Stałem tak i przez chwilę nie mogłem uwierzyć w tę... bolesną prawdę. Na prawdę! Odebrało mi mowę, no bo kto by się czegoś takiego spodziewał. I już nie patrząc na to, co się tam wydarzyło, tylko na to jak oni postąpili. W pewnej chwili straciłem do nich całe zaufanie, jakby stali mi się obcy.
Popatrzyłem na miny pozostałych. To jedyna rzecz jaką byłem w stanie zrobić. Zresztą moja twarz najlepiej wyrażała to co czułem, więc słowa nie były potrzebne, no może po za tą dwójką. Dziewczyny stały z otwartymi oczami, no bo nie ukrywajmy, doznały szoku, a chłopacy? Udawali twardych, ale tak jak ja byli pełni zdziwienia. Trudno utrzymywali się na nogach. Było ciężko. Źle. Potwornie.
- I.. doszło.. do te.. go. - wystukała chłodnym tonem Bella. Chyba była jedyną osobą, która potrafiła coś powiedzieć. Calum na nią spojrzał. Łzy poleciały mu z oczu. Nie był już w stanie dalej mówić, co mnie jeszcze bardziej zmartwiło, ponieważ liczyłem na to, że się opamiętają i jej pomogą, ale niestety było inaczej. Pałeczkę przejęła Raini, która z nadzwyczajnym trudem starała się mówić dalej. To, że płakała, to... to mnie nie obchodziło. Po tym jak się zachowała, to i tak była najmniejsza kara jaką mogła dostać.
- Nie wiem jak ubrać dalszą część słowa. - powiedziała przecierając oczy dłonią Cały makijaż już się jej zmył, a czarny tusz było widać na jej palcach. Chciałem jej współczuć, ale mogłem, nie byłem w stanie tego zrobić. I gdyby nie to, że moje serce przegarniał smutek, na pewno pożarł bym ją swym wzrokiem, który zabijał gniewem, jaki się w mej głowie utworzył. (takie to zdanie bez sensu, ale nie wiem jak to inaczej złożyć - od aut.)
- Powiedz jak było. Nie zmyślaj. - zauważyła Zendaya smarkając w chusteczkę. Jej oczy także uroniły już masę wodnych kropelek.
- No dobrze. - zaciągnęła nosem. Podparła się ręką i przecząc sobie, opowiadała dalej. - Jak tchórze bez serca nic nie zrobiliśmy, by jej pomóc. Absolutnie nic. Ja zamarłam, nie mogłam uwierzyć w to co widzę, nie byłam w stanie nic zrobić. To słowo jest jak pustka, odbiera człowiekowi wszystko, co najlepsze. A Calum drżał, po raz pierwszy widziała go w takim stanie. Gdybym go dotknęła, to by się przewrócił. Musiał go opanować strach, ale to i tak jego ani mnie nie usprawiedliwia. Zachowaliśmy się podel i dobrze o tym wiemy. Nie prosimy nawet o zrozumienie, tylko o to, byście spojrzeli na to z innej perspektywy.
- Jakiej innej perspektywy! Co ty pieprzysz! - nie mogłem już słuchać tych bredni. Co ona wygadywała. - Mamy się postawić na miejscu tamtej kretynki albo innej debilnej osoby, która to obserwowała. Nawet ja jej nie znali i nie wiedzieli kim jest nie powinni tak postąpić, a wy? - i tu zakończyłem. Inaczej przeszło by do niemiłych słów. Powoli zaczynałem nad sobą tracić kontrolę. Nerwy wzięły za swoje. Na szczęście zauważył to Robert, zazwyczaj spokojny i opanowany chłopak, który chwycił mnie za ramię i ewidentnie dał do zrozumienia, że to zły pomysł. Przystanąłem na to, chociaż z wielkim bólem, ale ma rację. Przemoc nie sprawi, że poczuję się źle, a później pewnie i tak bym tego żałował.
Raini zaczęła coraz bardziej się rozklejać, znowu. Nikt nie chciał do niej podejść. Tak jak mówiłem, ona i Calum stali się nam obcy. Machnąłem ręką na znak by kontynuowała, zwłaszcza w takim oczekującym momencie.
- Zerwali z niej ubranie tak, by została w samej bieliźnie. Była nieprzytomna. Z wargi leciała jej krew, miała podbite oko i za pewne połamane kości, bo ci bandyci się nie oszczędzali. - głos jej drżał. Znowu musiał przetrzeć oczy, by coś zobaczyć. Ilość łez w jej źrenicach była ogromna. Ale widziała, że musi się pozbierać i tak też uczyniła. - Gdyby nie cud, to doszło by do tragedii. Tym cudem było to, że oprawcy zmiękli i odeszli. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego to uczynili. Wątpię, że poszło to za sprawą skruchy i sumienia, bardziej jej wygląd. Laura była na prawdę przepiękną dziewczyną. Może teraz tego tak nie okazuje, ale wszyscy faceci się za nią oglądali. Jej cera albo raczej naturalność, którą w sobie nosiła powalała. A uśmiech był zbawieniem, nawet dla mnie w trudnych chwilach życia. Do tego jeszcze anielski charakter i ta dobroć w oczach. Ona była ideałem, chodzącym ideałem, ale po tym zajściu się całkowicie zmieniła. - na chwilę się wyciszyła, by wziąć głęboki oddech. Powoli jej smutek zanikał. Może najcięższe było już za nami? - Ta "gwiazda"... - Raini szczególnie obraźliwie wypowiedziała to słowo, by zwrócić uwagę na tę postać. - ...była wściekła. Nie sądziła, że ci dwaj odejdą. W głowie się jej to nie mieściło. Słyszałam dokładnie słowa jakie w jej stronę wypowiedzieli. Cytuję"
- Nie wierzę, że tak nas oszukałaś szmato. Nigdy sobie nie wybaczę tego co uczyniłem, a ty albo inaczej. Jeżeli ktokolwiek dowie się, że my za tym stoimy, ostro tego pożałujesz.
- I jeszcze jedno. - dodał drugi z nich. - Jeżeli ona nie przeżyje, osobiście dopilnuje, by ciebie spotkał podobny los. - i uciekli. - skończyła przytaczać tamtą rozmowę. Głęboko westchnęła. Popatrzyła na nas. Byliśmy w stosunku do niej nadal lodowaci. Nie dało jej to poczucia "bezpieczeństwa". Postarała się mówić dalej, dokładniej musiała. - Małpa musiała się przestraszyć, tak samo jak dwa stojące "słupy" koło niej, bo rozgoniła towarzystwo, po czym uciekła z niestety kompromitującym filmikiem. Mogła go przerobić na wiele sposobów. Najgorsze było to, że Lau niczego jej nie zrobiła, po za przypadkowym, z naszej winy, wylaniem soku na jej bluzkę. A ta zaplanowała tak podłą zemstę. Jedynie my zostaliśmy. Ciągle staliśmy w bezruchu, a Laura coraz bardziej się wykrwawiała. Uratowała ją, jej własna siostra, która z koleżanką wracała z uczelni. Na początku tylko popatrzyła w naszą stronę. Ciepło się uśmiechnęła. Nigdy pewnie nie przypuszczała, że będziemy tacy bezduszni w stosunku do jej siostry, dlatego nie zwróciła uwagi na nasz bardzo zły stan. Już chciała odejść, jednak koleżanka nakłoniła ją do podejścia do nas. Gdy chciały się odezwać, im oczom ukazał się ten widok. Były przerażone, ale zachowały zimną krew. Katie, bo tak nazywała się towarzyszka Van, migiem wezwała karetkę. W tym czasie Vanessa ratowała sytuację. Własną kurtką zatamowała krwotok, ten najcięższy oczywiście. Po chwili zaczęła ją reanimować z uwagą na to, by jej nie "połamać" przy uciskach. Gdyby nie jej zimna krew, to za pewne Laury już by z nami... nie było. - dodała po chwili. I znowu się załamała. Słychać było jej płacz, widać było naszą coraz bardziej okazałą nienawiść do tej dwójki. Dziewczyny już płakały, mnie łza kręciła się w oku. Coraz trudniej było powstrzymać płacz.
- Na szczęście się otrząsnęliśmy. - zagaił po jakimś czasie Calum. - Pomogliśmy jej. - chyba nie do końca wierzył w te słowa. My też zaczęliśmy lekko powątpiewać w prawdę. - Karetka dosyć szybko przyjechała. Rzuciła się na ratunek. I udało się. Laura została uzdrowiona. To było błogosławieństwo z nieba. W szpitalu czekała tylko... na wypuszczenia ze szpitala. - uśmiechnął się. - Była na tyle w dobrym stanie, że lekarze puścili ją następnego dnia do domu. My jednak z nią tam nie przebywaliśmy. Była tylko rodzina. Chyba za bardzo baliśmy się jej spojrzeć w twarz, by ją odwiedzić, dlatego zostaliśmy na jakiś czas w ukryciu. Zobaczyliśmy ją dopiero w szkole. Zmienioną i inną. Nie była to już ta sama szatynka, tylko zupełnie obca nam osoba.
- Ciekawe kto tu był obcy. - mruknąłem pod nosem.
- Spojrzała na nas. Było nam potwornie przykro. Chcieliśmy, nie wiem co, wyjaśnić nasze zachowanie, jednak Lau nie chciała z nami rozmawiać. Wokół panował śmiech. Przerobiony klip krążył w internecie. Zdawać się mogło, że ta zuch dziewczyna na to nie reagowała, była odporna. Myliliśmy się. Po szkole, a dla niej bardzo niesprawiedliwym dniu, poszliśmy ją odwiedzić w domu. Otworzyła nam Van. Nie znała prawdy, nie wiedziała co się tam stało. Wpuściła nas do środka z nadzieją, że się czegoś od nas dowie. Na marne, nic jej nie wyznaliśmy. Od razu pobiegliśmy to Lau, ale nie było jej w pokoju, dokładniej nie było jej w domu. Van się na maksa przestraszyła. Jej obawy udzieliły się nam. Natychmiast wybiegła z domu, a my jak trusie za nią. Pytaliśmy, dokąd zmierza i gdzie jest Laura, ale ona nam nie odpowiadała. Była zbyt przejęta tym, że nie ujrzała swej siostry w domu. Po chwili dotarliśmy do starej szopy, która leżała niedaleko miejsca ich zamieszkania. Mocnym kopnięciem otworzyła drzwi i wparowała do środka. Zamarliśmy! Lau się... powiesiła. - ostatnie słowo wypowiedział z takim nożem w gardle, że o mało co się nie udusił. Włosy stanęły mi dębem
- Czyżby Laura nie żyła? - zadałem idiotyczne pytanie, ale byłem tak pochłonięty tą historią, że zapomniałem, iż szatynka żyje. Calum nie zareagował jak powinien. Tylko zaczął mówić dalej.
- Szybko zerwaliśmy linę. Na szczęście nie była gruba, więc łatwo ją rozplątaliśmy. Ściągnęliśmy jej ją z szyi, po czym Vanessa znów robiła sztuczne oddychanie. Czuła, choć było to nie możliwe, bicie serca swej siostry. I miała rację. Jeszcze jej biło. Znów, tym razem ja, zadzwoniliśmy na pogotowie. Uratowano albo raczej Van uratowała jej życie. Po kolejnym trafieniu do szpitala, lekarze po kilku dniach przekazali nam jedną złą wiadomość. A mianowicie, że nastąpiło niedotlenienie mózgu, co spowodowało amnezję. To straszne, ale ta wiadomość nas ogromnie ucieszyła. Nie chcieliśmy tego okazać, ale to właśnie czuliśmy. - zakrył swe oczy dłońmi. Kiwał przecząco głową. Widać gołym okiem było, że nie mógł w to wszystko uwierzyć. - Raini dokończ proszę. Znasz lepiej końcówkę niż ja. - powiedział i odszedł na bok, by ukryć swój ból i rozpacz przed nami.
- ... - otworzyła usta na znak mówienia, lecz na chwilę zamilkła, bo nie oszukujmy się, nie było to łatwe do powiedzenia. Zebrała resztki sił i dokończyła przerwaną wcześniej wypowiedź. - Jedynie my mogliśmy Lau wyznać prawdę. Małpa o tym nie mówiła, choć filmiku nie usunęła, bandziory się nie pokazywały, a ci którzy to wiedzieli, cicho pod nosem, czasem bardziej publicznie na czele ze swym guru, się śmiali. Niestety, ale jej siostra także jej nie poznała z obawą, że wszystko wygada. Było to niedorzeczne, ale ... Co mogę jeszcze dodać. Skoro nic nie pamiętała, to też nie była na nas w żadnym stopniu urażona. Była w stosunku do nas taka jak zawsze, jednak się zmieniła. Z otwartej, miłej itd. osoby, pozostała jej tylko skromność i dobroć, bo reszta cech była negatywna, a mianowicie nieśmiała, przestraszona, pełna obaw, bojaźliwa, nieufna i załamana. Tak, taka właśnie był dla wszystkich, po za nami i siostrą. Nigdy się o tym zdarzeniu nie dowiedziała, nawet filmik nigdy nie trafił w jej ręce, a my z tą bolesną prawdą przez tamten czas razem z nią kroczyliśmy przez kolejne lata. Dopiero po dotarciu tu Lau zaczęła się zmieniać, głównie dzięki wam. I znacie już streszczoną przez nas opowieść. Pytanie, co wy na to? - nie pewnie zapytała. Odpowiedzi nie było.
Patrzyłem na nich z lodowatą miną. Łzy ciekły mi z oczów. Nie wykazując żadnego głębszego zrozumienia, wyszedłem i skierowałem się, cały czas nie mogąc w to uwierzyć, do domu Laury.
Popatrzyłem na miny pozostałych. To jedyna rzecz jaką byłem w stanie zrobić. Zresztą moja twarz najlepiej wyrażała to co czułem, więc słowa nie były potrzebne, no może po za tą dwójką. Dziewczyny stały z otwartymi oczami, no bo nie ukrywajmy, doznały szoku, a chłopacy? Udawali twardych, ale tak jak ja byli pełni zdziwienia. Trudno utrzymywali się na nogach. Było ciężko. Źle. Potwornie.
- I.. doszło.. do te.. go. - wystukała chłodnym tonem Bella. Chyba była jedyną osobą, która potrafiła coś powiedzieć. Calum na nią spojrzał. Łzy poleciały mu z oczu. Nie był już w stanie dalej mówić, co mnie jeszcze bardziej zmartwiło, ponieważ liczyłem na to, że się opamiętają i jej pomogą, ale niestety było inaczej. Pałeczkę przejęła Raini, która z nadzwyczajnym trudem starała się mówić dalej. To, że płakała, to... to mnie nie obchodziło. Po tym jak się zachowała, to i tak była najmniejsza kara jaką mogła dostać.
- Nie wiem jak ubrać dalszą część słowa. - powiedziała przecierając oczy dłonią Cały makijaż już się jej zmył, a czarny tusz było widać na jej palcach. Chciałem jej współczuć, ale mogłem, nie byłem w stanie tego zrobić. I gdyby nie to, że moje serce przegarniał smutek, na pewno pożarł bym ją swym wzrokiem, który zabijał gniewem, jaki się w mej głowie utworzył. (takie to zdanie bez sensu, ale nie wiem jak to inaczej złożyć - od aut.)
- Powiedz jak było. Nie zmyślaj. - zauważyła Zendaya smarkając w chusteczkę. Jej oczy także uroniły już masę wodnych kropelek.
- No dobrze. - zaciągnęła nosem. Podparła się ręką i przecząc sobie, opowiadała dalej. - Jak tchórze bez serca nic nie zrobiliśmy, by jej pomóc. Absolutnie nic. Ja zamarłam, nie mogłam uwierzyć w to co widzę, nie byłam w stanie nic zrobić. To słowo jest jak pustka, odbiera człowiekowi wszystko, co najlepsze. A Calum drżał, po raz pierwszy widziała go w takim stanie. Gdybym go dotknęła, to by się przewrócił. Musiał go opanować strach, ale to i tak jego ani mnie nie usprawiedliwia. Zachowaliśmy się podel i dobrze o tym wiemy. Nie prosimy nawet o zrozumienie, tylko o to, byście spojrzeli na to z innej perspektywy.
- Jakiej innej perspektywy! Co ty pieprzysz! - nie mogłem już słuchać tych bredni. Co ona wygadywała. - Mamy się postawić na miejscu tamtej kretynki albo innej debilnej osoby, która to obserwowała. Nawet ja jej nie znali i nie wiedzieli kim jest nie powinni tak postąpić, a wy? - i tu zakończyłem. Inaczej przeszło by do niemiłych słów. Powoli zaczynałem nad sobą tracić kontrolę. Nerwy wzięły za swoje. Na szczęście zauważył to Robert, zazwyczaj spokojny i opanowany chłopak, który chwycił mnie za ramię i ewidentnie dał do zrozumienia, że to zły pomysł. Przystanąłem na to, chociaż z wielkim bólem, ale ma rację. Przemoc nie sprawi, że poczuję się źle, a później pewnie i tak bym tego żałował.
Raini zaczęła coraz bardziej się rozklejać, znowu. Nikt nie chciał do niej podejść. Tak jak mówiłem, ona i Calum stali się nam obcy. Machnąłem ręką na znak by kontynuowała, zwłaszcza w takim oczekującym momencie.
- Zerwali z niej ubranie tak, by została w samej bieliźnie. Była nieprzytomna. Z wargi leciała jej krew, miała podbite oko i za pewne połamane kości, bo ci bandyci się nie oszczędzali. - głos jej drżał. Znowu musiał przetrzeć oczy, by coś zobaczyć. Ilość łez w jej źrenicach była ogromna. Ale widziała, że musi się pozbierać i tak też uczyniła. - Gdyby nie cud, to doszło by do tragedii. Tym cudem było to, że oprawcy zmiękli i odeszli. Nie jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego to uczynili. Wątpię, że poszło to za sprawą skruchy i sumienia, bardziej jej wygląd. Laura była na prawdę przepiękną dziewczyną. Może teraz tego tak nie okazuje, ale wszyscy faceci się za nią oglądali. Jej cera albo raczej naturalność, którą w sobie nosiła powalała. A uśmiech był zbawieniem, nawet dla mnie w trudnych chwilach życia. Do tego jeszcze anielski charakter i ta dobroć w oczach. Ona była ideałem, chodzącym ideałem, ale po tym zajściu się całkowicie zmieniła. - na chwilę się wyciszyła, by wziąć głęboki oddech. Powoli jej smutek zanikał. Może najcięższe było już za nami? - Ta "gwiazda"... - Raini szczególnie obraźliwie wypowiedziała to słowo, by zwrócić uwagę na tę postać. - ...była wściekła. Nie sądziła, że ci dwaj odejdą. W głowie się jej to nie mieściło. Słyszałam dokładnie słowa jakie w jej stronę wypowiedzieli. Cytuję"
- Nie wierzę, że tak nas oszukałaś szmato. Nigdy sobie nie wybaczę tego co uczyniłem, a ty albo inaczej. Jeżeli ktokolwiek dowie się, że my za tym stoimy, ostro tego pożałujesz.
- I jeszcze jedno. - dodał drugi z nich. - Jeżeli ona nie przeżyje, osobiście dopilnuje, by ciebie spotkał podobny los. - i uciekli. - skończyła przytaczać tamtą rozmowę. Głęboko westchnęła. Popatrzyła na nas. Byliśmy w stosunku do niej nadal lodowaci. Nie dało jej to poczucia "bezpieczeństwa". Postarała się mówić dalej, dokładniej musiała. - Małpa musiała się przestraszyć, tak samo jak dwa stojące "słupy" koło niej, bo rozgoniła towarzystwo, po czym uciekła z niestety kompromitującym filmikiem. Mogła go przerobić na wiele sposobów. Najgorsze było to, że Lau niczego jej nie zrobiła, po za przypadkowym, z naszej winy, wylaniem soku na jej bluzkę. A ta zaplanowała tak podłą zemstę. Jedynie my zostaliśmy. Ciągle staliśmy w bezruchu, a Laura coraz bardziej się wykrwawiała. Uratowała ją, jej własna siostra, która z koleżanką wracała z uczelni. Na początku tylko popatrzyła w naszą stronę. Ciepło się uśmiechnęła. Nigdy pewnie nie przypuszczała, że będziemy tacy bezduszni w stosunku do jej siostry, dlatego nie zwróciła uwagi na nasz bardzo zły stan. Już chciała odejść, jednak koleżanka nakłoniła ją do podejścia do nas. Gdy chciały się odezwać, im oczom ukazał się ten widok. Były przerażone, ale zachowały zimną krew. Katie, bo tak nazywała się towarzyszka Van, migiem wezwała karetkę. W tym czasie Vanessa ratowała sytuację. Własną kurtką zatamowała krwotok, ten najcięższy oczywiście. Po chwili zaczęła ją reanimować z uwagą na to, by jej nie "połamać" przy uciskach. Gdyby nie jej zimna krew, to za pewne Laury już by z nami... nie było. - dodała po chwili. I znowu się załamała. Słychać było jej płacz, widać było naszą coraz bardziej okazałą nienawiść do tej dwójki. Dziewczyny już płakały, mnie łza kręciła się w oku. Coraz trudniej było powstrzymać płacz.
- Na szczęście się otrząsnęliśmy. - zagaił po jakimś czasie Calum. - Pomogliśmy jej. - chyba nie do końca wierzył w te słowa. My też zaczęliśmy lekko powątpiewać w prawdę. - Karetka dosyć szybko przyjechała. Rzuciła się na ratunek. I udało się. Laura została uzdrowiona. To było błogosławieństwo z nieba. W szpitalu czekała tylko... na wypuszczenia ze szpitala. - uśmiechnął się. - Była na tyle w dobrym stanie, że lekarze puścili ją następnego dnia do domu. My jednak z nią tam nie przebywaliśmy. Była tylko rodzina. Chyba za bardzo baliśmy się jej spojrzeć w twarz, by ją odwiedzić, dlatego zostaliśmy na jakiś czas w ukryciu. Zobaczyliśmy ją dopiero w szkole. Zmienioną i inną. Nie była to już ta sama szatynka, tylko zupełnie obca nam osoba.
- Ciekawe kto tu był obcy. - mruknąłem pod nosem.
- Spojrzała na nas. Było nam potwornie przykro. Chcieliśmy, nie wiem co, wyjaśnić nasze zachowanie, jednak Lau nie chciała z nami rozmawiać. Wokół panował śmiech. Przerobiony klip krążył w internecie. Zdawać się mogło, że ta zuch dziewczyna na to nie reagowała, była odporna. Myliliśmy się. Po szkole, a dla niej bardzo niesprawiedliwym dniu, poszliśmy ją odwiedzić w domu. Otworzyła nam Van. Nie znała prawdy, nie wiedziała co się tam stało. Wpuściła nas do środka z nadzieją, że się czegoś od nas dowie. Na marne, nic jej nie wyznaliśmy. Od razu pobiegliśmy to Lau, ale nie było jej w pokoju, dokładniej nie było jej w domu. Van się na maksa przestraszyła. Jej obawy udzieliły się nam. Natychmiast wybiegła z domu, a my jak trusie za nią. Pytaliśmy, dokąd zmierza i gdzie jest Laura, ale ona nam nie odpowiadała. Była zbyt przejęta tym, że nie ujrzała swej siostry w domu. Po chwili dotarliśmy do starej szopy, która leżała niedaleko miejsca ich zamieszkania. Mocnym kopnięciem otworzyła drzwi i wparowała do środka. Zamarliśmy! Lau się... powiesiła. - ostatnie słowo wypowiedział z takim nożem w gardle, że o mało co się nie udusił. Włosy stanęły mi dębem
- Czyżby Laura nie żyła? - zadałem idiotyczne pytanie, ale byłem tak pochłonięty tą historią, że zapomniałem, iż szatynka żyje. Calum nie zareagował jak powinien. Tylko zaczął mówić dalej.
- Szybko zerwaliśmy linę. Na szczęście nie była gruba, więc łatwo ją rozplątaliśmy. Ściągnęliśmy jej ją z szyi, po czym Vanessa znów robiła sztuczne oddychanie. Czuła, choć było to nie możliwe, bicie serca swej siostry. I miała rację. Jeszcze jej biło. Znów, tym razem ja, zadzwoniliśmy na pogotowie. Uratowano albo raczej Van uratowała jej życie. Po kolejnym trafieniu do szpitala, lekarze po kilku dniach przekazali nam jedną złą wiadomość. A mianowicie, że nastąpiło niedotlenienie mózgu, co spowodowało amnezję. To straszne, ale ta wiadomość nas ogromnie ucieszyła. Nie chcieliśmy tego okazać, ale to właśnie czuliśmy. - zakrył swe oczy dłońmi. Kiwał przecząco głową. Widać gołym okiem było, że nie mógł w to wszystko uwierzyć. - Raini dokończ proszę. Znasz lepiej końcówkę niż ja. - powiedział i odszedł na bok, by ukryć swój ból i rozpacz przed nami.
- ... - otworzyła usta na znak mówienia, lecz na chwilę zamilkła, bo nie oszukujmy się, nie było to łatwe do powiedzenia. Zebrała resztki sił i dokończyła przerwaną wcześniej wypowiedź. - Jedynie my mogliśmy Lau wyznać prawdę. Małpa o tym nie mówiła, choć filmiku nie usunęła, bandziory się nie pokazywały, a ci którzy to wiedzieli, cicho pod nosem, czasem bardziej publicznie na czele ze swym guru, się śmiali. Niestety, ale jej siostra także jej nie poznała z obawą, że wszystko wygada. Było to niedorzeczne, ale ... Co mogę jeszcze dodać. Skoro nic nie pamiętała, to też nie była na nas w żadnym stopniu urażona. Była w stosunku do nas taka jak zawsze, jednak się zmieniła. Z otwartej, miłej itd. osoby, pozostała jej tylko skromność i dobroć, bo reszta cech była negatywna, a mianowicie nieśmiała, przestraszona, pełna obaw, bojaźliwa, nieufna i załamana. Tak, taka właśnie był dla wszystkich, po za nami i siostrą. Nigdy się o tym zdarzeniu nie dowiedziała, nawet filmik nigdy nie trafił w jej ręce, a my z tą bolesną prawdą przez tamten czas razem z nią kroczyliśmy przez kolejne lata. Dopiero po dotarciu tu Lau zaczęła się zmieniać, głównie dzięki wam. I znacie już streszczoną przez nas opowieść. Pytanie, co wy na to? - nie pewnie zapytała. Odpowiedzi nie było.
Patrzyłem na nich z lodowatą miną. Łzy ciekły mi z oczów. Nie wykazując żadnego głębszego zrozumienia, wyszedłem i skierowałem się, cały czas nie mogąc w to uwierzyć, do domu Laury.
*Oczami Raini*
Szczerze, spodziewałam się takiej reakcji ze strony Rossa. Ale liczyłam, że reszta albo raczej ci najbardziej oporni, postarają się nas zrozumieć. Na marne. Tak samo jak blondyn, wyszli z pomieszczenia, po czym zostałam w nim sama z rudowłosym. Byłam załamana, potwornie załamana!
*Oczami Ashley*
- Ha, hahahaha! - parsknęłam głębokim śmiechem oddalając się na bezpieczną odległość. - Co to za wspaniała historia. - zwróciłam się to towarzyszącej mi Van.
- Nie rozumiem. Bawi cię to? - zapytała nie okazując żadnej empatii.
- Tak! Ciebie nie? - dalej się śmiałam. Kiwnęła głową przecząco.
- Nie rozumiem Ashley, co się z tobą do cholery stało. - zakończyła i odeszła. Ogarnęłam się.
- O co ci kurwa chodzi. Przecież z tego będzie totalna beka.
- Zamknij ryj! Jesteś potworem! - krzyknęła odchodząc coraz dalej.
- Przejdzie jej. - trochę zdziwiło mnie jej zachowanie, ale nie jest to teraz ważne. Jak najszybciej muszę znaleźć ten film w sieci, a jutro pokażę go naszej "milusińskiej". Niech wie kto tu rządzi. Niech poczuje ból. Załamie się, a ja ponownie stanę na czele wszystkich, nawet jej przyjaciół. - zaczęłam się śmiać udając się w stronę domu.
*Oczami Rossa*
Biegłem ile sił w nogach. Jak najszybciej chciałem wszystko wyznać Lau. Dotarłem na miejsce. Po chwili w budynku zabrzmiał dźwięk dzwonka. Drzwi otworzyła mi Vanessa.
- O Ross, cześć. - zagaiła.
- Jest Laura? - szybko spytałem.
- Tak, na górze. - więcej już mi wiedzieć nie trzeba. Wkroczyłem do domu i pobiegłem na górę prosto do sztynki. Czarnowłosa stała zdziwiona w progu drzwi. Po chwili się otrzęsła i poszła dalej wykonywać czynność, jaką jej wcześniej przerwałem.
Wparowałem do pokoju Lau.
- Ross? - nie spodziewając się gościa o tej porze, odwróciła się w moją stronę. - Co ty tu robisz?
- Lau, ja wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale mam ci strasznie ważną rzecz do przekazania. - mówiłem zdyszany wcześniejszym biegiem. Widząc stan, w jakim się znajdowałem, lekko się przestraszyła. Za pewne gdyby nie to, już dawno by mnie stąd wyprosiła.
- Zaczynam się niepokoić. Jeżeli chodzi o ten pocałunek, to nie ma sprawy, ale zrozum, że jeszcze potrzebuję czasu. - powiedziała. - Daj nam czas do jutra. Wtedy spróbujemy sobie to wyjaśnić. - dodała po chwili.
- Lau, ja nie o tym. Chodzi mi... chodzi mi... chodzi mi o... - nie byłem w stanie się do końca wysłowić. A przerwałem, dlatego że się zastanawiałem, iż powiedzenie jej prawdy będzie najlepszym rozwiązaniem. - Chodzi o to, że...
***
Jeżeli myśleliście, że ten rozdział może nie być już bardziej ciekawi, to się myliliście. Jak myślicie, szatynka pozna prawdę, czy też nie? A jeżeli tak, to przez kogo? Chyba innego pytania w tej chwili nie ma. Napiszcie w komentarzu, kogo o to podejrzewacie. Pamiętajcie, że nie musi być to wcale najgorsza w tym opowiadaniu osoba. Może być to każdy.
To daję wam do rozważenia. Kolejna część, ostatnia już, za tydzień.
Czekam na komy, ode mnie jeszcze piosenka:
Jeżeli myśleliście, że ten rozdział może nie być już bardziej ciekawi, to się myliliście. Jak myślicie, szatynka pozna prawdę, czy też nie? A jeżeli tak, to przez kogo? Chyba innego pytania w tej chwili nie ma. Napiszcie w komentarzu, kogo o to podejrzewacie. Pamiętajcie, że nie musi być to wcale najgorsza w tym opowiadaniu osoba. Może być to każdy.
To daję wam do rozważenia. Kolejna część, ostatnia już, za tydzień.
Czekam na komy, ode mnie jeszcze piosenka:
Gossip - "Move In The Righr Direction"
~~Crystal~~
W sumie nie dziwie się reakcji paczki, że po prostu wyszli i zostawili Raini i Caluma samych. Zasłużyli sobie na to, a ja nawet spodziewałam się gorszego - że zaczną ich obrzucać obelgami, zwyzywają i powiedzą, co o nich myślą przez ich zachowanie. Dla mnie zachowali się okropnie nieodpowiedzialnie i nie bardzo szanuję ich przez tę sytuacje. Zabawne jak przez jedną sprawę można stracić zaufanie, przyjaciół i szacunek. Ale cóż, można było się tak nie zachować, nawet jeśli byli młodsi. To niedopuszczalne w każdym wieku. Zrozumiałabym dzieciaczki, które obraziłyby się na siebie, bo jedno z nich nie chciało pożyczyć drugiemu łopatki w piaskownicy, ale tego totalnie nie potrafię ogarnąć swą częścią mózgu myśliciela i analiz. Ich zachowania nie da się wytlumaczyć reacjonalnie i na ich korzyść. Coś czuję, że ich stosunki z paczką się znacznie oziębią. I w sumie jestem skora posądzić Raini o tchórzostwo za to, że chciała uciec od powiedzenia prawdy.
OdpowiedzUsuńTak bardzo rozumiem reakcje Rossa - to, jak nie potrafił współczuć, kiedy Rai płakała. Tak cholernie to rozumiem, że to jest aż straszne. Nie potrafię się nie zgodzić z jego reakcją. Po prostu nie potrafię. Ale obawiam się tego, co zamierza powiedzieć Laurze. Jeśli to, czego dowiedział się od Rai, to lepiej żeby dowiedziała się od Rossa niż od Ashley-największej szkolnej jędzy, którą powinni spalić na stosie żywcem. Ale czy to nie zakazane? Oh, no niestety.
Dawaj mnie tu kolejną część, bo jestem w niepewności!
Wybacz, że krótko. Nastepnym razem się poprawię!
Pozdrawiam!
Dzięki. Kolejna część dopiero za tydzień. Szybciej nie jestem w tanie nic napisać. Pamiętaj, że prowadzę jeszcze jednego bloga, a po za tym szkoła i codzienne życie robi swoje.
Usuń~~Crystal~~
Niespodziewałam się tego po Raini i Calumie...
OdpowiedzUsuńChyba nikt się nie spodziewał.
UsuńZobaczymy co będzie z nimi dalej...
~~Crystal~~