~Zapowiedź najnowszego rozdziału~

Na razie nie wiem, czy będzie to rozdział, czy konie opowiadania - epilog?

:"-To wszystko już w najnowszym rozdziale-":

Pojawi się na pewno w niedzielę, bądź poniedziałek (23-24.03.2015)

~~Crystal~~

niedziela, 22 lutego 2015

21.Sekret zostaje wyznany. Część 1

Chwila była dosyć niezręczna. Trzeba było ich w końcu zrozumieć. Nie od tak wyjawia się czyjeś sekrety, nawet te najmroczniejsze i najbardziej przerażające. Mieliśmy też na świadomości, że jej dali swoje słowo, iż nic nie wyjawią, ale niestety nasza wola i presja wywierana na nich, była znacznie większa. A po za tym, to tak czy siak by pękli. Przecież każdy kiedyś musi, nawet pod przymusem, wyjawić prawdę.
- No... ja... no ja nie wiem jak to wam do końca powiedzieć. - czuć było w głosie czarnowłosej taką gorycz i obawę przed gniewem szatynki. Może i tamta nie wyglądała na silną, ale za pewne to i owo potrafiła, więc jej przeczucia mogły być tutaj wskazane.
- W najprostszy sposób. - zaingerowała Bella.
- Dokładnie. - przytaknęła jej Zedndaya. - Pomyśl, że nie robisz nic złego, tylko chcesz komuś pomóc. Jestem pena, że Laura zrobiła by tak. Dlatego uważam, że mieć ci tego nie będzie za złe. Po za tym kto powiedział, że od razu musi się o tym dowiedzieć. - wypowiedziała te słowa z dużą pewnością siebie, ale ja i tak sądzę, że wiele ją to musiało kosztować.
- Najwyżej zwalimy na Zendaya. I tyle, a teraz gadaj. - cicho zaśmiał się Joe.
- Ej, ja tu chyba jestem i nie życzę sobie, byś w ten sposób się o mnie wyrażał. - jaka urażona. Tak na prawdę to był z jej strony sarkazm. Tak, sarkazm. Znam takie słowo. A co? Myśleliście, że tylko oni używają słów zapożyczonych ze słownika?
- Dobra, już się tak nie spinaj, bo ci... - widząc wzrok czarnowłosej, momentalnie skończył. Zendaya była najprawdopodobniej wściekła, ale co ja mogłem o tym wiedzieć. Może tyle, że po tamtych słowach, podeszła do niego i tak mocno kopnęła go w najczulsze miejsce, że Joe nawet nie zawył z bólu. Och to musiało boleć i to nawet bardzo. A my, jak te dzieci, śmiech na sali, euforia i wiwat z okrzykami typu mocniej, jeszcze raz, dołóż mu itp. Ale tak jak wspomniałem, to były tylko powroty do słodkiego i miłego dzieciństwa. Swoje wspominam bardzo dobrze, ale uświadomiłam sobie, że nie o tym powinna być teraz mowa, więc już skończę i dam wreszcie głos Raini i Calumowi.
- Możecie mówić. - ewidentnie Bella dała im pozwolenie, dodając do tego gest rąk. Jakby rozcierała skrzydła, jak jakiś ptak albo lepiej, orzeł. Tylko czy orzeł to nie ptak? Pewnie tak, ale chciałem tu podkreślić znaczenie takiego powiedzonka, którego już oczywiście nie pamiętam. No nic, przypomnę se później.
- Nie spieszy się nam. Możecie dalej robić to, co robiliście, byście tylko odwrócili od nas swoją uwagę. - oznajmił, patrząc się w podłogę, Calum.
- Nie myślcie, że się wywiniecie. - powiedział Robert.
- Dokładnie. - dodała Bella. - A widząc, że macie ogromny problem z wysłowieniem się, stwierdzam jednoznacznie, że nie będą to, nawet w malusieńkim stopniu, pozytywne wiadomości. - widząc ich miny, odpowiedź sama się nasunęła. Ale mimo to, wciąż miałem nadzieję, że nie usłyszymy niczego, co by nam odebrało mowę. Tak to zdanie powinno zabrzmieć u mnie, w moich ustach, ale gdyby powiedział to ktoś, kto wie co mówi, to pewnie ułożył by to zdanie w lepszy sposób. Chyba jednak zapiszę się na dodatkowy angielski i poćwiczę budowę zdań, inaczej będzie kiepsko. No a teraz już ostatecznie daje wam no i nam do zrozumienia, że głos zabiera Raini i Calum.
- No dobra. - po ciszy która nastała, odezwał się Calum. - Ja zacznę, a ty dokończysz. - popatrzył na czarnowłosą. Ta tylko zbawczo oparła czoło o własną dłoń, po czym uklękła i schowała głowę w ramiona. - Było to dosyć dawno, bardzo dawno temu. Tak dawno temu, że nawet ja nie pamiętam, więc na tym musimy kończyć. Dziękuje, dobranoc. - zakończył, spojrzał na nas i już chciał odejść. Właśnie, już, chyba nie myślał, że mu na to pozwolimy.
- A to co miało być? - spytałem kątem oka patrząc na resztę.
- Właśnie. Miałeś nam tu wszystko powiedzieć, a nie cyrk odwalać? - z pretensjami narzuciła się Bella. Wszyscy, prócz Raini, patrzyliśmy na niego. Zaczął się pocić, powoli, lecz skutecznie. Nogi mu drżały, jak Laurze podczas występu na scenie. Zamarł. I gdyby nie czarnowłosa, która nie brała w tym udziału, "zjedlibyśmy go żywcem".
- Calum. Lepiej już nie ściemniajmy. Nalegają, więc im powiedzmy, a Lau, tak jak mówili, będzie musieć to zrozumieć i tyle. - spojrzał na nią, jak by dając sygnał na przejęcie, przez nią, inicjatywy. Odebrała go dobrze, bo zaczęła mówić.
- Gdy pierwszy raz spotkaliśmy Laurę, w pierwszej klasie podstawówki, mogliśmy śmiało nie wierzyć w jej teraźniejsze zachowanie. Wtedy była to zupełnie inna osoba. Owszem, miła, przyjacielska, szczera, dobra, pomocna, wrażliwa, piękna. - tutaj lekki śmieszek mówiącej. Był zaraźliwy, bo i na moje usta wtargnął pozytywny uśmiech. - Ale także po za tym, to zakręcona, lekko szalona, zabawna, sympatyczna, taka luźna, rozgadana, nie przejmująca się niczym. Nikt jej wtedy nie był w stanie popsuć humoru, nawet najgorszy wróg. Tak jak każdemu z nas ktoś dokucza i jest to uciążliwe, to u niej albo na niej nie robiło to absolutnie żadnego wrażenia. Powiem więcej, z każdego słowa czerpała radość, każde słowo była w stanie przyjąć i się nie załamać. Była po prostu wielka, do końca. Ale, gdy tylko opuściliśmy szkołę i weszliśmy w sfery wyższe, coś się zepsuło. - tutaj na chwilę zamilkła. - Zapomniałam dodać, że wtedy z Calumem nie byliśmy, aż tak energiczni jak teraz. Cholernie, zwłaszcza ja, baliśmy się świata. Kto wie, gdyby nie pomoc Lau, to może teraz nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy. I to jest najważniejsza rzecz, jaką ona dla nas zrobiła. A ja zawsze to, w niej najbardziej kochałam. - i zakończyła, no nie można powiedzieć, że historię, może jeden etap. Miała dalszy problem z mówieniem. Popatrzyła na nas, to znów opadła. Najwyraźniej nie chciała już zabierać głosu. No, ale jak nie ona, to kto?
- To teraz ja przejmę stery. - za chrząknął Calum, na znak, byśmy spojrzeli w jego stronę. - Jak skończyliśmy podstawówkę, razem poszliśmy dalej. Pierwsza klasa ponownie mogła się wydawać początkiem czegoś nowego, ale niestety była to zapowiedź "ciszy przed burzą". Na samym wejściu, już pierwszego dnia stało się coś potwornego. - na chwilę zaprzestaliśmy jednocześnie mówić i słuchać, gdyż usłyszeliśmy szloch czarnowłosej. Wiedziała, co się teraz wydarzy, więc ta reakcja nie była zaskoczeniem, ale nas i tak mocno zmartwiła.
 - Spokojnie, przeżyje. - schowała gdzieś swój wzrok, przecierając chustką oczy. Widać jednak było pojedyncze kropelki, które spływały po policzkach i cichutko uderzały o podłogę.
- A więc powracając, to była to potworna rzecz. Od razu chcę dodać, że Raini nie zapłakała, z powodu tamtejszej sytuacj, tylko z tego jak wtedy się oboje zachowaliśmy. Otóż szliśmy razem z Laurą przez korytarz. Było to nowe miejsce, więc nikogo jeszcze nie znaliśmy, ale znając szatynkę, jeszcze wtedy, wiedzieliśmy, że ta sytuacja szybko się zmieni. Wszystko zaczęło się od głupiego żartu. Jeden z tutejszych chuliganów, chciał sobie zażartować. Wg mnie było to mocne przereklamowanie tego słowa, ale jego zdanie było w tym przypadku inne. Otóż ta osoba najwidoczniej w świecie nawoskowała i to porządnie podłogę w wyznaczonym miejscu. Czekali pewnie, aż jacyś frajerzy w to wejdą i wywinął orła. Niestety, ale padło na nas, a dokładniej Laurę. Wszyscy w tym utkwiliśmy, jednak przez naszą nieporadność i lęk przed wyśmianiem, tylko Lau ucierpiała. Przez przypadek, nie specjalnie, Raini ją popchnęła, ratując się przy tym przed upadkiem. Odpychając się od niej, skierowała nas w stronę szafki i w ten sposób uratowała nas przed kompromitacją. Ale co z Laurą? No właśnie, co? Na nieszczęście i zrządzenie losu, tak się wywróciła, że wpadła na tutejszą primadonnę, oblewając ją przy tym sokiem. Niestety, ale jakby tego było mało, po odepchnięciu przez żmiję, poleciała prościutko w stronę gabinetu dyrektora, z którego jak na złość i do tego z ogromną blachą tortu, wychodziła jedna z nauczycielek. Za pewne miał on pójść na zabawę, która miała zostać zorganizowana dla grona pedagogicznego, bo rozpoczęciu roku. Niestety, ale był to tylko czas przeszły. niedokonany. Bo jak sami się domyślacie, Lau w to poleciała, wywracając się od razu na ziemię. Nawet nie wiecie jak wtedy upokarzająco wyglądała. A my jej nie pomogliśmy, co więcej zaczęliśmy się śmiać, próbując wpasować się w otoczenie. Żadne z nas w tej chwili nie myślało o szatynce i to był błąd, największy na świecie błąd. - zakończył, by na chwilę zastanowić się nad ciągiem dalszym, już o wiele trudniejszym. Miał szczęście, bo wyręczyła go w tym Raini.
- Po tym zajściu Laura doznała szoku. - powiedziała, znowu rojąc łzy. - Patrzyła się na nas i co sobie mogła pomyśleć. Nikt jej nie pomógł, nikt, a najgorsze było to, że filmik z tym materiałem trafił do internetu. To był poważny cios dla niej. Załamała się. Dopiero wieczorem się z nią spotkaliśmy, gdyż po zakończeniu wprowadzenia, udaliśmy się tak jak większość na boisko, by oglądać mecz towarzyszki między tam jakimiś drużynami. Gdy weszliśmy do jej domu, w miłym nastroju i z uśmiechem na utach, mając także pretensje, że szatynka na opuściła, ale poniekąd ją rozumiejąc, doznaliśmy szoku. W domu była tylko ona, lecz nie tak jak wcześniej, wesoła i miła, tylko przerażona i zła. To co wtedy nam uświadomiła, nie zmieniło tylko jej, ale też nas. Kazała nam się wynosić, wcześniej pokazując niemiły jej zdaniem filmik. Było nam przykro, ale te słowa były dla niej śmiechem, bo miała rację, to była nasza wina. A w następnych dniach było już tylko gorzej. Do końca klasy drugiej, dołączyliśmy do tutejszej grupy bez laury, którą opuściliśmy po tamtejszym zajściu. Powiedzcie, czy tak zachowują się prawdziwi przyjaciele, tak podle i nieczule? - zaczęła już wyć. Schowała twarz w ręce i ułożyła je na mokrych już kolanach.
- Opuściliśmy ją w najważniejszym dla niej momencie.  - kontynuował Calum. - Poszliśmy w gadżety, sławę, rozgłos, jednym słowem zostaliśmy przekupieni, a najgorsze było to, że dokuczaliśmy dawnej przyjaciółce. Zaczęło się najprawdziwsze piekło. Laura była upokarzana za każdym razem. Niszczenie jej rzeczy, oblewanie wodą, czasami nawet jakimiś lepkimi smarami, zabieranie ubrań na w-f, podmienianie jej wszystkiego, kłamanie na jej niekorzyść i codzienne szykowanie oraz obrażanie, to były lekkie grzechy. Cięższe są już nie do przetrawienia. Zaczęło się niewinnie, a skończyło tragicznie. Zaczęliśmy dalej kręcić kompromitujące ją filmiki, a mówiąc my, mam głównie na myśli Sarę i Bonnie, które były na czele szkoły, przynajmniej w części uczniowskiej. To co wyprawiały nie mieściło się w głowie. Zaczęły robić jej spłuczki, gdy Laura udała się do toalety. Było ich więcej, bo czasami doszły do nich inne debilki. Nie miała szans, a... - i tu musiał przerwać, gdyż ewidentnie Raini musiała to sama powiedzieć.
- Ja stałam gdzieś z brzegu i to obserwowałam, nie reagując przy tym. - znowu wybuchnęła. Teraz na prawdę płakała. Bella do niej chciała podejść, jako jedyna z san, lecz nie mieściło jej się w głowie, jak można było potraktować tak najlepszą przyjaciółkę. Sam byłem w niezłym szoku, a przecież nawet nie usłyszałem tych najgorszych wiadomości.
- Raini nie była jedyną winną, moja też w tym głowa. Z mojej przyczyny, Laura została upokorzona publicznie, na lekcji, przez radiowęzeł, z którego padały ośmieszające słowa na jej temat. A wszystko prze zemnie, bo wyjawiłem to tym kretynom, a oni to perfidnie wykorzystali. Od tamtego momentu, ten temat, nawet pod wskóraniem czegoś przez nauczycieli, nie ustawał, a Laura popadała w coraz większą depresję. Płakała, nie miała sił do walki, była na przegranej pozycji. A szczytem było już to, co raz miało miejsce na boisku szkolnym po lekcjach. Otóż była to zemsta za oblanie wtedy Lau sokiem. Naszym zadaniem było sprowadzenie tam Laury. Myśleliśmy, że nam się to nie uda, jednak pod przyrzeczeniem, że chcemy prosić Lau o wybaczenie, przystała na naszą prośbę. Gdybyśmy nie byli wtedy zaślepieni i tak bardzo głupi, to może ta sytuacja nie miała by miejsca. Gdy przyszła na spotkanie, podeszła do nas i chciała wysłuchać, co mamy je do powiedzenia. Nie bardzo wiedzieliśmy co robić, więc postanowiliśmy ją przeprosić, jednak ktoś nas wyprzedził. Zza budynku wyleciały te dwie i tacy tam gapowicze, a tuż za nimi dwóch największych łotrów ze szkoły. Byli to ćpuni, narkomani, alkoholicy i damscy bokserzy od tamtej pory. Nie jest dziwne, że tacy debile jeszcze do tej szkoły chodzili, ale to, że nikt nic z nimi nie robił, mogło się wydawać trochę podejrzane. Ale wracając, cicho zakradli się do Laury. Ta nie wiedziała, że się zbliżają, ponieważ zaczęliśmy do niej mówić takie tam głupoty, by po prostu czymś zająć. Nie spodziewając się nagłego uderzenia, stała i powoli zaczęła się uśmiechać. Aż tu nagle dostała z jakiegoś narzędzia w tył głowy. Nie z całych sił, by się wykrwawiła, ale był to potężny cios. Po tym zajściu, kazali nam się odsunąć, by po chwili torturować szatynkę. Bili ją i kopali, a wszystko filmowała ta jędza. Następnie było już tylko gorzej. - tu zaczął drgać mu głos. - Oni... oni... chcieli ją zgwałcić!
***
Moi drodzy czytelnicy. Jeżeli myślicie, że już najgorsze minęło, to się mocno zdziwicie. To dopiero początek. A na koniec pytanie, czy doszło do zgwałcenia, czy nie?
"Pewna niepewność" - to tytuł który pasuje do zakończenia. Myślimy, że wiemy wszystko, a tak na prawdę wszystko, czyli nic. Co się tam dalej wydarzy? To pytanie będzie jak na razie bez odpowiedzi mojej, bo wy sami możecie sobie na nie odpowiedzieć. Jeżeli oczywiście chcecie.
Rozdział rozbijam na dwie części, bo po prostu nie jestem w stanie tej historii opowiedzieć w jednym poście, więc wybaczcie.
Czekam na komentarze! Na koniec piosenka:

"Rihanna - Unfaithfu"


~~Crystal~~

3 komentarze:

  1. Biedna Laura ,Co ona przeżyła...

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany! Że co? Laura, moja kochana, rany… Jak ja bym chciała ją teraz tak wziąć i przytulić. I powiedzieć jej, że mimo wszystko jest silną, twardą dziewczyną, która daje sobie radę. Ej serio. Jakby mnie tak przyjaciele olali i wyśmiali to bym tylko namawiała rodziców na zmiane szkoły. Ja bym tego nie przeżyła. A co dopiero wybaczyła. A w życiu! Jakbym mnie tacy wielce przyjaciele przeprosili chyba wyśmiałabym się im w twarz! (No dobra, raz tak nie zrobiłam, o jesu, wielkie halo. Ale juz nie będę taka głupia! ) No bo helo, ktoś się ze mnie naśmiewał, kompromitował, i może mam wybaczyc? Ale Laura to zrobiła. A do tego trzeba być silnym.
    Nie mogę się doczekać dalszej części tej historii o przeszłości Lau.
    Wybacz, że krótko, ale choroba mnie zjada.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      A co do zmiany szkoły, to już wcześniej pisałam, że Lau nie dogadywała się z macochą i ojcem, więc rozumiesz. Nie chcieli jej zrozumieć i to był błąd.
      Życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia.
      ~~Crystal~~

      Usuń