać.
- I nawet jeśli tak mnie potraktował zamierzam zachować zimną krew i toczyć dalsze normalne życie. - zakończyłam i czekałam na reakcję koleżanki. Ona tylko współczuła, dorzuciła swoje dwa grosze i zaproponowała pewną ciekawą propozycję.
- Tyle dzisiaj przeszłaś, więc chodźmy na zwykły spacer do parku najlepiej. - końcówkę dodała tak, jakby coś ukrywała. - Porozmawiamy sobie i wspólnie zastanowimy się co dalej robić. Idziemy? - zapytała.
- No pewnie. - wzięłam torebkę i wychodząc zamknęłam drzwi, by po chwili ruszyć pochłonięta rozmową w stronę wyznaczonego miejsca.
   Idąc sobie w dobrym nastroju, naszym oczom ukazał się piękny scenariusz parku, który był piękny, a szczerze pierwszy raz mnie, aż tak zachwycił. Na prawdę. Niestety, miły uśmiech zszedł mi z twarzy, gdy ujrzałam przyjaciół, a dokładniej Rossa. Coś tak czułam, że to może być podstęp, ale nie gniewałam się, bo wiedziałam, że ta chwila i tak w końcu nastąpi.
- Hej! - krzyknęła Raini.
- Hej. - odpowiedzieli chórem.
- Lau, jak to dobrze cię znowu widzieć, dobrze się czujesz? - zapytał Joe.
- Tak. - patrząc na Rossa przedłużyłam to słowo. - W porządku. - odparłam po krótkiej chwili.
- Wiesz to nie ładnie tak znikać, bez żadnego dania o sobie znaku życia, ale i tak ci wybaczamy. - powiedział dosyć nienormalnie Calum. - A teraz prawda, brak kłamstwa. - zdziwiły mnie jego słowa, czyżby Ross się wygadał, czyżby oni coś wiedzieli?
- Laura my wiemy o wszystkim i ty ani Ross nie oddalicie się stąd póki sobie tego nie wyjaśnicie. - stanowczo zakwestionowała Bella.
- No dobra. - powiedziałam nie pewnie i podeszłam do Rossa. Paczka tylko oczami mnie odprowadziła, czekając na dalszy rozbieg sytuacji.
- Możecie dać nam prywatną rozmowę, czyli w cztery oczy, bez świadków. - zapytał Ross.
- Co my? - odpowiadali pomieszani całym zajściem.
- No dobra, odwracamy się. - powiedziała sarkastycznie Bella. Po chwili wszyscy byli ju zajęci sobą.
- Laura ja cię przepraszam. To co zrobiłem by... - nie było mi dane dokończyć, gdyż szatynka zabrała mi głos.
- Ross nie tłumacz się. Ja rozumiem.
- Naprawdę? - spytałem.
- Tak. Moja reakcja była nieprzemyślanym impulsem, nic więcej. Potraktujmy to jak zwyczajną sprzeczkę i tyle. Rozumiem, że lubisz dziewczyny i lubisz, to znaczy lubiłeś. - szybko się poprawiła. - Bawić się dziewczynami i może teraz to się zmieniło, ale ja nie chcę wchodzić w żadny związek z człowiekiem, który nie dorósł na tak poważny krok w życiu.
- Co masz na myśli? - smutno zapytał.
- To że nic między nami chyba nie będzie i proponuję ci tylko przyjaźń, nic więcej. Możesz dalej szukać panny i bawić się do woli, nie martwiąc się zranieniem mnie, bo ja i ty mamy tylko relacje przyjazne ok. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
- Ale Lau, ja nie chcę tylko przyjaźni, wolę zaryzykować wszystko, niż wcale nie spróbować, zrozum uczucie jakim cię darzę jest silne i jeszcze z nikim tak nie miałem. Lau, zaryzykujmy, proszę?
- Ross, ale jaką ja mam gwarancję, że ty będziesz się starał ustatkować. Ja nie chcę rozczarowań, chcę tylko, by było normalnie.
- I dlatego nie chcesz spróbować, bo boisz się, że ja nie sprostam wyzwaniu.
- Nie, tylko boję się, że między nami nic nie ma i nic już nie będzie.
- Musimy zaryzykować, chcę, a nawet pragnę tego.
- Ale my się nie zrozumiemy tak samo jak wcześniej. Wszystko się może zawalić, a ja nie chcę burzyć tego, czego jeszcze między nami nie ma.
- I dlatego mamy zostać przyjaciółmi. A ty coś czujesz do mnie, bo ja do ciebie tak.
- Nie wiem. Może i coś czułam, ale to zanik, nic więcej.
- Lau, bądźmy razem, sprostajmy wymaganiom i spróbujmy, proszę.
- Ross, no nie. To nie ma sensu.
- Co nie ma sensu, to co do ciebie czuję, czy to, że się nie zrozumiemy?
- I to i to. Po za tym wiele razy już sprawiano mi przykrość, a jeśli coś zaczniemy i to nie wypali, to włożysz mi nóż w plecy.
- Nie Lau zrozum, ty i ja jesteśmy jak dwie krople wody, podobni i tak samo różni, ale to, że spadniemy i już się nie podniesiemy, nie oznacza, że miłość między nami się skończy, proszę zaryzykujmy.
- Ale ja mam wątpliwości. Ty jesteś typem balangowa, a ja spokojną prostą dziewczyną więc się odpychamy jak magnesy o tym samym biegunie.
- Może i tak, ale na pewno w życiu tak na siebie nie podziałamy, więc proszę ostatni raz, zaryzykujmy wszystko i zostańmy parą?
- Nie. - odparłam trochę ochładzając tę napiętą sytuację. - Nie Ross, za mało wiem o twoim dobrym sercu, by zaryzykować, a za dużo o tym bardziej kochliwym i negatywnym. Moja odpowiedź jest stanowczo i ponaglam pytanie - zostańmy tylko przyjaciółmi.

***

Ale mnie wena naszła pod koniec rozdziału. Zbudowałam fajną, mam nadzieję, kłótnię, w której zapewne powtarzały się dość często te same słowa, ale gdybyście wy w realu znaleźli się w takiej sytuacji, to byście myśleli nad szukaniem antonimów do wcześniej wypowiedzianych słów. Chyba nie?

To tyle z dzisiejszego podsumowania dłuższego rozdziału. jestem pozytywnie zadowolona.
Czekam na wasze opinie i komentarze. Kolejny rozdział niebawem.

~~Crystal~~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz